Rozdział 29

1.6K 62 14
                                    

Siedziałam na tym dachu i przyglądam się panoramie miasta. Tętniło życiem, aż miło było popatrzeć. Chciałabym tak żyć jak oni, wstać rano iść do pracy i po pracy wrócić do domu spędzając czas z rodziną. Żyć monotonią. Zamiast tego muszę się ukrywać przed seryjnymi mordercami, którzy robią z ludzi marionetki. Westchnęłam i zobaczyłam, że coś leci w moim kierunku a dokładnie to ktoś. Zatrzymał się koło mnie a ja spojrzałam na niego.

--Pani z niebieskimi włosami. —powiedział. Po głosie wydawał się jakby był dzieckiem.

—Chłopak w rajstopach. —zaśmiałam się i uśmiechnęłam w jego kierunku.

—Ej, wole jak się mówi Spider-Man.

—Raczej Spider-Boy. Ile Ty masz w ogóle lat chłopcze? —spytałam obserwując go.

—Szesnaście, proszę pani. —westchnęłam i wróciłam wzrokiem na panoramę.

—Co tu robisz pajączku? —chłopak spojrzał na mnie i usiadł obok. Nie sprzeciwiłam się bo mi nie przeszkadzał.

—Tak sobie skacze i szukam roboty. Pan Stark nie chce mi dać żadnej misji, więc co mogę robić. —zaśmiałam się. Pierwszy raz śmiałam się tak prawdziwie. Cudowne uczucie, jak ja za tym tęsknie.

—Pan Stark jak to ująłeś, był chwilowo zajęty. Ale mogę coś Ci załatwić jak chcesz.

—Mogłaby pani? —spytał zdziwiony.

—Oczywiście. I żadna pani, jestem za młoda na panią. Tori. —wyciągnęłam w jego stronę rękę a on ściągnął maskę i uścisnął dłoń. Wyglądał na dzieciaka ale ogarniętego dzieciaka.

—Peter Parker.

—Miło mi Cię poznać Peter. Teraz już wiem, kto przeleciał mi przed oknem.

—Ah, no tak. To byłem ja.

—Nie ciężko zauważyć. —zaśmiałam się a on razem ze mna.

—Czyliii.. zna pani.. znaczy znasz Pana Starka? —spytał po chwili milczenia.

—Taaaa. Tony to mój ojciec.

—Co?! —spojrzał na mnie zdziwiony. Widziałam kontem oka jak niedowierzanie malowało mu się na twarzy. Gdybym była na jego miejscu w sumie zareagowałabym tak samo. Kto by się spodziewał? Wielki i szanowany przez.. no przynajmniej większość ludzi na ziemi miliarder ma dziecko. Tsaaa.

—Długa historia. Może kiedyś Ci ją opowiem. A teraz uciekaj stąd zanim Cię znajdzie. Raczej nie wolno Ci tu być, huh? —spojrzałam na niego wstając.

—Eee no tak. Muszę iść do cioci. Miło było panią poznać! —i odleciał. Co on ma z tą panią? Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Jestem tylko o trzy lata starsza a on nazywa mnie panią. W sumie to uroczy ten chłopak, polubiłam go. Zeszłam na dół schodami nie spiesząc się i skierowałam się do swojego pokoju. Przeglądałam ciuchy w szafie i wybrałam sobie luźny strój. Przebrana udałam się do kuchni, bo w sumie nie pamiętam kiedy jadłam coś porządnego. Miałam ochotę na naleśniki. Weszłam do kuchni w między czasie zaglądając do salonu i siedzieli tam tylko Wanda i Bucky. Otworzyłam lodówkę witając się z nimi jednocześnie.

—Hejka. —odwrócili się w moim kierunku.

—Cześć. Co tam gotujesz? —spytał Bucks. Oboje przyszli do kuchni siadając przy wysepce.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz