Rozdział 2

1.9K 242 183
                                    

Minął tydzień, odkąd Lan XiChen wybrał się do Przystani Lotosów. Czas płynął spokojnie, w swoim opanowanym rytmie. Co prawda nocą ten spokój był burzony przez dziwne odgłosy, dobiegające z jingshi. Zewu - jun naprawdę nie chciał wiedzieć, co takiego wyrabia Wangjiu i Wei Wuxian, ale odpowiedź nasuwała się jeszcze przed zadaniem pytania. Prawdopodobnie przyczyną tego była publiczna deklaracja Patriarchy, że naprawdę chciał przespać się z Lan Wangji. Żal mu było tylko biednych młodzików, którzy tracili obraz poważnego i niedostępnego HanGuang - juna.

Chciał jeszcze chwilę się tym pomartwić, jednak do ogrodu zawitał jeden z młodych kultywatorów.

W dłoni trzymał kawałek pergaminu i pochylał się delikatnie, oddając formalny pokłon. Lan XiChen zawsze uśmiechał się, gdy to widział. Z jakichś powodów wydawało mu się to urocze, szczególnie, gdy juniorzy robili to z nabożną czcią.

- Przyszedł list do panicza Lan. - odezwał się młody chłopak, podchodząc do Jadeita.

Lider GusuLan skinął w odpowiedzi głową i odebrał wiadomość, odsyłając kultywatora.

Na pergaminie dumnie błyszczał kwiat lotosu, choć pismo wydawało się być niechlujne, a znaki miały różną wielkość. Wyglądało to jak pismo dziecka, które dopiero poznaje alfabet.

Lan XiChen szybko zrozumiał, że list wysłał ktoś niewykształcony, a jedyną taką osobą, która miała z nim kontakt, była służąca w Przystani Lotosów, która obiecała informować go o stanie zdrowia Jiang Chenga. Rozłożył więc czym prędzej pergamin i usiadł na trawie, zamiatając rękawem pyłek z kwiatów i łakocząc uszy niesfornych królików. Jedna z puchatych śnieżek wdrapała mu się na kolana, a on bezwiednie wplótł długie palce miedzy puszystą sierść, zaczynając pieścić zwierzątko.

List zawierał porażającą ilość błędów, jednak Lan XiChen był zdeterminowany, by dowiedzieć się, co ma mu do przekazania kobieta.

"Drogi Paniczu Lan,
Panicz Jiang czuje się już dużo lepiej, choć nadal zdarza mu się gorączkować. Może jednak już spinać włosy w kok, czy też straszyć juniorów swoją niezadowoloną miną. Ostatni raz zemdlał trzy dni temu. Zranił sobie wtedy ramię, gdyż upadł wewnątrz łodzi rybackiej, która pełna jest ostrych sprzętów i nie zawiera tyle miejsca co okręty wojenne. Przez to często ma problem z podnoszeniem ciężkich przedmiotów i zwykle kończy na ziemi, powalony skrzynką ze strąkami lotosu. Jednakże jego sprawność umysłowa nie zostawia miejsca na krytykę, więc z pewnością mogę uznać, że nasz lider jest gotowy na przyjęcie panicza w Yunmeng."

Lan XiChen uśmiechnął się pod nosem, w głowie już mając upartą twarz mężczyzny, który ostatnio zbyt często dreptał w jego umyśle. Nie żeby Jadeit narzekał. W głębi duszy uwielbiał wyobrażać sobie Jiang Chenga w rozpuszczonych włosach. Uwielbiał podziwiać jego łagodne oblicze i wracać do wspomniania dotyku jego delikatnej dłoni, tak niepodobnej do dłoni mężczyzny.

Jednak choć brzmi to niezwykle, to nie była to jeszcze miłość. Prędzej fascynacja. Lan XiChen przecież ujrzał nowe, nieodkryte piękno. Naturalnym było, że chciał się trzymać jak najbliżej wyjątkowego okazu.

Wstał z ziemi, uprzednio odstawiając królika albinosa i ruszył do wuja. Pewnym krokiem wstąpił do jednego z pawilonów i złożył pokłon.

- Chciałbym prosić, byś zajął się opieką nad Zaciszem Obłoków podczas mojej nieobecności, wuju. - odezwała się łagodnie i cicho, a jednak słychać go było głośno i wyraźnie.

Lan QiRen przyglądał mu się zainteresowany, choć z jego twarzy nie opadła maska obojętności. Nadal miał chłodne, wyrafinowane spojrzenie i nieruchomą kozią brudkę, która nie zmieniała swojego ułożenia nawet w najstraszniejszym huraganie.

Pierwszy Dotyk ~ Jiang Cheng x Lan XiChen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz