Przyjacielu

211 36 17
                                    

    Kaiserowi powoli zaczynało brakować tchu. Zwolnił nieco tempa i obserwował plecy jego oddalających się towarzyszy.

     W oddali słyszał ciche posykiwania ścigających ich pająków. Zdawały się być coraz bardziej wyraźne – znak, że potwory już go doganiają.

     — Czekajcie — wysapał, z nadzieją, że BigKrzak i Patrix się zatrzymają i pomogą mu znaleźć kryjówkę.

     Ci jednak zdawali się go nie słyszeć. Pędzili przed siebie i zostawiali chłopaka w tyle.

     Rudowłosy przeklął w duchu swoją kondycję.

     Teraz, skoro nie mógł już uciekać, pozostało mu tylko jedno. Otworzył portal do ekwipunku i wyjął z niego znaleziony wcześniej sztylet.

     Syki stawały się coraz głośniejsze. Dla chłopaka czas jakby się zatrzymał. Wpatrywał się w mrok, czekając, aż zza drzew wyłonią się włochate potwory, gotowe, by go rozszarpać i pożreć na kolację.

     Mocniej zacisnął palce na rękojeści broni. Wziął głęboki wdech, wypatrując jakiegokolwiek ruchu.

     Miał szansę, by przeżyć. W końcu już raz zabił pająka, więc dlaczego miałby tego nie powtórzyć? Tym razem jednak miał do czynienia aż z dwoma pajęczakami.

     „Do trzech razy sztuka", pomyślał.

     Nagle dostrzegł jakiś ruch w zaroślach, tuż przed nim. Gęste krzaki zaczęły się poruszać, jakby coś przez nie przebiegało.

     Kaiser cofnął się o krok, unosząc sztylet na wysokość piersi.

     — No chodź.

     Ruch nagle ustał. Rośliny nawet nie drgnęły, tak jakby to coś rozpłynęło się w powietrzu.

     Kaiser rozejrzał się zdezorientowany. Zupełnie nic się nie wydarzyło. W dżungli panowała całkowita cisza.

     I wtedy usłyszał mrożący krew w żyłach syk, tuż nad swoją głową. Z narastającym przerażeniem spojrzał do góry, wprost na półtorametrowego pająka. Potwór zwisał z drzewa na gigantycznej, grubej na dziesięć centymetrów pajęczej nici.

     Wszystkie mieniące się czerwienią oczy bestii były zwrócone ku chłopakowi.

     Kaiser z wrzaskiem odskoczył do tyłu i przewrócił się na ziemię. W tym samym momencie pająk zeskoczył, lądując na swoich ośmiu włochatych odnóżach, tuż obok przerażonego nastolatka.

 

    Tymczasem:

     Patrix biegł, ile sił w nogach. Pędził przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie. Nie liczyło się już nic poza ratowaniem własnego życia.

     Kątem oka zobaczył BigKrzaka, który najwyraźniej powoli opadał z sił. Zerknął przez ramię i próbował wypatrzeć Kaisera. Był ciekaw, jak się trzymał jego drugi towarzysz. Jednak nie udało mu się go nigdzie dostrzec.

     — Krzak, zatrzymaj się! — krzyknął i jednocześnie nieco zwolnił.

    Zaskoczony szatyn gwałtownie wyhamował, omal nie tracąc przy tym równowagi.

    Zdezorientowany spojrzał na swojego towarzysza.

    — Co jest? — Obejrzał się nerwowo. — Życie ci niemiłe?

Death GameWhere stories live. Discover now