ROZDZIAŁ 16

188 13 1
                                    

Corrine

Minął tydzień. Równy tydzień od podwójnego zabójstwa i krwawej wiadomości na ścianie w garażu Charliego, znajomego Michaela.

Od tego czasu, temat mordercy poruszany był jedynie kilka razy. Staraliśmy nie dać się sparaliżować przez strach i żyć zupełnie tak jakby nic się nie stało, choć nie było to łatwe.
Zwłaszcza wtedy, kiedy po głowie chodziły ci słowa "Zabójca jest wśród was".

Mógł to być dosłownie każdy, każdy kto potrafi świetnie udawać i grać dobrą minę do złej gry.
Niestety, nikogo oprócz Nancy, Michaela i Ashtona, nie znałam zbyt długo, więc ja  mogłam podejrzewać każdego.

Mimo wszystko starałam się ich nie szufladkować, ponieważ równie dobrze mógł to być ktoś z otoczenia chłopaków kto niekoniecznie z nami mieszkał lub przebywał. Lub nawet ktoś zupełnie obcy, a wiadomość miała na celu nas zmylić.
Mówiąc krótko, opcji było wiele.

Zastanawiało mnie tylko czego chciał i po co tak właściwie to robił. W końcu wplątywał w to nie małą liczbę osób w tym mnie i Nancy, dwie dziewczyny które jeszcze kilka tygodni wcześniej nie miały bladego pojęcia o tego typu, gangsterskim świecie. Czemu byłyśmy winne? Musiał mieć przecież powód.

Przez ostatnie kilka dni, naszymi częstymi gośćmi był Charlie razem z całą swoją ekipą. Reece, Blake, George i Ed. Jeśli mam być szczera, byli dość specyficzni. Każdy z nich przedstawiał zupełnie inny rodzaj osobowości i momentami dziwiłam się, że jeszcze się nawzajem nie pozabijali.
Oprócz tego, wydawali się naprawdę w porządku. Przede wszystkim chcieli nam pomóc, a ich pomoc wydawała się być szczera.

Co jakiś czas, odwiedzał nas też Jack, który jak na razie słabo radził sobie ze śmiercią Connora.
Nigdy bym nawet nie pomyślała, że pośród tylu gangsterów, może żyć taki Connor, który zupełnie odbiegał od całej przestępczej rzeczywistości.
Wcale się nie dziwiłam, że Jack miał problem z przyjęciem do siebie wiadomości, że jego przyjaciel odszedł. Nawet do mnie momentami to nie docierało.

Starałam się kierować słowami Michaela "Musimy dać spokój myślom i starać się wyluzować, a na zmartwienia jeszcze przyjdzie czas". Miał rację, nie mogliśmy żyć w ciągłym strachu o to, czy następnego ranka na pewno się obudzimy. Gdybyśmy chcieli żyć, ciągle zadręczając się tym pytaniem, już dawno byśmy zwariowali i byłoby jeszcze gorzej.

Dziś rano Louis, Liam i Zayn pojechali na lotnisko. Wrócili do Anglii. Podobno ich dawny zleceniodawca odezwał się z pewną propozycją i Hazza, postanowił zaryzykować i podjąć się zlecenia. A przynajmniej to usłyszałam podsłuchując jego z rozmowę z Michaelem.

Stałam oparta o blat w kuchni i powoli sączyłam słodkie, czerwone wino z kieliszka. Nie miałam aktualnie ochoty słuchać o wyniku jakiegoś meczu kanadyjskiej drużyny hokeja o którym dyskutowali chłopcy, więc postawiłam na samotne spożywanie alkoholu.

- Corry, idę na spacer. Idziesz ze mną? - spytała nerwowo Nancy wchodząc do pomieszczenia przez duże rozsuwane drzwi. Tak, spacer i świeże powietrze to było zdecydowanie coś, co mi się teraz przyda. Skinęłam głową i dopijając alkohol do końca, odłożyłam kieliszek na blat, pod pachę zabierając ze sobą butelkę wina na drogę.

Doskonale wiedziałam jak wygląda Nancy, kiedy ktoś podniesie jej ciśnienie. I tak właśnie wyglądała w tym momencie.

- Kto cię wkurzył? - spytałam kiedy właśnie schodziłyśmy po drewnianych schodkach prosto na plażę.

- Kopia Irwina... - mruknęła chowając ręce do kieszeni. O mało co nie zadławiłam się winem. Przyłożyłam rękę do ust i przełknęłam resztę alkoholu.

Preferences /5sos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz