28. Opowieść o miłości Człowieka z Demonem.

1.7K 92 82
                                    

Rozdział dość ważny w moim mniemaniu. Przeczytajcie go dokładnie. :P Obiecałam, że wrzucę go jeszcze dziś, więc o to jest  :D

Jakby ktoś był zainteresowany to rozdział pisałam z tą muzyką : 

https://www.youtube.com/watch?v=Gb-fQ_9UUMo

A teraz zapraszam :) 


Lucy

Miałam wrażenie, że zamarzałam już na kość. Właśnie szłam uliczkami Magnolii w tak dobrze znanym mi kierunku. Ledwo trzymałam się na nogach. Cała przemoczona i przemarznięta do szpiku kości. Co chwilę podciągałam nosem albo kichałam, a moim ciałem wstrząsały nie kontrolowane dreszcze.

Na całe szczęście żaden ze strażników mnie nie zatrzymał. Bo właściwie żadnego po drodze nie widziałam, ale nie mam co narzekać. W duszy nawet się cieszyłam, bo nie wiem jak bym im się miała wytłumaczyć...

Zastanawiałam się, czy to, co teraz robię jest odpowiednie. Czy nie spotka mnie za to gruba bura? Ale czułam się tak bardzo niedobrze, i było mi tak bardzo smutno. Chciałabym po prostu pobyć z kimś trochę, przytulić się.

Nie... ja chciałabym być przytulona przez kogoś. Poczuć czyjeś ciepło, poczuć pozytywne emocję... Tak bardzo pragnęłam by ktoś się mną, choć odrobinkę zajął. By poświecił mi trochę swojego czasu. Może to odrobinę egoistyczne, ale przecież tak bardzo ludzkie.

Swoje kroki właśnie kierowałam do mojej najlepszej przyjaciółki Levy. Wiedziałam, że na pewno bardzo się na mnie pogniewa, i zapewne spuści mi niezłą reprymendę. No i nie obędzie się bez pytań odnośnie mojego ubioru i tego, że zapodziałam swój kożuszek i buty. Tak swoją drogą, to ona mi uszyła mój kożuszek, który ja bestialsko porzuciłam gdzieś będąc na powierzchni... No nic, jakoś się będę musiała tłumaczyć. Pewnie gęsto. Ale co by nie było, była moją przyjaciółką. Taką od serca. Najbliższą. Pokrzyczy sobie trochę, a potem jej przejdzie, zresztą jak zwykle. Potupie trochę nogą z naburmuszoną miną jak to ona, ale potem napiję się ciepłej herbatki ziołowej i zapomni po jakimś czasie o całej sprawie.

Ona będzie wiedziała jak mi pomoc. Po prostu potrzebowałam się komuś wygadać i wyżalić, no a komu jak nie jej? Mogłam też iść na cmentarz do mamy, ale w obecnym stanie, prędzej zamarznę niż uda mi się tam dotrzeć. Do mamy pójdę następnym razem, jak już trochę się ogarnę.

Szłam tak oświetlonymi przez lampy uliczkami Magnolii. Co chwilę mijałam kogoś obcego, lecz kompletnie teraz nie zwracałam na nich swojej uwagi. Niektórzy dziwnie się na mnie patrzyli, inni coś cicho szeptali na mój temat pod nosem. Słyszałam jakieś kąśliwe uwagi na swój temat. No tak, musiałam wyglądać okropnie. Potargane włosy w każdą stronę świata, mokre ubrania, na dodatek szłam na boso... Moment, dlaczego ja szłam na bosaka, przecież w dłoniach niosłam buty. Przystanęłam na moment, nieznacznie się schylając, zakładając je na swoje przemarznięte nogi.

Szłam teraz zupełnie niewzruszona, a mój wzrok był jakby pusty, nie obecny. Myślami nadal byłam w Alvarez. Ja wprost nie mogłam w to uwierzyć. Okazało się, że Natsu tak naprawdę był Etherouisem. Na samo to wspomnienie i myśl zrobiłam skwaszoną minę, a na moim sercu poczułam ciężki kamień. Mocniej ściągnęłam brwi, nieświadomie zaciskając szczękę i swoje zziębnięte piąstki. Co tutaj było właściwie grane...? Natsu wcale nie wygląda na najgorszego demona na tej ziemi. Właściwie miałam wrażenie, że nawet był dla mnie miły. Skoro to on wybił 1/4 ludzkiej populacji, to dlaczego zabrał mnie ze sobą by pokazać mi festyn? Dlaczego okrył mnie swoim płaszczem i szalikiem? Dlaczego nawiązał ze mną dość normalną relację? Dlaczego ze mną tańczył...? Uratował mnie przed jakimś namolnym kolesiem. Przecież on powinien się brzydzić ludzkiego dotyku najbardziej... a jednak, pomimo tego, zrobił wszystkie powyższe rzeczy... I jak to się stało, że tak mocno się w nim zakochałam...? Co powinnam zrobić? Porozmawiać.. ? Zapytać.. ? 

Zakazana miłość [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now