Opiekun - Epilog

120 14 6
                                    


— Znowu to samo...

Sayuri spojrzała na Kirę z wściekłością, ale ten nie wyglądał na przejętego jej stanem emocjonalnym.

— No daj spokój, Sayuri. Po co mam słuchać kolejnego monologu? Ile razy mówiłaś mi, że pójdziesz do Gaary i mu wygarniesz? — Chłopak uśmiechnął się pod nosem, gdy patrząc z góry, dostrzegł jej rumieniec. — Nie pójdziesz i nie wygarniesz, a ja i Nanami do końca życia będziemy z tobą w drużynie geninów, bo szanowny Kazekage-sama nie pozwoli ci samej nawet butów zawiązać.

Sayuri stanęły łzy w oczach, ale za nic nie chciała pokazać, jak bardzo ubodły ją słowa przyjaciela. Chciała krzyczeć z wściekłości, kiedy dostrzegła trumf w jego spojrzeniu. Nie mogła całkiem skapitulować.

— Teraz pójdę do Gaary i zażądam, żeby wyraził zgodę na nasz egzamin.

— W sumie, to może się nie ośmieszajmy — mruknął Kira i zmierzwił dłonią swoje krótkie, czarne włosy. — Kto to widział piętnastolatków, co jeszcze ani razu nie próbowali zdać na chuunina. Dzieciaki nas wyśmieją.

Zatrzymali się w miejscu, w którym zazwyczaj ich drogi się rozchodziły. Sayuri szła do posiadłości Kazekage, a Kira po wyjściu z obszarów przeznaczonych na treningi, kierował się do dzielnicy mieszkalnej. Brakowało Nanami, która jeszcze nie mogła brać udziału w treningach. Została zraniona na misji, ale prognozy były całkiem niezłe i już zapewne niedługo do nich dołączy.

Kira westchnął cicho.

— Po prostu pogódź się z tym wszystkim — powiedział z nikłym uśmiechem. — Nasz Kazekage nie pozwoli, żeby coś ci się stało, a wyższy stopień oznaczałby, że nie miałby jak tłumaczyć przed Radą, że sensor z taką ranga nie może chodzić na poważniejsze misje.

— Wiem... — wyszeptała Sayuri. — Ale ty i Nanami...

— Serio daj spokój. Ostatecznie mam płacone jak każdy shinobi, ale nie grozi mi śmierć na naszych misjach. Zawsze to pocieszenie, że dożyję starości.

— Naprawdę nie masz mi tego za złe?

— Pewnie, że chciałbym zrobić coś więcej niż patrole pustyni na granicy z Konohą. — Puścił jej oczko. — Z drugiej strony mamy więcej czasu na treningi i na sparingach z innymi widać, że wcale nie odstajemy...

— Przepraszam, Kira.

— Chyba jesteś głucha. — Chłopak przewrócił oczami. — Lepiej już spadam, zanim cię uszkodzę. Do zobaczenia!

Sayuri z ciężkim sercem ruszyła do domu. Zbyt często miała wyrzuty sumienia z powodu Kiry i Nanami. Doskonale wiedziała, że oboje byli na o wiele wyższym od niej poziomie. Znała też powód takiego doboru jej partnerów z drużyny.

Lata temu, kiedy Gaara został Kazekage, a ona naciskała, by zapisał ją w końcu na listę shinobi, ten złamał się. Tak przynajmniej sądziła, dopóki nie spotkała Kiry i Nanami. Oni trenowali na poważnie o wiele dłużej niż ona i, co najważniejsze, zdecydowanie wybijali się na tle ich rówieśników. Kiedy wykonanie podstawowych technik było dla niej szczytem możliwości, oni opracowywali własne, bojowe techniki. Kiedy miała problem z treningiem wytrzymałościowym i po przebiegnięciu kilku kilometrów nie mogła złapać tchu, oni ze zniecierpliwieniem czekali na nią.

Nie miała wątpliwości, że Gaara chciał dobrze i w tej dwójce upatrzył sobie jej strażników, ale... Nie rozumiał wielu rzeczy. Nie rozumiał, jaki wstyd towarzyszył jej przez te wszystkie lata. Nie rozumiał, jak ogromne miała wyrzuty sumienia, że hamowała ich rozwój. Nie rozumiał, że to, co w jego oczach było wygodnym fortelem, dla niej było ciężką próbą. Nawet ich sensei istniał jedynie w teorii. Na papierze zapisany był Arata-sensei i faktycznie, czasem się pojawiał, ale najczęściej robił to, co wszyscy pozostali wyżsi rangą shinobi – symulował i unikał obowiązku jak ognia.

Gaara x OC "Opiekun"Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora