Rozdział 6

689 22 7
                                    

Luty minął Milenie bardzo szybko. To uczelnia to skoki w weekend. Zawsze miała coś do roboty. Musiała przetrwać też dogadywania Magdy i jej „przyjaciółek". Od tamtej pory spała z rękawiczkami położonymi pod poduszką. Wyjazd do Norwegi zbliżał się wielkimi krokami a Milena była coraz bardziej podekscytowana.

*************************************

Dzień przed wylotem Milena ustawił budzik na 6.00 rano. Samolot miała dopiero o 8.30. Wstała rano jak zwykle ubrał ciepłą białą buze i czarne spodnie. Zeszła do kuchni, wypiła kawe  ale nie było już czasu na oglądanie telewizji tak jak co ranek. Po wypiciu kawy Milena wzięła swoją małą walizke i mama podwiozła na lotnisko.
- Uważaj na siebie - powiedziała mama do Mileny.
-Mamo... przecież nie jestem już mała. Ale obiecuje będę - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi od samochodu. Wyciągnęła swoją mała walizke z bagażnika i powolnym krokim weszła na teren lotniska.
Odrazu poszła na odprawe i przeszła ją bez zadnych problemów. Miała jeszcze dużo czasu do swojego loty więc usiadła na krześle przed dużą przeszkloną ścianą. Od czasu do czasu startował lub lądował jakiś samolot. Więc Milena pomiędzy czytaniem swojej ukubionej książki mogła popatrzeć na samolot.

Po godzinie dziewczyna usłyszała jak mówią przez megafon:
- „ Osoby lecące do Olso proszone są o podejście do bramki numer 6.

Milena schowała ksiązke do swojego podręcznego plecaka i podeszła pod bramke numer 6. Pokazała paszport i weszła na poklad samolotu. Miała miejsce A rząd 22. Czyli siedziała zaraz przy oknie. Kiedy popatrzyła orzez malutkie samolotowe okienko widziała skrzydło samolotu.

Lot minął Milenie bardzo dobrze. Wyglądała co jakiś czas przez okno i podziwiała widoki. Niebo było bezchmurne. Dziewczyna była zachwycona.

Koło niej siedziała bardzo miła pani która od czasu do czasu zagadywała do Mileny. A że dziewczyna był nieśmiała trudno było jej podtrzymać rozmowe. Pani była w podeszłym wieku. Na oko miala nie mniej niż 55 lat. Miała brązowe któtkie włosy ścięte na „chłopczyce". Brązowe oczy i usta wymalowane czerwoną szminką. Była przy kości i chyba lubiła dobrze pojeść bo kupiła sobie dwa donaty i zjadła je w mniej niż 5 minut.

Po półtorej godziny lotu Milena wylądowała szczęśliwie na lotnisku w Oslo skąd miała ją zabrać taksówka.

Kiedy odebrała swoją walizke wyszła przed cały budynek szykać idpowiedniej taksówki. Na parkingu stał mężnyzna z kartką na której było napisane Milena.
Milena nieśmiało podeszła do taksówkarza a ten zapytał:
- Milena Lewandowska?
-Tak... - odpowiedziała i kiwnęła głową.
- To prosze niech panienka wsiada... - otworzył Milenie drzwi i wziął jej walizke do bagażnika. Dziewczyna zdziwiła się troche że taksówkarz mówi po Polsku. Myślała że będzie musiała rozmawiać po angielsku.

Milena niepewnie wsiadła do taksówki i powiedziała mężczyźnie adres hotelu który był w centrum Oslo.
-Będziemy tam za około 15 minut.
-Dobrze... nie ma sprawy - powiedziała dziewczynani ruszyli w droge.
Po drodze taksówkarz wypytał Milene jak się leciało? Czy nie miała uprzykszającego sąsiada? Milena zaśmiała się i powiedziała:
-Jeśli starszą Panią która dużo mowi można zaliczyć do uprzykszającej osoby. To ta miałam takiego sąsiada.

W centrum Oslo były nieduże korki więc do hotelu dojechali nie za 15 minut tylko za 25 minut.
-Dziękuje bardzo za transport. Ile się należy? - zapytała Milena
-Ślucznotki jeżdżą za darmo... - powiedział taksówkarz i odjechał.
Milena zignorowała to i podeszła do hotelowej recepcji.
Zameldowała się i poszła do swojego pokoju z numerem 631.

Pokój był malutki ale padowałanw nim bardzo fajna atmosfera. Białe ściany i białe panele podkreślały czystość tego miejsca. Szara kanapa z puchatymi poduszkami i militkim kocykiem to jeden z elementów salonu w którym znajodwał się jeszcze duży wiszący na ścianie telewizor i stół z czyerema krzesłami. Kuchnia była mała ale również miała swój klimat. Utrzymywała się jak całe mieszkanie w kolorach bieli i szarości.
W sypialny było duże małżeńskie łoże a na ścianie było tapeta imitująca białą cegłe.
W łazience była duża wanna ale i prysznic znalazł tam swoje miejsce.
Z salony można było wyjść na taras z którego widać było centrum Oslo i wzgóże hollmenkolen na którym była skocznia.

Zadzwoniła jeszcze do rodziców że jest już w Norwegii i wyszła by zająć sobie dobre miejsce na trybunach. Była bardzo podekscytowana że znowu , chociaż z daleka, zobaczy Kube...

W ten dzień Kuba był w wyjątkowo dobrym humorze.
-Kuba! Czemu ty taki szczęśliwy? Dawno cię takiego nie widziałem... - zaśmiał się Stefan
- Nie wiem własnie... czuje że coś dobrego się dzisiaj stanie...

Kuba w głębi duszy czuł że ta dziewczyna ze skoczni w Zakopanem jest niedaleko... potem dopiero zdał sobie sprawe że on jest w Norwegii... a ona pewnie w Polsce.

Uśmiech znaczy wiele...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz