17.

10.1K 592 1.4K
                                    

Bądźcie dla mnie łaskawi, bo strasznie nie podoba mi się to, co jest tu napisane.



Kolejne dwa dni były dla mnie istną torturą. Nie byłem w stanie nawet zbytnio przejmować się w pracy wybrykami swojego partnera przez to, jak potworna niepewność ciążyła mi na sercu, ilekroć myślałem o Harrym.

Chłopiec nie pisał - nie dzwonił, jakby przepadł. Postanowiłem dać mu czas, bo przecież sam twierdził, że to, co mu wyjawiłem to nic złego i samotność jest tym, czego potrzebuje. Nie mogłem być aż tak zdesperowany. Właśnie to powiedział mi Liam, kiedy przyszedł do mojej firmy dzisiaj rano. Rozmawialiśmy i opowiedziałem mu o wszystkim, co miało miejsca. Po rozmowie z przyjacielem było mi trochę lepiej, ale nie wystarczająco, by dać sobie spokój.

W dodatku martwiłem się ciągle o Amelię.

Bez niej było cicho i pusto, ale w końcu niedzielnego wieczoru mogłem odebrać ją od matki.

Miałem nadzieję zająć jakoś swoje skołatane myśli towarzystwem mojej cudownej córeczki, którą odebrałem około dziewiętnastej.

– Jak było u mamy, skarbie?

Siedzieliśmy przed telewizorem. Włączyłem jakieś bajki i obejmowałem Amelię, która się do mnie łasiła. Dwa dni bez mojej kruszynki to jednak było zbyt wiele, dla nas obojga. Zbyt bardzo się za sobą stęskniliśmy o teraz oboje potrzebowaliśmy uwagi. Ja z powodu nieudanego romansu, w Amy z powodu braku porozumienia z matką. Widziałem po niej, że jest nieszczęśliwa przed wyjazdami nie do Danielle i po.

– Fajnie. Tylko mama była znowu smutna i niezbyt miła – wyjawiła sennie, sięgając po truskawkę. Wzięła owoc z miski, która leżała między nami i zajadała głośno.

– Smutna? – powtórzyłem jej słowo. – Chwila... – zmarszczyłem brwi. – Niemiła dla ciebie?

– Może to przez tego pana – stwierdziła. – Ty tatusiu też bardzo mało się uśmiechasz.

– Jak to mało? – spytałem ją, całując jej ciepły policzek. – Ciągle sprawiasz, że się śmieje.

– Ale ty nie chcesz się uśmiechać – wzruszyła ramionami. – Wyglądasz jakbyś płakał, bo masz takie oczka czerwone. Płakałeś, tatusiu?

– Nie, kochanie. Jestem tylko zmęczony po pracy – pokręciłem przecząco głową, zgodnie z prawdą. Oparłem się wygodniej na kanapie, spoglądając na telewizor. – A jak było dzisiaj w przedszkolu?

– Tato, ja w niedzielę nie chodzę do przedszkola... – zmarszczyła brwi, a ja miałem ochotę trzepnąć się w głowę.

– Przepraszam, zapomniałem – zaśmiałem się nerwowo.

– Ale jutro już idę.

– I po jutrze też – połaskotałem ją pod pachą. – Będziesz chodziła do przedszkola kolejne pięć dni. Może poćwiczymy liczenie, co?

– Ale ja umiem przecież liczyć bardzo ładnie! – marudziła.

– Jak nie chcesz to nie – ścisnąłem jej nos dwoma palcami.

– No dobra – fuknęła, klepiąc mnie bo dłoni. – Jeden... dwa... trzy...

Aż doliczyliśmy wspólnie do stu. W trakcie tego znów myślałem o tym, że fajnie byłoby mieć kogoś, kto skarciłby mnie za jedzenie lodów w zimie, nie ubieranie kapci w chłodne dni i brak kremu z filtrem w okresie letnim. To były takie drobne rzeczy, których od zawsze pragnąłem. Po prostu chciałem być kochany, nie mogę ciągle być sam w życiu.

Daddy • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz