28

2.5K 99 21
                                    

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

Wsiedliśmy do windy, jednak przed oczami widziałam czarne plamki, które zaczęły się powiększać, a po chwili upadłam na zimne płytki.

FINN

Widziałam Rose, która upadła, a ja nic nie mogłem zrobić. Stałem i patrzyłem się na jej ciało, które leżało i nie dawało żadnych oznak życia.
Podbiegła do nas pielęgniarka i zabrała Rose na wózek po czym odjechała i zniknęła za rogiem pokoju.
Otrząsnęłem się i poszedłem za pielęgniarka. Zamknęli drzwi więc nie mogłem nic zobaczyć ale usiadłem przed salą i napisałem do Jack'a.

Do : Jack
Zemdlała.
Od : Jack
Co jak to? CO SIĘ STAŁO
Do: Jack
Nie wiem wychodziliśmy z windy i nagle upadła. Martwię się o nią, czekam na jakiekolwiek informacje.
Od: Jack
Pisz co się dzieje jakby co. Wszyscy już poszli, zostałem z Sadie i Calebem posprzątać. Trzymaj się.
Do : Jack
Dzięki.

Siedziałem już dobrą godzinę. Patrzyłem się na ścianę, która wydawała sie interesująca. Nie wiedziałem co się dzieje. Co jeżeli z Rose jest źle? Co jeżeli już jej nie zobaczę? Co jeżeli odeszła?
Usłyszałem wychodzącego lekarza, więc wstałem jak poparzony.
- Co z Rose? Żyje? - zaczęłem mówić szybko wymachując rękami.
- A pan jest? - lekarz zdjął okulary i spojrzał się na mnie.
- Chłopakiem Rose. Co z nią?
- Wszystko w porządku. Zemdlała w powodu dużej utraty krwi, jej ręka na razie jest zszyta, ale wydrowieje.
- To dobrze. Dziękuje. - kamień spadł mi z serca, uśmiechnąłem się i wszedłem do sali.

Na wielkim łóżku leżała Rose. Widać, że spała i była zmęczona. Jej sukienka leżała obok, a sama była ubrana w szpitalne ubrania. To wszystko było straszne. Ten specificzny zapach szpitalu, te pikające urządzenia i wszystkie kabelki przyprawiały mnie o dreszcze.
Podeszłem do Rose i pocałowałem ją w jej mały, uroczy nosek. Pogłaskałem ją po policzku i odgarnąłem kosmyk włosów opadających jej na czoło. Moja mała Rose, taka bezbronna. Nie wiem co bym zrobił gdyby jej zabrakło. To ona otworzyła mi drzwi na przyszłość.
Usiadłem na fotelu w rogu i spoglądałem na nią, jednak zasnęłem nie wiedząc kiedy.

ROSE

Obudziłam się słysząc pikanie jakiegoś urządzenia. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jestem w dotąd nieznanym dla mnie pomieszczeniu. Spojrzałam się w prawo i zobaczyłam sukienkę, spojrzałam się w lewo i zobaczyłam Finn'a w garniturze, który smacznie spał na fotelu. Byłam ubrana w jakieś dziwną białą bluzkę, a na mojej ręce widniały szwy i bandaż. Moja głowa wciąż bolała, ale nie wiedziałam od czego.
Leżałam jeszcze chwilę, a Finn wstał cały zdyszany i mokry.
- Co się stało?
- Przyśnił mi się zły sen. Bardzo zły.
- Spokojnie to tylko sen.
Finn podszedł do mnie i dał buziaka w policzek, a ja uśmiechnęłam się i przesunęłam aby usiadł obok mnie.
- Jak to się wczoraj stało?
- Wychodziliśmy z windy, a ty zemdlałaś, więc zabrała cię pielęgniarka, a ja spanikowałem i nadal stałem patrząc się na podłogę. Lekarz powiedział, że to przez utratę krwi ale wyzdrowiejesz.
- Co z imprezą? Musimy tam wrócić i posprzątać wszystko, nie zostawimy sali w takim stanie.
- Spokojnie Jack, Sadie i Caleb zostali. Pisałem z nim jeszcze dziś.
Rozmowę przeszkodził nam lekarz.
- Dzień dobry Rose. Dobrze się czujesz?
- Tak, jest już lepiej.
- A teraz przepraszam cię, będę musiał wykonać badania czy wszystko jest w porządku i potem cię wypiszę. Na razie proszę wyjść.
Finn pokiwał głową i pomachał mi mówiąc, że pojedzie mi po ubrania i zaraz wróci.

Po badaniach kontrolnych chłopak wszedł z torbą ubrań i postawił obok mnie.
- Czyżbyś nie wiedział co masz wziąć więc wrzuciłeś to co było na widoku?
- Otóż to. - uśmiechnął się i zaczął wyjmować ubrania, a ja wybrałam białą bluzkę na ramiączka i szare dresy.

Przebierając się w lustrze zobaczyłam, że mam na czole siniaka, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Zdjęłam gumkę z ręki i zrobiłam koka.
Wychodząc zabrałam swój telefon i torbę, która zaraz po wyjściu wziął ode mnie Finn. Podpisałam potrzebne dokumenty, podziękowałam i wyszłam.
Przed drzwiami szpitala stał Jack, który chodził w kółko i nad czymś myślał.
- Rosaline! Nic ci nie jest? - podbiegł do mnie i wyściskał najmocniej jak umiał.
- Jack. Nie. Mogę. Oddychać. - zaśmiałam się i złapałam oddech.
- Ah tak przepraszam.
- Przepraszam, że wczoraj na ciebie nakrzyczałam. Wiem, że chciałeś dla mnie dobrze ale ja byłam uparta.
- W porządku. Ważne że jest wszystko dobrze z tobą.

Podeszliśmy do auta w którym siedziała Patricia i kiedy mnie zobaczyła wybiegła.
- Wszystko dobrze? Boże przepraszam, że nie było mnie wtedy. Rose naprawdę przepraszam. - trzymając mnie za ramiona mówiła prawie płacząc.
- Spokojnie Patricia. Jest wszystko dobrze.
- Rodzice mnie zabiją.
- Nie dowiedzą się. Wracamy? - pocieszyłam ją biorąc jej rękę w swoją.
- Tak, tak. - obdarzyła mnie słabym uśmiechem i otworzyła mi drzwi.

Dojechaliśmy do domu koło godziny 13, a przed domem na schodach siedziała Sadie.
- Matko nic ci nie jest Rose?
- Nie, po raz 100 dziś. Spokojnie żyje naprawdę. Dziękuje za troskę.
- Wyrwę kudły tej Sam. Nienawidzę jej że przez nią byłaś w szpitalu.
- Sadie nie rób nic głupiego czego masz żałować. - przytuliłam przyjaciółkę i zaprosiłam każdego, żebyśmy usiedli i w spokoju porozmawiali. 

Wchodząc dostałam telefonem ze szpitala. I w tym momencie mój świat się zawalił.

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

𝐜 𝐢 𝐭 𝐲  𝐛 𝐨 𝐲 | 𝐟 𝐢 𝐧 𝐧  𝐰.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora