12

4.1K 203 72
                                    

Peter

-Dzieciaki! Zaraz powinniśmy być na miejscu. Tylko proszę bez żadnych niespodzianek, po ostatniej sytuacji ledwo co nie straciłem pracy.-ostrzegł i usiadł spowrotem na swoje miejsce.

Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się. Zobaczyłem Wendy, która również ucieła sobie krótką drzemkę na moim ramieniu. Tak bardzo nie chciałem psuć tej chwili, ale przecież zawsze pięknie być nie może.

-Wendy. Jesteśmy już.-delikatnie próbowałem ją obudzić.

-C-co?-szybko oderwała głowę.

-Przysneło Ci się, z resztą mi też.-wzruszyłem ramionami.

Dziewczyna złapała się lekko za policzek.

-Coś mnie boli.-zaczęła ruszać szczęką.

-Sorka, ale moje ramię do najwygodniejszych nie należy.

Otworzyła szerzej oczy.

-P-przepraszam.-wymamrotała chowając twarz w dłonie.

-Zrobiłem wam fotkę.-wtrącił się Pan Dell.-Fajnie wyglądaliście i no po prostu tak wyszło.

-Oh, nawet nie chcę tego widzieć. Pewnie wyglądam jak... W sumie jak zwykle, czyli źle.-pokręciła głową i wyszła z autobusu.

-Prześle mi Pan ją później, okey?-zapytałem z uśmiechem.

***

Po pierwszej połowie oprowadzania mieliśmy chwilę dla siebie.

Zobaczyłem Wendy, która była odwrócona plecami do mnie. Powoli zmierzałem w jej kierunku.

-Nawet nie próbuj.-ostrzegła podnosząc dłoń.

-Skąd wiedziałaś, że będę chciał cię przestraszyć?-oparłem się o blat, mało co nie zwalając pudełka obok.

-Słyszałam cię.-wzruszyła ramionami i podeszła do kolejnego stanowiska.

-Niemożliwe.-znów byłem obok niej.

-Czemu? Dlatego, że nie mam supermocy?-spytała oglądając plakietkę.

-Nie! Oczywiście, że nie.-pokręciłem szybko głową.

-Wiesz, gdybym...

Nagle poczułem, że coś się zbliża.

-Wendy!-chwyciłem ją mocno za dłoń i oboje padliśmy na podłogę.

Coś wielkiego z hukiem wpadło do środka laboratorium.
Dym roznosił się wszędzie.

-Co to było?-zakrztusiła się.

-Nie wiem, ale musimy uciekać.-pomogłem jej wstać i jak najszybciej dostać się do sali, w której było bezpiecznie.

-Zostań tu. Pójdę po resztę.-pokiwała głową, a ja natychmiast wyjąłem strój. Gotowy wróciłem do miejsca zdarzenia. Nikogo na całe szczęście już tam nie było. Dlatego wskoczyłem na najwyższy punkt, aby zobaczyć co dokładnie mogło się stać.

To była kolejna walka Avengers z prawdopodobnie maszynami Odosa.

Ruszyłem w ich kierunku.

Już z oddali dostrzegłem postać w niebieskim stroju, która leżała na ziemi, a nad nią znajdował się robot. Owinąłem go siecią, wtedy Kapitan mógł zadać ostateczny cios.

Electra, która pojawiła się w podobnym momencie co ja skończyła z kolejną maszyną.

-Ostatni?-spytał Ironmen rozglądając się dookoła.

-Tak, raczej tak.-odpowiedziała normując oddech.

Nagle przypomniałem sobie o Wendy. Przecież ona cały czas tam była. Jak mogłem o niej zapomnieć?!
Bez słowa zostawiłem resztę i spróbowałem dostać się do środka. Pozbyłem się stroju i spakowałem go na szybko do plecaka.

Wszedłem do sali, ale jej tam nie było. Spanikowany szukałem wszędzie, na marne.

-Wendy!-krzyczałem z nadzieją, że może gdzieś tu się chowa.-Cholera jasna! Wendy!

-Peter!-krzyknęła i podbiegła do mnie.

Objąłem ją mocno, nie chciałem jej puścić. O mały włos właśnie mogłem ją stracić.

-Przepraszam, że cię zostawiłem.-wymamrotałem.

-Ważne, że już jesteś.-próbowała się uspokoić.-Chodźmy stąd.-złapała za moją rękę i nareszcie mogliśmy wyjść.

Postanowiłem, że gdy wrócimy do szkoły odprowadzę dziewczynę do domu. Będąc już blisko jej mieszkania dostałem wiadomość od Happy'ego. Napisał, że jest niedaleko i podjedzie po mnie.

Wendy

Miło rozmawiało mi się z chłopakiem. Chciałam się już z nim pożegnać, gdy nagle podjechało czarne auto.

-Wskakuj Parker.-szyba zjechała w dół, a ja zobaczyłam Hogan'a za kierownicą.

-To wy się znacie?-spojrzałam pytająco na Peter'a. Chłopak wydawał się być zmieszany.

-Tak. Mam praktyki u Pana Stark'a, stąd się znamy. Nie Happy?-zaśmiał się nerwowo.-A wy?-wskazał na mnie.

-Kolegowałem się z jej matką.-szybko wyjaśnił.-Parker nie mamy tyle czasu.-zwrócił mu uwagę.

-Już idę.-odkręcił się w moją stronę.-To pa.-przytulił mnie, ja lekko zaskoczona również go objęłam. Brunet szybko podbiegł do auta. Następnie odjechali.

***

-Ostatnio często wychodzisz z domu. Również nie podoba mi się to jak późno wracasz.-postawiła talerz przede mną.

-Pomagam Michelle w lekcjach. To dlatego.-nalałam sobie picia.

-Nie wydaje mi się.-pokręciła głową.-Znam cię, coś innego jest na rzeczy.-zabrała kolejny talerz, tym razem dla siebie i usiadła na przeciwko.

-Mamo, mam pytanie.-spróbowałam zmienić temat.-Znasz Happy'ego Hogan'a?

Kobieta momentalnie spuściła wzrok.

-Czy to jest, aż tak ważne?

-Tak.-odpowiedziałam szybko. Nie powiem, ale zdziwiło mnie to, że ta dwójka może się znać. Mama przecież nigdy o tym nie wspominała.

-Kolegowaliśmy się jeszcze przed twoimi urodzinami. Kontakt się urwał po śmierci Patrick'a.

-Czemu? Coś stało na przeszkodzie?

-Wiesz co? Nie mam jakoś ochoty na jedzenie. Pójdę się położyć.-wstała i wyszła z pomieszczenia.

ENEMY I Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz