Rozdział 9

326 28 2
                                    

- Zostań na moment. - Rozkazał mężczyzna gdy zebrany tłum zaczął wychodzić z budynku.

Czarnowłosy niechętnie przystanął w progu drzwi i skierował mordercze spojrzenie w stronę wuja. Już słyszał te szepty między uczniami. Widział spojrzenia policjantów, jednak żaden nie raczył go wyprosić. Niestety.

Gdy sala opustoszała i zostali w niej tylko Yoshida, wuj i czterech eskortujących go policjantów, czarnowłosy niechętnie zbliżył się w stronę Sakamoto.

- Czego chcesz ? - Zapytał a w jego głosie dało się wyczuć nienawiść i pogardę dla starszego.

- Nie można już porozmawiać z własnym bratankiem ? - Spojrzał wymownie w niebieskie oczy chłopaka posyłając mu tym samym szelmowski uśmiech. - nie widziałem cię w końcu pięć lat. - Skwitował odwracając na chwilę wzrok z bratanka i kierując go na obstawiających go mundurowych. - Zostawcie nas samych. - Rozkazał a ci w mgnieniu oka zniknęli za drzwiami.

- Nieźle se ich wychowałeś. - Prychnął czarnowłosy opierając się o skraj biurka i krzyżując ręce na piersi.

- Władza nigdy nie przemija. - Spojrzał wymownie na młodszego dając do zrozumienia, że dalej jest wyżej od niego. A bynajmniej tak mu się wydawało.

- Nie mam czasu na bezsensowne rozmowy. Mów czego chcesz. - Warknął gromiąc wuja wzrokiem. Nienawidził skurwiela z całego serca i najchętniej w tym momencie wjebał by mu kulkę w łeb.

- To proste Yoshida. - Zaczął brunet spokojnym tonem głosu i z niewyobrażalną pewnością siebie. - Zrzekniesz się dziedzictwa i przekażesz je z powrotem w prawowite ręce.

- Zapomnij. - Prychnął z rozbawieniem i nie zważając na nic i za równo nie chcąc więcej słuchać i widzieć tego starego chuja skierował się do wyjścia.

- Yoshida ! - Zielonooki krzyknął za nim, i gdy czarnowłosy przystanął u progu drzwi i skierował na niego znudzone spojrzenie, ten dodał z wyjątkowym rozbawieniem. - Wyjątkowo śliczny i uroczy jest ten chłopiec.

- O czym ty do cholery mówisz. - Warknął gdy jego dłoń zacisnęła się w pięść a niebieskie oczy płonęły żywym ogniem.

- Przemyśl to Yoshida. - Stwierdził rozbawiony i powoli przysiadł na skraju biurka. - Nigdy nie wiadomo co wydarzy się w przyszłości. A pamiętaj słabi zawsze giną...

Czarnowłosy nie mogąc już dłużej słuchać starucha wyszedł pozostawiając mężczyznę samemu sobie. Złość była wręcz namacalna wylewała się z niego litrami gdy kierował się do wyjścia z budynku. Był wściekły że został z tą kanalią. Był wściekły że go od razu nie zajebał. Przede wszystkim był wściekły na siebie że prawdopodobnie, nieświadomie wydał się ze swoimi uczuciami do Miko przed tym cholernym zdradzieckim starym chujem. Tylko nie wiedział jak do cholerny to zrobił, jednak jednego był w stu procentach pewien. Nie dopuści wuja do swojej własności. Nie tym razem...

Na Celowniku Mojego WzrokuWhere stories live. Discover now