miałam usta wąskie, proste
wątłe ciało
nędzny kokbyła wiosna
było lato
i tak minął cały rok
była jesień
zima srogaa śmierć darem jest od boga
umrą wszyscy na tej ziemi
ślepi, sprawni, chorzy, niemi
umrze młoda, umrze stara
tylko mnie ocali wiaradla tej wiary i dla boga
żyłam nędznie na odludziu
byłam skromna, byłam dobra
bogobojna i uboga
miałam dzieci z sierocińca
ktoś wyrzucił je na bruk
i te dzieci ciche, biedne
przeszły przez mój płaski próg
wzięłam siostry i ich brata
nie wiedzieli, czym jest grzech
więc odcięłam ich od świata
i karciłam
diabłów trzechnie zaznali smaku szkoły
mieli siedzieć w samotności
nie pisali, nie czytali
bóg nauczył ich mądrościjeździliśmy na przejażdżki
po pagórkach i wyżynach
ja siedziałam, prowadziłam
i ciągnęłam ich na linach„drogie dzieci, och kochane
nie zastąpię wam rodziny
bo was czyste zło zrodziło
wy parszywcy z szumowiny"byłam dobra jak zbawiciel
byłam dobra tak jak bóg
przywiązałam ich do krzesła
wtedy nie męczyli nógi siedzieli i krzyczeli
na odludziu nikt nie słyszał
oni darli się złośliwie
a na dworze była ciszażeby zedrzeć im ze skóry
naznaczenie, grzech i brud
tarłam skórę
tarłam do krwi
aż do strupów, ropy, grudby nie mieli piętna grzechu
i by zaszyć ich w tej ciszy
zamykałam ich w stodole
gdzie leżeli pośród myszyw tej stodole szczury
tworzyły własny krąg
zaś oni wszy mieli
nie myli rąkpiasek ropiał w ciętych ranach
czarne sińce na kolanach
mieli od tortur i od klęczenia
wszędzie ropnie i zakażeniaumrą wszyscy na tej ziemi
ślepi, sprawni, chorzy, niemi
umrze młoda, umrze stara
a tych diabłów spotka kara
i otworzę im oczy na wiarę
wydłubię zaś oczy na świateunice spry
kara: 14 lat