Rozdział 55

1K 44 0
                                    

*W tym samym czasie: Avengers Tower*

Steve

—Tony, uspokój się. —starałem się dotrzeć do Starka od jakiegoś czasu, ale nie chciał mnie słuchać. Z resztą, on nikogo nie chciał słuchać.

—Dlaczego ona tak się zachowuje? Co w nią wstąpiło? Przez chwilę było z nią dobrze, potem znowu zaczęła się odsuwać. Co ja mam zrobić żeby przestała nas odpychać? —mówił sam do siebie.

—Tony.

—Czasami mam wrażenie jakbym walczył ze ścianą. —powiedział i napił się kolejnej z rzędu szklanki whisky. Podejrzewałem, że jest wstawiony bo ogólnie nie powiedziałby nic z tych rzeczy.

—To dokładnie tak samo jak rozmowa z Tobą, Stark. —odezwała się Nat. —Za dużo wypiłeś i pleciesz bzdury.

—To co ja mam niby zrobić według Ciebie, co? —spytał rozdrażniony.

—Daj jej czas. —powiedziałem.

—Czas nie jest rozwiązaniem.

—Ale jest kluczowy jeśli chodzi o nią. —powiedziała.

—Straciłem dziewięć lat..

—A ona straciła czternaście, Stark. —warknęła na niego. —Przestań zachowywać się jak dziecko i spójrz na to wszystko jej oczami. Nie wiesz co z nią, bo jej nie słuchasz. Nie przykładasz wagi do tego dlaczego się zachowuje tak a nie inaczej.

—Co? —spytał zdezorientowany.

—Za każdym razem chcesz znać każdą sekundę z jej życia, pchasz się tam na siłę. Jeśli Ci czegoś nie mówi, to nie dlatego że nie chce Ci powiedzieć, tylko nie chce Cię zranić, idioto. —powiedziała.

—Natasha ma rację, Tony. Ona potrzebuje przestrzeni, a nie przesłuchania za każdym razem. Zauważ, że kiedy ochłonęła powiedziała nam swoją cząstkę z życia. Nikt nie naciskał, sama to zrobiła. Uwierz mi na słowo choć raz, kiedy powiem Ci że jak dojdzie do siebie to Ci wszystko wyjaśni. —powiedziałem i skierowałem się do wyjścia.

—Skąd możesz to wiedzieć? —spytał. Odwróciłem się w jego stronę i odpowiedziałem.

—Bo z nią rozmawiałem. Zaufaj jej, skoro czegoś Ci nie mówi to znaczy, że ma ku temu powody. Daj jej trochę czasu i przestrzeni a w końcu się dowiesz co chodzi jej po głowie. —po tych słowach wyszedłem z pokoju i skierowałem się do sali treningowej. Tak jak śnieżynka, musiałem odreagować.

Tony

—A Ty, weź się w garść. Bo załamując się i wyżywając na innych wcale nie pomagasz. Ochłoń i dopiero wtedy się odzywaj, Stark. —powiedziała Nat i wyszła z salonu. Czyli, że teraz moja wina? No dobra, może za bardzo naciskam na Tori. Ale to dlatego, że się o nią martwię, nie chcę żeby przechodziła przez to sama kiedy ma przyjaciół, którzy mogą jej pomóc i mnie.

Zrobiłbym wszystko dla tej małej. Poświęciłbym się jeśli taka byłaby potrzeba, rzucił bym to wszystko w cholerę jeśli zapewniło by jej to bezpieczeństwo. Oddał wszystkie pieniądze i wszystko co mam jeśli uszczęśliwiło by ją to. Ale nie mogę patrzeć jak się katuje, nawet dla mnie to jest cios poniżej pasa.

Do pomieszczenia wszedł Bucky i usiadł na kanapie. Wpatrywał się przed siebie i zdecydowanie nad czymś się zastanawiał.

—Co Ci chodzi po głowie, Bucks? —spytałem patrząc na niego.

—Tori.

—Witaj w klubie. —usiadłem obok niego i teraz oboje wpatrywaliśmy się przed siebie.

