Epilog

1.7K 74 50
                                    

*Gabie P.O.V*

Spakowana i gotowa do wyjścia czekałam na Nash'a, który biegał po domu jeszcze w samych bokserkach, szukając różnych rzeczy, które mogłyby się przydać podczas podróży do Los Angeles.

-Nash, bo się spóźnimy!- jęknęłam, tupiąc nogą. Lot mieliśmy przesunięty o dwie godziny, ale to nie zmieniało faktu, że już musieliśmy wychodzić. Poza tym było mi piekielnie gorąco. Mogłam ubrać bluzę a nie gruby sweter.

-Zaraz będę gotowy, obiecuję! Dajcie mi pięć minut!- wywróciłam oczami, spoglądając bezradnie na Mię, która jedynie wzruszyła ramionami. No tak. Trzeba było się tego spodziewać.

-Jeśli za minutę nie będziesz stał gotowy do wyjścia, bierzemy taksówkę i jedziemy bez Ciebie!- blondynka warknęła na swojego męża, który pospiesznie ruszył w stronę sypialni, nieudolnie próbując wsunąć spodnie -Co za ślimak- ledwo powstrzymałam się od śmiechu, widząc minę przyjaciółki, która co sekundę zmieniała się w coraz to gorszy grymas.

-Wiesz, że nie możesz się tak denerwować?- spytałam, starając się ze wszystkich sił powstrzymać uśmiech.

-Ty też i co? Od dłuższego czasu widzę Cię tylko jak chodzisz smutna tam i z powrotem. Gabie martwię się, że wpędzisz się w jakąś depresję czy coś. Wiem, że teraz przeżywasz razem z Camem bardzo trudny okres, ale to minie i to już niedługo, więc proszę Cię nie zadręczaj się już tak...- przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Wygrzebałam urządzenie z małej torebki, od razu odbierając i przykładając do ucha. Wiedziałam, że to Cam, ponieważ miał zadzwonić do mnie, kiedy tylko znajdzie chwilę.

-Hej, Cam- Mia natychmiast znalazła się obok mnie, przystawiając głowę do mojej, aby lepiej słyszeć.

-Dzień dobry, kochanie- mimowolnie się uśmiechnęłam, słysząc jego głos -Jak tam podróż?- razem z Mią wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia, po czym nasz wzrok utknął w sylwetce Nash'a, który właśnie zakładał na siebie kurtkę.

-Jesteśmy jeszcze w domu. Nash musiał się jeszcze dopakować- odpowiedziałam, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a Cam zaraz za nami. Każdy z nas znał mojego brata od tej drugiej, nieogarniętej strony.

-Ah tak? W takim razie ja jadę samochodem, a wy autobusem. Ciekawe kto się będzie śmiał ostatni- wystawił w naszą stronę język, po czym zabrał część naszych rzeczy i wyszedł z mieszkania.

-A Ty jak tam? Kładziecie się już spać?- zmieniłam temat, kątem oka spoglądając na zegarek, dzięki któremu mogłam stwierdzić, że w Los Angeles dochodziła pierwsza w nocy.

-Tak. Właśnie wróciłem do domu i kładę się spać, chociaż muszę się przyznać, że przez ten stres nie chce mi się spać- jego nerwowy śmiech utwierdził mnie w przekonaniu, że wcale nie powinnam wyjeżdżać. Powinnam być z nim w tych trudnych chwilach, a nie uciekać na praktycznie drugi koniec świata -Chciałbym Cię już przytulić, G.

-Nie wiesz jak ja tego pragnę- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a w moich oczach zakręciły się łzy tęsknoty. Już nie mogłam się doczekać, kiedy znów będziemy razem -Samolot mamy o jedenastej, więc w Los Angeles powinniśmy być na tyle wcześnie, żeby pojechać razem z Tobą na rozprawę.

-To świetnie! Przyda mi się wasze wsparcie. Poza tym chcę już was zobaczyć. Masakrycznie się za wami stęskniłem. Nawet za Mią i jej coraz większym brzuchem- powiedział to w taki sposób, jakby wiedział, że blondynka przysłuchuje się całej rozmowie.

-Hej! To nie ode mnie zależne, a poza tym już niedługo i znów będę szczupła- dziewczyna prawię wykręciła mi nadgarstek, krzycząc do telefonu.

Because I love you || Cameron Dallas ||  Book three || Wolno PisaneWhere stories live. Discover now