2

1.8K 79 52
                                    

Westchnęłam kolejny raz tego dnia, po czym podeszłam do stojących przy kasie Mii i Cloe i dziękowałam w duchu, że nasze zakupy dobiegły końca. W zaistniałej sytuacji wypad na shopping byłby ostatnią rzeczą, jaką bym zrobiła. Niestety dziewczyny nawet nie chciały usłyszeć słowa sprzeciwu, więc tak, czy siak nie miałam wyjścia. Poza tym to i tak lepsze niż siedzenie w domu moich rodziców i użalanie się nad sobą lub próba dostania się do pokoju Cameron'a, który w chwili obecnej nie chce mnie znać.

Dziewczyny zapłaciły za swoje zakupy i w trójkę ruszyłyśmy do naszej ulubionej kawiarni, abym mogła opowiedzieć im wszystko, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Zamówiłyśmy trzy, mrożone lette karmelowe i usiadłyśmy przy stoliku położonym w głębi lokalu. Pomału popijając słodko-gorzki napój zaczęłam opowiadać dziewczynom co zdarzyło się między mną, Cameronem, a Grześkiem, a moje towarzyszki słuchały mnie chyba uważniej niż kiedykolwiek.

-Nie dał Ci się nawet wytłumaczyć?- spojrzałyśmy na Mię, która aż wrzała z wściekłości. To ona jako jedna z pierwszych osób chciała rzucić się na bruneta podczas mszy, a przez jej komentarze pastor, który udzielał nam ślubu, prawie zszedł na zawał.

-Uważa, że nie ma co tłumaczyć- wzruszyłam bezradnie ramionami -Najgorsze jest w tym wszystkim to, że kiedy chciałam znowu dzisiaj spróbować z nim porozmawiać, jego rodzice nie chcieli wpuścić mnie do domu. Nigdy tacy wobec mnie nie byli, nieważne jak bardzo pokłócona byłam z ich synem. Zawsze próbowali załagodzić jakoś sytuację, a teraz? Po prostu zachowali się, jakby nie chcieli mnie już znać- w kącikach moich oczu pojawiły się po raz pierwszy tego dnia łzy, które zaraz zaczęły spływać po moich zaróżowiałych policzkach -Nawet Gemma unikała mojego wzroku! To było tak bardzo niezręczne! Czułam się w ich domu jak intruz, który nie miał prawa nigdy pojawić się w ich życiu!- na mój szloch i nieco podniesiony ton głosu, kilka osób odwróciło się w naszą stronę, ale spotykając piorunujące spojrzenia moich przyjaciółek, szybko powracało do swoich spraw.

-Myślę, że Cameron musi się uspokoić, a później sam będzie chciał się z Tobą spotkać i porozmawiać- Cloe pocieszająco gładziła wierzch mojej dłoni, ale to ani trochę nie pomogło. Dalej cała zaistniała sytuacja była dla mnie ciężka -Może Cam...- dziewczynie przerwał dźwięk mojego telefonu, a ja jak oparzona zaczęłam przegrzebywać czeluści mojej torebki, modląc się w duchu, aby to był szatyn. Spojrzałam na telefon zdziwiona, widząc imię przyjaciółki Camerona, Ninę. Kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.

-Cześć, Ni...-

-Cameron jest właśnie w łazience i może wrócić w każdej chwili, więc nie mam dużo czasu...- ledwo co byłam w stanie ją zrozumieć przez pośpiech oraz szumy w tle -Nie jestem zadowolona z tego, czego dowiedziałam się od Cam'a, ale myślę, że i tak musicie porozmawiać, ale masz ograniczony czas, ponieważ...- szumy zrobiły się coraz głośniejsze, przez co nie usłyszałam do czego zmierzała rudowłosa.

-Nina, w ogóle Cię nie słyszę- podniosłam nieco głos, wstając z miejsca i wychodząc z lokalu, aby nie przeszkadzać klientom -Możesz powtórzyć?-

-Za godzinę mamy samolot, Gabie. Cameron zamierza wyjechać z Los Angeles za godzinę. Pośpiesz się, proszę. Wiem, że to nie moja sprawa, ale wiem, że wasza miłość nie jest i nigdy nie była udawana- usłyszałam, jak dziewczyna wciąga powietrze, jakby chciała coś jeszcze oddać, ale jedynie było słychać to kolejne szumy i przytłumioną rozmowę -Pójdziesz mi po wodę? Nie kupiłam wcześniej żadnej, a na pokładzie jest bardzo droga... Poszedł do łazienki... Dzięki, Cam- zachłysnęłam się powietrzem, słysząc imię mojego narzeczonego -Pośpiesz się, Gabie- nie dała mi nic dodać, ponieważ szybko się rozłączyła.

Because I love you || Cameron Dallas ||  Book three || Wolno PisaneWhere stories live. Discover now