Epilog

10.5K 617 1.2K
                                    

– Amelia, przysięgam, że jeśli w tej chwili nie zniżysz wobec mnie swojego tonu, w tej dyskusji nie pomoże ci nawet Harry! – wrzasnąłem, czując jak moja szyja zaczyna pąsowieć ze złości. Dłonie się pociły, a żyły wręcz pulsowały od prędkości, z jaką płynęła w nich gorąca krew.

Wziąłem wdech i wydech, a to wciąż gówno działało.

Ale, co mam rzec? Nie sądziłem, że wychowanie nastoletniej dziewczynki może być jeszcze trudniejsze, niż myślałem. Jak widać z wielu rzeczy musiałem nie zdawać sobie sprawy.

Amelia miała dopiero jedenaście lat, a kłótnie między nami występowały średnio raz dziennie. Kłóciliśmy się o byle bzdety, a najgorzej się działo, kiedy Harry'ego nie było w pobliżu. Amelia nie miała za kim się chować i nie miał jej kto bronić. Korzystała z tego, że jej lepszy tatuś był w pracy, a ten stary dupek, czyli ja, jest idealny do powkurwiania go.

Teraz dotarło do mnie, że za bardzo ją rozpieściliśmy, przez co mam na myśli: Harry ją rozpieścił.

– Ty ciągle mi na nic nie pozwalasz i nie mogę robić tego, co mogą inni w moim wieku – burknęła. – Nic dziwnego, że wszyscy mają mnie za dziwoląga. Przez ciebie!

– Nie mów tak. Ja po prostu o ciebie dbam, Amy – przykucnąłem przy niej, widząc, że dziewczynka jest bliska płaczu. Tak kończyła się większość naszych kłótni. – Ktoś ci znowu dokucza? Amy, zrozum, musisz stawić temu czoła i chodzić do szkoły. Wagary i symulowanie to nie jest rozwiązanie.

– Stawić czoła? Jak!?

– Weź jednego z tych gnojków, przełóż przez ramię i-

– Tatoo! – lament córki przerwał mi, i rzeczywiście, może to, co mówiłem nie było dobrym rozwiązaniem, ale ja już naprawdę rozkładałem ramiona z bezsilności.

– Powyłamuj im mleczaki – wzruszyłem ramionami. – Skoro za mową słów nic do tych małych móżdżków nie dociera, może pięści przeczyszczą im zawory! – za cel obrałem sobie rozbawić posmutniałą dziewczynkę, choć bezskutecznie. Po dłuższej chwili milczenia, znów zrobiła swoją przygaszoną minkę i zstąpiła z nogi na nogę.

– Ja tam nie chcę chodzić, bo nienawidzę ich wszystkich! – zapłakała, ścierając swoją pierwszą łzę. – Chcę uczyć się w domu!

– Amy, przestań płakać.

– Nie! Bo ty mnie nie rozumiesz i będę. Harry mnie kocha bardziej – założyła ramiona na piersi. – Przepisz mnie do innej szkoły!

– Och, pewnie. Najpierw zmiana przedszkola, a teraz szkoła... Chcesz powtarzać klasę?

– Będę się uczyła w domu! – tupnęła nogą.

– Jeszcze raz na mnie tupnij, a otrzymasz absolutny zakaz dostępu do internetu!

Zanim Amelia mogła rozchylić swoje paskudne usteczka, w domu rozbrzmiał się brzdęk rzucanych na komodę kluczy. Jakby przez echo słyszałem charakterystyczne ruchy swojego partnera. Harry nigdy nie był dyskretny wracając do domu, ale teraz to nawet mi odpowiadało, gdy jego ruchy zagłuszały męczące milczenie. Potrzebowałem oddechu, ale wzięcie go nie było takie łatwe w stanie tak silnego rozdrażnienia. 

– Co to za krzyki?! Chcecie żeby znowu mnie bolała głowa? – znikąd usłyszałem głos Stylesa, który musiał wrócić z pracy właśnie w tej chwili. Westchnąłem ciężko, wstając na równe nogi, gdy dziewczynka naprzeciw mnie pociągnęła nosem. – Co się stało, rozgwiazdko? – spytał ją, wchodząc do kuchni, co skwitowałem zasuszonym parsknięciem.

Daddy • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz