20. To wszystko to twoja wina.

1.5K 128 70
                                    

Żwawym krokiem weszłam na komisariat policji, uporczywie patrząc się w punkt przed sobą. Nie chciałam patrzeć na innych ludzi, ani nie chciałam, by oni patrzyli na mnie. Moje opuchnięte od płaczu oczy ukryłam pod przeciwsłonecznymi okularami, ale i tak bałam się, że ktokolwiek mógł zauważyć moją nieprzespaną noc. 

Przełykając głośno ślinę, przemierzałam kolejne korytarze tego budynku, modląc się aby na nikogo nie wpaść. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Po tym jak zostałam wezwana na komisariat, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Czy policja odkryła prawdę? Dowiedzieli się, że byłam świadkiem morderstwa? Odkryli, że to człowiek, którego pokochałam był seryjnym mordercą? Odkryli w końcu kto był perfekcyjnym zabójcą?

Nabrałam więcej powietrza do płuc, stając przed drzwiami policjanta, z którym najwięcej miałam do czynienia. To on był jednym z głównych kilku policjantów, którzy prowadzili sprawę morderstw. 

Zapukałam delikatnie, a kiedy usłyszałam jak umundurowany woła ze środka "proszę wejść!", ze ściśniętym gardłem nacisnęłam na klamkę i otworzyłam szerzej drzwi. 

Jak się czułam? na to pytanie jednoznacznie nie potrafiłam odpowiedzieć. Jednocześnie czułam pustkę. Przerażającą pustkę, która była dla mnie mordercza. Zabijała mnie od środka. Ale czułam też ogromny żal i smutek. Byłam zawiedziona samą sobą. Czułam do siebie tak ogromny żal, że nie domyśliłam się. I nie wiem co było gorsze. Pustka czy to, że od wczoraj wyrzucałam sobie, że tak naprawdę pokochałam kogoś, kto nie zasługiwał na żadną miłość. Nie zasługiwał na nic dobrego, nie zasługiwał na szczęście, ponieważ sam to szczęście obierał ludziom, którzy byli niewinni. 

Był chorym człowiekiem. Był psychopatą bez uczuć. Socjopata. Jak mógł mówić o sobie jak o człowieku, skoro nie miał w sobie za grosz człowieczeństwa? Jak mógł w ogóle pomyśleć, że ma szansę na szczęście? Jak mógł cieszyć się życiem? Jak mógł dopuścić do tego, bym go pokochała? 

- Dzień dobry - usłyszałam głos policjanta. - Czemu jesteś w okularach? - spytał, a ja odchrząknęłam nerwowo. 

- Mam zapalenie spojówek - mruknęłam, wymyślając pierwsze lepsze wytłumaczenie. Bo co miałam powiedzieć? No wie pan, przepłakałam ostatnie kilkanaście godzin? Zacząłby wtedy zadawać kompletnie niepotrzebne pytania, których chciałam uniknąć.

- Cieszę się, że tak szybko możemy się zobaczyć. Usiądź, proszę - wskazał ręką na krzesło, które stało po przeciwnej stronie jego biurka. Zamknęłam drzwi, wchodząc w głąb pomieszczenia i zrobiłam to, co kazał. Zajęłam krzesło, zakładając nogę na nogę. - Chodzi o śmierć Otisa. 

- Znaleźliście jakieś nowe dowody? - spytałam, a mój głos był tak zachrypnięty, że poczułam ból w gardle. Odchrząknęłam, starając się ulżyć mojemu gardłu. 

- To co teraz ci powiem, musi zostać między nami, dobrze? - spytał Forbes, a ja pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Jego głowa nie miały raczej zrobić na mnie większego wrażenia. Po tym czego się dowiedziałam, raczej nic mnie nie zdziwi. - Otis był zamieszany w sprawy tutejszego gangu. 

Uniosłam głowę, spoglądając na mężczyznę. Moje usta same się rozchyliły, formując się w literę "o". Zamrugałam kilkakrotnie, jednak umundurowany i tak tego nie zdołał zauważyć, gdyz moje oczy cały czas były ukryte pod ciemnymi szkłami moich okularów. 

- Co? - szepnęłam. - To niemożliwe. 

- Dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek, kiedy zatrzymaliśmy jednego z członków tego gangu. Otis rozprowadzał narkotyki. Prościej mówiąc był dilerem - mówił mężczyzna. - Człowiek, który go wydał wiedział, że ani on ani Otis nie mając nic do stracenia. Twój przyjaciel nie żyje, więc nie miał jak mu zaszkodzić. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now