ROZDZIAŁ 6

268 12 3
                                    

Luke

- Wciśnij czerwony - rozkazał Calum opuszczając górną wajchę w dół. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego.

- Jesteś pewny? Nie ufam czerwonym przyciskom... - stwierdziłem krzywiąc się a on przewrócił oczami.

- To sobie kuźwa wyobraź, że jest niebieski i go do cholery naciśnij, bo zaraz wpierdzielimy się w ten klif! - syknął a ja westchnąłem cicho i wcisnąłem przycisk wskazany przez chłopaka. Wznieśliśmy się wyżej, tak, że teraz miałem doskonały widok na linię startu i początkową część trasy. Nagle helikopter niebezpiecznie się przechylił a ja aż zacisnąłem mocniej palce, na skórzanym obiciu fotela. Kto w ogóle pozwolił mu sterować?

- Cal, Hemmo? Słychać mnie? Który z was mnie pilotuje? - w słuchawkach usłyszałem głos Ashtona. Złapałem za niewielki mikrofon i przyłożyłem go bliżej ust.

- Słychać. Cal stara się nie wrąbać nas w klif, więc ja będę cie pilotował. - odpowiedziałem kątem oka zerkając na Caluma, który najwyraźniej zauważył jak kurczowo trzymałem się fotela bo wykonał kolejny gwałtowny manewr, z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Zmarszczyłem brwi posyłając mu krótkie ostrzegawcze spojrzenie, znów słysząc głos Asha przez słuchawki.

- Dobra, jak trasa? - spytał a ja przygryzłem wargę przybliżając się bardziej do szyby.

- Dużo skał i jakieś kawałki drew... aaaaaaa! - niemal krzyknąłem dosłownie widząc jak oddalamy się od lini startu - Hood! - warknąłem, spoglądając na niego z ukosa a on zaśmiał się cicho.

- Eh... Dobra jadę na start. Błagam Luke, ufam ci. Nie chcę tak żałośnie zginąć i to jeszcze przez Michaela! - jęknął wprost do słuchawki a ja przewróciłem oczami.

- Nie bądź baba, Irwin. Nie bój nic. Rozmawiasz właśnie z najlepszym pilotem więc... - przerwałem znów zaciskając mocniej palce na fotelu, jednak starałem się po sobie nie pokazywać jak bardzo irytuje mnie to, że Calum chciał mnie wystraszyć. - Więc po prostu bądźmy dobrej myśli. - dokończyłem wzdychając cicho i wyłączyłem mikrofon po czym odwróciłem się w stronę szczerzącego się Caluma.

- Możesz przestać frajerze? - odezwałem się z wyczuwalną irytacją w głosie.

- Zupełnie nie wiem o co ci chodzi... - chłopak posłał mi krótkie, niewinne spojrzenie i delikatnie wzruszył ramionami po czym kolejny raz wykonywał gwałtowny ruch maszyną, którego nie byłem w stanie przewidzieć. - Cholercia... Ale turbulencje... - zmarszczył brwi i uniósł jeden kącik ust do góry a ja miałem ochotę go udusić.

- Dupek... - mruknąłem opierając się o oparcie i krzyżując ręce na piersi.
Nagle helikopter skręcił gwałtownie w bok o ile w ogóle można to było nazwać skrętem.

- Mówiłeś coś? - spytał Cal, unosząc jedną brew do góry.

- Idiota - powiedziałem głośniej. Kolejny wstrząs.

- Chyba nie słyszałem...

- Debil! - krzyknąłem kiedy on niebezpieczne obniżył lot helikoptera, tak, że znajdowaliśmy się tuż nad wodą. - Calum podnieś go! - warknąłem przerażony.

- A co? Boisz się? Frajerze? - podkreślił ostatnie słowo a ja zacząłem żałować, że zgodziłem się tutaj z nim wsiąść. Ba, żałowałem tego już wcześniej. - Spokojnie, ten trik opanowałem już dawno.

- Calum, powiedziałem coś! - w tym momencie, jedyne co zdążyłem usłyszeć i zauważyć to głośny plusk i woda, tuż za przednią szybą. Inaczej mówiąc, wpadliśmy. Prosto do morza. Helikopterem. - Zabiję cię... Chociaż wiesz co? To chyba nie będzie konieczne bo zaraz przez ciebie utoniemy! - krzyknąłem odpinając pas i rozglądając się za czymś, czym mógłbym rozbić szybę.
Woda powoli wlewała się do kabiny, wypełniając ją, a nam w ten oto sposób kończył się czas.

Preferences /5sos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz