ROZDZIAŁ 12

220 8 0
                                    

Nancy

- Newcastle, Newcastle, Newcastle... - Ashton nagle pojawił się w drzwiach i zatrzymał się na środku salonu, rozglądając się dookoła - Gdzie Michael?! - syknął nerwowo, odwracając się w stronę kanapy na której siedziałam razem z Lukiem.

- Newcastle...? - zmarszczyłam brwi i poprawiłam się na siedzeniu, spoglądając na niego - Pojechał do marketu. Teraz ja rządze. Czego? - westchnęłam przekręcając głowę w bok a on parsknął i zacisnął mocniej szczękę.

- Po pierwsze to ja jestem jego zastępcą, a po drugie... - odwrócił się w stronę Luke'a siedzącego tuż obok mnie. - Dzwonił Jack. Mamy dwie godziny na oddanie im Ojca M, inaczej zabije Corrine. - powiedział nerwowo przestępując z nogi na nogę.

Mimo bólu, który sprawiała mi rana postrzałowa na udzie, zerwałam się gwałtownie i gdyby nie Luke, prawdopodobnie wylądowała bym na podłodze.

- To na co jeszcze czekamy?! - spytałam podpierając się o ramię blondyna.

- Na Michaela. Trzeba mu o wszystkim powiedzieć. - wyjaśnił spokojnie blondyn a ja przygryzłam wargę - Siadaj. - rozkazał mi i odwrócił się z powrotem w stronę Irwina - Kiedy z nim rozmawiałeś?

- 5 minut temu - odpowiedział i wtedy, jak na zawołanie w drzwiach stanął Michael, Calum, Ojciec M i Harry.

- Co jest? - odezwał się loczek widząc zdenerwowanie całej naszej trójki i odłożył siatkę z zakupami na blat w kuchni.

- Mike, dzwonił Jack. Mamy dwie godziny na dojechanie na obrzeża Newcastle i oddanie im Ojca M. W przeciwnym razie zabiją Corry. - wyjaśnił Ashton, nie zwlekając z tłumaczeniem.
Michael o mało co nie wypuścił siatek z zakupami z rąk. Wstrzymał oddech i odłożył je na blat, wydychając głośno powietrze.

- Dwie godziny... - powiedział kiwając głową - Daniels go przycisnął... - chłopak przygryzł wargę i przejechał sobie ręką po twarzy - Dla Corry jestem w stanie iść siedzieć. Hazz, idź po swoich. Nie mamy na co czekać.

- A my jechaliśmy do Hermidale... - westchnął Calum i usiadł na oparciu od kanapy.

- Bo jesteście debilami - przyznał Ash. - To wasza wina. - Oho, jego tryb bycia grzecznym chłopcem przeistoczył się w wredote dla wszystkich.

- Przynajmniej coś robiliśmy... - prychnął Luke.

- Ta, zatajaliście fakt, że porwali Corrine. - syknął Michael - Jak coś jej się stanie...

- Tak, wiem! Nie darujesz mi tego, ja sobie też nie! To ja jej nie dopilnowałam i to ja postanowiłam nikomu nie mówić, więc przestańcie w końcu warczeć do Caluma i Luke'a bo oni chcieli mi tylko pomóc. A teraz lepiej zacznijcie się zastanawiać jak odbijemy Corrine, nie oddając przy tym księdza w szpony nowojorksiej mafii! - warknęłam. Trochę mnie poniosło ale czułam się źle z faktem, że to chłopcy obrywają przeze mnie.

- Dzięki Nancy... - odezwał się Ojciec M opierając się o blat, a Luke westchnął.

- Dobra... Nancy ma rację, nie możemy oddać Ojca M, ale musimy odzyskać z powrotem Corrine. - Mike skrzyżował ręce na piersi kiedy do salonu wkroczyła pozostała część chłopaków. Liam, Louis, Zayn, Harold i Niall.

- Wszystko im wyjaśniłem. - oznajmił Harry i stanął tuż obok Clifforda. - Mamy jakiś plan?

- Nie bo Cliff był zbyt zajęty imprezowaniem, żeby go wymyślić... - prychnął Ashton i przewrócił oczami a czerwonowłosy posłał mu groźne spojrzenie. Atmosfera była napięta.

- Musimy zrobić wszystko, żeby odebrać Corrine żywą i przy okazji ocalić Ojca M. - odezwał się Calum. - Daniels ze swoją mafią na pewno go zabiją. Jack jest tylko pionkiem w całym tym chorym układzie.

Preferences /5sos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz