ROZDZIAŁ 13

185 8 0
                                    

Corrine

- Co planujesz robić po powrocie do Kalifornii? - odezwał się Jack przerywając panującą między nami ciszę. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i oparłam brodę na kolanach, zastanawiając chwilę nad odpowiedzią.

- Dopiero skończyłam szkołę, więc myślę, że zrobię sobie rok przerwy i wtedy pójdę na studia a póki co... Znajdę sobie jakąś pracę. Może przyjmą mnie w barze na pełen etat. - wyjaśniłam a on skinął głową na znak, że rozumie.

Atmosfera panująca aktualnie między całą naszą czwórką była trochę napięta.
Wszystko, zależało teraz od Michaela a przede wszystkim, zależało od niego życie Jack'a.

- A ty... Czemu wybrałeś akurat taki sposób na zarabianie? - spytałam.
Ciekawiło mnie, dlaczego akurat tylu młodych facetów pchało się na miejsca w rankingu nielegalnych wyścigów.
Ile musieli zarabiać, że było to warte wystawianiu się bossowi mafii i ryzykowniu przy tym swojego życia?

- Moja sytuacja w przeszłości nie bardzo pozwalała na inny sposób zarabiania... Trafiła się okazja... To skorzystałem. - wyjaśnił - Potrzebowałem kasy po śmierci brata. - dodał i odstawił szklankę z whiskey na stół - Connor! - krzyknął odwracając się w stronę drzwi, tak jakby chciał zmienić temat.

- Connor pyta co - w drzwiach stanął Zack, opierając się na kiju od mopa i otarł pot spływający z czoła, dłonią.

- Spytaj za ile będzie placek - powiedział brunet.
Blondyn westchnął głośno, przewracąc oczami i zniknął za rogiem. - Chciałbym zjeść ten ostatni placek w życiu zanim jutro dopadnie mnie Daniels... - chłopak uśmiechnął się krzywo a wtedy w drzwiach ponownie stanął Zack.

- Powiedział, że macie dać mu spokój i jak będzie to was zawoła. - odetchnął głęboko opierając się plecami o futrynę i momentalnie zamarł. - Chyba mamy gości... - wskazał głową na zbliżające się z naprzeciwka dwa samochody. Sucha ziemia trzaskała pod ich ciężarem, a za sobą zostawiali kłęby kurzu. - Czyżby pan Clifford? - spojrzał na Jack'a który od razu ożył i wyglądał conajmniej na zadowolonego z pojawienia się Michaela.

- Tak, możesz przygotować broń. - rzucił przez ramię, kiedy samochody zatrzymały się gwałtownie, parę metrów od nas.

Dosłownie kilka sekund później drzwi czerwonego McLarena, które należało do Michaela otworzyły się a moim oczom ukazał się nikt inny jak właśnie mój kuzyn. Tuż za nim stanął Ashton, ksiądz i wysoki brunet, natomiast z drugiego samochodu wysiadł Calum, Luke i dwóch chłopaków, których nie kojarzyłam.
No cóż, pojedynek raczej nie był zbyt wyrównany. Trzech na siedmiu?
Brzmi ciekawie.

- Kogo to moje oczy widzą! - krzyknął Jack schodząc po schodkach i uśmiechnął się szeroko, zatrzymując się tuż przed Michaelem. - Czekałem na ciebie Mike.

- Jesteś bezczelnym dupkiem Martinez.
Nie mogłeś wymyśleć czegoś innego, tylko musiałeś wplątywać w to moją kuzynkę? Po co ci to wszystko? - syknął Mike zerkając w moją stronę.
Ktoś złapał mnie za nadgarstek a tym kimś był Zack.

- A tobie? Po co ci te wszystkie napady i miejsca w rankingach? - spytał jednak kiedy nie uzyskał odpowiedzi, dokończył - Dla kasy Clifford, dla kasy. - Tuż obok mnie, stanął Connor w białym fartuchu, trzymający miskę i trzepaczkę, którą ubijał jajka.

- Co się dzieje? - szepnął nachylając się w moją stronę.

- Będą się bić - wyjaśniłam a on, nie przestając mieszać, skinął głową.

- Pora na wymianę. Dawajcie księdza. - Jack skrzyżował ręce na piersi a ja z zaciekawieniem przyglądałam się całej sytuacji.

- Najpierw Corrine, później ojciec M. - powiedział Calum a moją uwagę momentalnie przykuł pędzący w naszą stronę, srebrny pick up.
Niemal sekundę później, zatrzymał się, gwałtownie zarzucając tyłem w bok.
Ze środka wysiadła Nancy. Blond włosy niechlujnie opadały jej na twarz a zielone oczy, wpatrywały się w Jack'a przenikliwym spojrzeniem.
Zmierzała w naszą stronę skupiając na sobie uwagę wszystkich zebranych a w prawej ręce, trzymała broń.
Kulała, spod nogawki, krótkich czarnych spodenek wystawał kawałek bandaża.
Co utwierdziło moje przekonania, że to ją postrzelił Zack. Jednak byłam wdzięczna temu, kto udzielił jej pomocy i nie wykrwawiła się na pustyni.

- Wayland do cholery miałaś zostać z Haroldem! - krzyknął Ashton, jednak ona nie bardzo się nim przejęła. Z zaciętym wyrazem twarzy stanęła parę kroków od schodków, prowadzących na werande.
Widziałam jak Michael mówi coś przez ramię do Luke'a który zaraz po tym złapał blondynkę za ramiona.

- Harold nie nadaje się na opiekuna. - powiedziała wyszarpując się.

- Jestem w stanie w to uwierzyć ale Nan to nie miejsce dla ciebie... - powiedział Luke starając się odciągnąć ją na bok.

- Dla niej też nie... - syknęła wygrywając się.

- Nie mam czasu na pogaduszki Cliff. Dajesz księdza, ja oddaje twój skarb i po problemie. Bez żadnych ofiar. Później możemy iść razem na piwo. - odezwał się Jack, krzyżując ręce na piersi. Ignorując dalszą wymianę zdań między Michaelem a Jackiem i fakt, że Ashton oberwał od bruneta tuż po tym jak, chciał go obezwładnić, spojrzałam na Nancy która podeszła nieco bliżej, zaraz po tym jak Luke rzucił się na pomoc Ashtonowi.

- Puść ją frajerze, który postrzelił mnie na pustyni, myśląc, że go nie widać. - powiedziała i powoli podniosła drżącą rękę w której trzymała broń, do góry i położyła palec wskazujący na spuście.

- Po pierwsze, miałem zajebistą kryjówke a po drugie cofnij się, bo mam mop. - odpowiedział Zack, jedną ręką wciąż trzymając mnie za nadgarstek natomiast w drugiej trzymał mop, którym aktualnie celował do dziewczyny.

- Nie bawi mnie to. Puść ją bo strzele ci w jaja. - Nancy wyglądała na opanowaną, jednak do czasu. Teraz zaczynała się denerwować a zdradzały ją drżące ręce. - Nie żartuję - dodała, a Zack zaśmiał się kpiąco.

- Niezły żart. Założę się, że nawet nie masz odwagi, żeby nacisnąć spu... - przerwał mu właśnie wystrzał z broni.

Moje serce zatrzymało się na kilka sekund i już myślałam, że to ja zostałam postrzelona lub, że wystrzelił któryś z chłopaków, jednak z transu wyrwał mnie dopiero huk, spowodowany upadkiem Connora.
Na jego białym fartuchu, zaczęła pojawiać się rosnąca plama.
Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz i aż zrobiło mi się niedobrze.
Miska, którą chłopak wcześniej trzymał w rękach, leżała tuż przy jego głowie a cała zawartość znalazła się na podłodze.
Zack puścił mój nadgarstek i momentalnie rzucił się na pomoc Connorowi.
Sama też chciałam to zrobić, kiedy nagle zostałam mocno szaronięta w bok i zupełnie odciągnięta od domu.

-Nancy lepiej jedźcie  - powiedział pośpiesznie Calum popychając mnie na siedzenie srebrnego Pick upa, kiedy na miejscu kierowcy siadła blondynka. - Czekajcie na nas w Sydney - skinął głową, posyłając mi krótkie spojrzenie i zatrzasnął drzwi, kiedy Nancy odpaliła silnik.

- Co?! Co wy robicie?! Zaplanowaliście to?! Zatrzymaj się! Musimy mu pomóc! - krzyknęłam, nerwowo szarpiąc za klamkę, kiedy dziewczyna ruszyła. Niestety, lub stety drzwi same blokowały się na czas jazdy i nie można było ich otworzyć. - Nancy! - syknęłam kiedy dziewczyna niereagowała na moje próby zwrócenia na siebie uwagi. - Nan!

- Uspokój się. Jego koledzy na pewno się nim zajmą... Ten blondyn jakoś nie przejął się za bardzo, kiedy zostawił mnie wykrwawiającą się na pustkowiu. - powiedziała spokojnie jednak widziałam poczucie winy, wymalowane na jej twarzy. - A ty jesteś bezpieczna... - przełknęła gulę, którą miała w gardle i zerknęła na mnie kątem oka.

- Czy ty go zabiłaś? - spytałam wciąż mając przed oczami ogromną plamę krwi na fartuchu chłopaka.

*****************
Jak myślicie? Connor przeżyje, czy ofiar będzie więcej? No i jak skończy się historia ojca M? 🤔
Wszystkiego dowiemy się w następnym rozdziale 💁🏿‍♂️

Niestety za tydzień wracamy do szkoły więc pewnie rozdziały będą pojawiać się nieco rzadziej ale wyczekujcie bo będzie się dużo dziać!
W planach mamy już nawet drugą część 🤭

Preferences /5sos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz