Rozdział 8

10 0 0
                                    

Mieszkała tu, pod samym budynkiem przejeżdżała kilka razy w tygodniu, a sama przed sobą musiała przyznać, że pierwszy raz byłą w największym hotelu w Canyon. Największym... był po prostu najbardziej rozrosłym budynkiem na mapie miasta.

Hol jakby trochę zatrzymał się w czasie. Plecione serwetki i kolorowe zasłonki w poczekalni przywodziły na myśl dom babci, ale obraz ten kłócił się ze skórzaną sofą, szklanym, nowoczesnym stolikiem i automatem na kawę. Recepcja też wyglądała całkiem nowocześnie, schludna, opływowa i minimalistyczna.

Do lady podszedł sam Gerard i coś szybko omówił. Wrócił do niej i poprowadził ją w głąb budynku, do wind.

Do Charlie dopiero dużo później dotarł sens rzuconego przez Judy Harper spojrzenia, a która była jedną z czołowych informatorek w mieście. 

Za to w windzie dotarł do Charlie obraz całej, zaistniałej sytuacji. I nie do końca chodziło jej o pobicie cioci, niebezpieczeństwo i policję przeszukująca jej farmę w tym akurat momencie. Bardziej chodziło jej o mężczyznę, który stał niebezpiecznie blisko niej, i niebezpiecznie działał na postrzeganie jej rzeczywistości. Lekko zesztywniała na myśl o tym, ale za chwilę, dla samej siebie i spokoju umysłu, wzruszyła lekko ramionami, starając się zepchnąć na bok osobiste rozmyślenia. Bez skutku...

Gerard, obserwując ją podczas podróży windą rozumiał toczącą się w jej walkę. A przynajmniej tak mu się wydawało. Miał świadomość, że Charlie nie do końca godzi się na jego postępowanie, ale w zaistniałych okolicznościach nie miała w żaden sposób siły przebicia. Zresztą, rozsądek i logika były po jego stronie, a to silni sprzymierzeńcy.

Kiedy wysiedli z windy i Gerard szukał w kieszeniach kluczy, zadzwonił jego telefon.

- Dobry czas - przywitał brata, otwierając drzwi i zapraszając gestem Charlie do środka.

Pokój wyglądał jak typowy pokój hotelowy, no może z nieco większym metrażem, niż Charlie przywykła.

Weszli do niewielkiego saloniku, w którym stały dwa fotele, ława, barek, telewizor, lodówka i kilka regałów bez większego celu. Sypialnia była otwarta, prezentując rozgrzebane łóżko i rozrzuconą walizkę. Boczne drzwi prowadziły pewnie do łazienki. 

- To później - od razu zatrzymał potok pytań brata - Kyle coś ma?

- Ooo, bracie - zaczął Brad, szeleszcząc kartkami - ma całkiem sporo, ale to nie jest szczęśliwa historia...

- To też później. Wysłałeś rzeczy?

- Tak, dzisiaj rano. I nie później. Chce znać szczegóły. Randka udana?

- To dobrze, jutro powinny dotrzeć. Odezwę się.

- Czekaj! Jest u ciebie? Ty jesteś u niej?

- Dobrej nocy - rozłączył się, szukając spojrzenia Charlie. Ta ostrożnie usiadła na fotelu.

- Relacji nie będzie? - zapytała cicho, co zmusiło go do zastanowienia się, jak głośno ustawiony jest aparat i czy słyszała domysły brata.

- Nie wszystko musi trafić do wszystkich uszu - zaczął, podchodząc do barku. Rozpiął koszulę pod szyją i podwinął mankiety. Charlie z zaskoczeniem skonstatowała, ze ma całkiem umięśnione przedramiona. Zupełnie nie pasujące do gryzipiórka z dużego miasta. 

- Napijesz się? - zapytał, odsuwając się na bok, by zaprezentować hotelowe zaopatrzenie - w kawiarni na dole chyba jest niewiele więcej.

- Z chęcią - powiedziała tylko, z lekką ulgą. Dziadek zawsze mawiał, że szklaneczka konkretnego płynu potrafi rozjaśnić niejedne myśli.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 21, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Lisie dołyWhere stories live. Discover now