—Pomogła mi uciec. —powiedział przerywając niezręczną ciszę. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Tori pomogła mu uciec z Hydry? Niby po co miałaby to robić? Przez krótki moment oboje mieliśmy własną świadomość. Tori obmyśliła plan ucieczki i mieliśmy go zrealizować. Jak wiecie trzymali nas w Syberii gdzie było totalne pustkowie. Dobrym wiatrem mieliśmy uciec razem, ale coś poszło nie po naszej myśli. Pomogła mi zwiać i zamknęła za mną właz. Nie wiem co się z nią działo później, ale liczyłem że jej też udało się uciec. Jak widać komplikacje były zbyt wysokie i zapłaciła cenę za nas dwóch.

—Trzeba było z nią zostać, albo wypuścić ją pierwszą. —powiedziałem odwracając wzrok na Nowy York. Byłem wściekły, że jemu się udało, a o niej nie pomyślał.

—Myślisz, że nie próbowałem? Wiele razy jej wpajałem do głowy, że ma uciekać, a ja do niej dołączę. Ale jak sam wiesz, jest uparta i jeśli coś postanowi to musi być tak jak ona chce.

—Ta, znam to aż za dobrze. —westchnąłem i przetarłem dłonią twarz. I co ja mam teraz zrobić?

—Nie mam pojęcia co działo się od momentu mojego wyjścia z Hydry. Tylko ona zna tą resztę historii. Ale na tyle ile zdążyłem ją poznać mogę stwierdzić, że jeśli nam czegoś nie mówi to znaczy, że chce coś zrobić na własną rękę. —powiedział i patrzył na mnie uważnie. Wróciłem na niego wzrokiem zdziwiony i spytałem.

—Na własną rękę?

—Tony, ona była tam prawie szefową. Dowodziła armią na misjach, planowała i zapewniała ochronę. Włamywała się do systemów, transportowała broń, grzebała z naukowcami. Ona zna tą organizacje lepiej niż samą siebie. Nawet ja nie jestem w stanie powiedzieć wam większości informacji jakie ona posiada na ich temat.

—To dlatego została? —spytałem. Nie mogłem uwierzyć, że byłaby w stanie zrobić coś takiego.

—Hydra zawsze była o krok do przodu. —kontynuował. —Mieli asa w rękawie. Nie sądzę, że została tam z własnej woli.

—No dobra, Rambo. Ale co to ma do sprawy, że chce działać na własną rękę? —spytałem marszcząc brwi. Usiadłem na kanapie i słuchałem co ma do powiedzenia.

—Była niezależna. Stawiała się strażnikom i każdej osobie dowodzącej organizacją. Może i wypełniała ich zadania ale nie była posłuszna jak baranek. Jeśli przydzielali jej zadanie musieli się liczyć z tym, że było ono wykonywane na jej warunkach. Zawsze działała na własną rękę, sama organizowała plan i dopinała na ostatni guzik. Jeśli czegoś chce, dostanie to choćby za wszelką cenę. —powiedział. No to pięknie, teraz zapewne będzie działała na swoich warunkach szukając osób, którzy dopuścili się zbrodni na jej terenie. Jeszcze tego nam brakowało.

—Czyli wyjazd do Clint'a był tylko przykrywką? —spytałem.

—Nie wydaje mi się. Potrzebuje przestrzeni i chwili oddechu, ale to nie znaczy że odpuściła całą akcję. Na prawdę myślałeś, że odpuściłaby tak łatwo? —spytał i wstał kierując się do wyjścia. Lecz zanim wyszedł, dodał.

—Znam ją w jakimś stopniu, Tony. Więc jeśli się nie mylę, będzie chciała znaleźć tych skurczybyków, a to ciągnie za sobą wiele niebezpieczeństw i szkód. Dla rodziny zrobi wszystko, a właśnie tym dla niej byli. Miałbym na to oko. —i wyszedł. Wpatrywałem się w jeden punkt przez nie wiem jaki okres czasu rozmyślając nad tym, co mi właśnie powiedział Barnes. A jeśli ma racje? Jeśli Tori faktycznie będzie szukała tych ludzi na własną rękę? Westchnąłem i zamknąłem oczy.

No to teraz szykuje nam się powtórka z rozrywki. Fantastycznie.

____

To może odrobinkę pokrzyżować bohaterce plany :p

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz