Rozdział 2

3.4K 143 60
                                    

     Obudziłam się w jakiejś szklanej puszce z ogromnym bólem głowy.
     Auć. No po prostu rewelacja. Poczujmy się jak u siebie w domu.
     Ból był taki jakby ktoś mi wbijał igły od środka, a tak silny, że upadłam z „łóżka" na podłogę trzymając się za głowę. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Hydra mnie nauczyła. „Blokuj myśli, zorientują się, wejdą ci do głowy. Nie pokazuj bólu, oni to wykorzystają." No i wiele innych lekcji.
Po minucie kucania na podłodze ból przeszedł a ja położyłam się na „łóżku" i zamknęłam oczy. Leżałam tam do momentu, kiedy weszła cała drużyna.
     Urocze. Do kibla też chodzą całą drużyną? Wspólne sikanie, do boju Avengers!
     Nawet nie zorientowałam się kiedy podeszli do szyby. Aż miałam ochotę na piękne wybicie im zębów. Z gracją. Gdyby nie to szkło...
     — Ooo królewna się obudziła? Główka boli, co? Nasz kolega bardzo ładnie operuje młotkami. Co poradzić, taki urok — odezwał się Stark.
     Kiedyś mu ten język wepchnę w jego zapuszkowaną dupę.
     Leżałam w tej samej pozycji nie dając nic po sobie poznać. Druga zasada Hydry.
     Z celem się nie rozmawia.
     Cel się zabija.
     Mój kaptur dalej był na swoim miejscu o dziwo, zaś moja chusta zniknęła. Jakbym dzięki niej miała stąd zwiać.
     Debile.
     Żałowałam, że nie mam założonych soczewek.
     — Kim jesteś? — spytał kapitanek.
     Cisza.
     — Kto Cię przysłał?
     Cisza.
     — Po co przyszłaś?
     Cisza.
     Niezauważalnie podniosłam lewy kącik ust, dosłownie na sekundę.
    — Dobra nie po dobroci, to siłą. Wanda? — zwrócił się do dziewczyny Stark a ta patrzyła na mnie intensywnie. Zapewne chciała czytać mi w głowie. Ale Hydra mnie na to przygotowała. Dalej leżałam bez ruchu.
     — Nic nie widzę. Coś mnie blokuje.
     — Coś albo ktoś — odezwał się Barton. Owszem, znałam każdego z nich. Nie idzie się na misję nie znając przeciwnika. Przez ich wzrok na mojej cudownej osobie czułam się jakby mi weszli do celi. Serio? Śmieszne. Ciekawe do czego się posuną, aby wyciągnąć ze mnie informacje. Z resztą, niezależnie co zrobią przeżyłam gorsze rzeczy.
    — Dobra koniec tego! — oho, Stark traci cierpliwość. Zobaczymy ile jej ma. Ten walnął ręką w szybę i spojrzał na mnie wkurzony.
    Czyli już jej nie ma.
     — Stark... — Barton chciał coś powiedzieć ale Pan-Ja-Tylko-Płacę mu przerwał nie zwracając na niego żadnej uwagi.
     Nie traktuje się tak kumpli puszko. Nope.
     — Posłuchaj mnie laluniu. Zabiłaś jednego z naszych ludzi, wkradłaś się do systemu niewiadomym dla mnie sposobem, zablokowałaś go i weszłaś niezauważona do budynku co jest zrozumiałe. Brak systemu, brak kamer. Do tego podłożyłaś mi bombę w moim pokoju. Friday obudziła się na szczęście wcześniej niż ta bomba wybuchła. Chciałaś mnie zabić, po to przyszłaś. A takim osobom nie działam na rękę — uderzył mocniej w szkło i wyszedł, a reszta ekipy krzycząc żeby się uspokoił wyleciała za kim. Została tylko jedna osoba.
     Wanda Maximoff.
     Patrzyła się na mnie, czułam jej wzrok na sobie. Nie wiem jak długo ale po chwili usłyszałam szelest. Lekko uchyliłam oczy i spojrzałam w jej stronę. Siedziała do mnie tyłem oparta o moją cele. Myślałam, że poleci z innymi, przecież się nie rozdzielają. Siedziałyśmy tak w tych samych pozycjach przez godzinę.
     Dobra wcisnę im jakiś kit, bo nie dadzą mi spokojnie poleżeć. To, że Wanda tu jest, nie oznacza, że nie patrzą przez kamery. Idioci myślą, że nie zauważę kiedy się nagrywa. Lampka się świeci, ciule.
     Dobra. Mów cokolwiek Tori. Byleby dali ci spokój. Potem wymyślisz jak stąd uciec.
     — Delilah — posłużyłam się oczywiście drugim imieniem. Nie jestem głupia żeby im podawać swoją osobowość. Nie tak łatwo. Ona tylko podniosła lekko głowę, ale nic nie mówiła. Ehh, no dobra.
     — Nazywam się Delilah. Jeśli to chcieliście wiedzieć to koniec przesłuchania. Możesz sobie stąd iść — ona tylko pokiwała głowa, ale siedziała dalej. Ygh, co za uparte babsko.
     — Ja jestem Wanda...
     — Maximoff. Tak, wiem. — przerwałam jej.
     Idź stąd, już.
     Ta szybko na mnie spojrzała zdziwiona. Przewróciłam lekko oczami, choć i tak nie mogła tego widzieć bo kaptur mi zasłaniał oczy i powiedziałam trzy wyrazy, którymi zjebałam sprawę.
     — Czytałam wasze akta.
     Wiem, idiotka ze mnie. Zapomniałam, że ona będzie wiedziała o co chodzi. Cholera. Patrzyła na mnie z wyrazem współczucia i zrozumienia. Dokładnie jak moja mama.
     Prawdziwa mama.
     Zapewne zastanawiacie się, skąd to wiem. Już tłumaczę. Misje dostaję co tydzień. Zazwyczaj kończę je w 2-3 dni. Potem mam jeden dzień dla siebie. Mówiłam, że Hydra to głupki. Szczególnie dając mi jeden dzień wolnej ręki. W ten dzień jadę do mojej kryjówki i tam szukam informacji na temat siebie i swojego dawnego życia. Tylko dzięki temu jeszcze coś pamiętam. Do pewnego dnia. Niestety. Albo na szczęście.
     — Pracujesz dla nich. Jesteś od Hydry.
     Automatycznie na wyraz „Hydra" spięłam się i wróciłam do leżenia z zamkniętymi oczami.
     Wyjdź stąd. No wynocha.
     — Pomożemy Ci. Tylko nam powiedz wszystko co wiesz. Nie słuchaj Starka. Jest porywczy — odezwała się spokojnym głosem. Gdyby nie okoliczności uznałabym, że mówi prawdę, a nawet mogłabym ją polubić. Gdyby nie okoliczności.
     — My naprawdę...
     — Skończ — przerwałam jej. Nie da się słuchać tych bzdur. Kłamstwo za kłamstwem.
     — Posłuchaj...
     — Nie to Ty mnie posłuchaj bo nie będę się powtarzać — wstałam i podeszłam do szyby. Kaptur zakrywał mi połowę twarzy. Chciałam by stąd wyszła więc dałam lekki upust emocjom. A dokładniej złości.
     — Myślisz, że wybrałam sobie takie życie? Że dobrowolnie dałam z siebie zrobić maszynę do zabijania? Nie. Nie wiesz przez co musiałam przechodzić. Hydra uczy się niestety na błędach. Błędach takich jak Zimowy Żołnierz czy Ty. To co Wy przechodziliście to jest ziarenko piasku w tym co musiałam przez Was przechodzić ja. Więc przestań mi gadać o tym jak to Wy pomagacie ludziom, jak to chcecie mi pomoc bo Wam nie uwierzę. Mówicie, że Hydra to zło. Te bezmózgie debile nie wiedza co robią, fakt, ale Wy nie jesteście lepsi. Spójrzcie na Socovie. To nie była Hydra tylko Wy. Chcecie mi pomóc a zamykacie mnie w szklanej puszce, w niczym Wam to nie pomoże. Siedziałam w takich miejscach czternaście lat. Mogę posiedzieć trochę dłużej. Nie znacie zagrożenia jakie na siebie ściągacie przytrzymując mnie tutaj. A zegar tyka.
     — O czym Ty... — ściągnęłam kaptur i spojrzałam na kamerę.
     Już nie było sensu ukrywać moich niebieskich włosów i takich samych oczu. I tak by się dowiedzieli. Patrząc prosto w kamerę powiedziałam tak, żeby wszyscy to usłyszeli.
     — Czasami ludzie muszą kłamać, żeby ochronić siebie. Żeby przetrwać.

~*~

Oto nowy rozdział! Jeśli to czytasz to zostaw po sobie jakiś ślad :)
To bardzo motywuje :)
T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz