Rozdział siedemnasty

1.7K 182 143
                                    


Jeżeli Louis myślał, że teraz między nimi zapanuje już tylko czas spokoju i zgody, mylił się ogromnie. Każdego dnia starał się namówić Harry'ego na spotkanie z ojcem jednak jego starania kończyły się na niczym. Styles był tak nieugięty, nie docierały do niego żadne argumenty, miał swoje konkretne zdanie i nie miał zamiaru go zmienić. Były dni, gdy Lou chciał po prostu uderzyć go w tył głowy, wstrząsnąć nim mocno i sprowadzić na ziemię za pomocą dosadnych słów. Jednak zawsze w porę przypominał sobie z kim ma do czynienia i jakie mogłyby być skutki tak agresywnych i stanowczych działań. Tak więc mijał kolejny dzień, kiedy szatyn tłumaczył loczkowi, że może spotkanie byłoby dobrym sposobem na wyjaśnienie sobie starych spraw, wytłumaczenie dawnych decyzji, przeproszenie za błędy, ale Harry odwracał się do niego plecami i wychodził z pokoju niczym niewzruszony.

To był kolejny dzień, kiedy Louis wziął sobie na cel przekonanie Harry'ego do spotkania, dodatkowo motywowały go błagania Gemmy, która wydzwaniała do niego niemal codziennie, by zapytać czy nareszcie udało mu się namówić jej brata na wizytę. Stanął przy kuchennym blacie, obserwując, jak Harry podjada ze smakiem czekoladowe babeczki, które kupił podczas porannego spaceru. Odchrząknął uświadamiając loczka o swojej obecności, ale ten zerknął tylko na niego, machnął krótko dłonią po czym wrócił do jedzenia i spisywania czegoś w notesie.

- Harry, tak sobie pomyślałem, że przecież twój tata mieszka niedaleko Nicka, a ja z chęcią odwiedziłbym swojego starego kumpla, który pewnie usycha z tęsknoty za mną. Wiesz jestem jego jedynym przyjacielem, poza mną ma tylko psa, to przykre, ale niestety prawdziwe – mówił radośnie, starając się z całych sił wyglądać na szczęśliwego i pełnego zapału – więc może podrzuciłbym cię do ojca i poczekał na ciebie u Nicka, a później poznałbyś tego faceta, który postrzelił mnie podczas akcji, co ty na to? – zapytał, wpatrując się w loczka wyczekująco. Nie wierzył, że mu się uda, w końcu Hazz odmawiał mu już tyle razy, a teraz podał naprawdę głupi powód odwiedzin, więc z góry był skazany na porażkę.

- Już mówiłem Louis, nie chcę spotkać się z moim ojcem – powiedział spokojnie Harry, nie podnosząc wzroku na szatyna, który westchnął zirytowany. Naprawdę tracił już cierpliwość do Stylesa, który zachowywał się jak małe rozkapryszone dziecko.

- Naprawdę czas najwyższy zmienić nastawienie – zganił go lekko, cały czas się uśmiechając, chociaż wewnętrznie był już zły.

- Nie mam zamiaru zmieniać swojego nastawienia, to ty w końcu odpuść i daj mi spokój. Nie chcę widzieć mojego ojca ani dziś, ani jutro, nigdy rozumiesz? – zielonooki nie podniósł głosu, nie był zły, nadal mówił opanowanym tonem, wkurzając Louisa, który z natury był cholerykiem i od czasu do czasu lubił sobie pokrzyczeć.

- Nie Harry, nie rozumiem i guzik mnie obchodzi to co mówisz, ponieważ nie jesteś w stanie podać jednego sensownego powodu dla którego skreśliłeś swojego ojca na tyle lat! – warknął w jego stronę, postanawiając nie obchodzić się z chłopakiem jak z jajkiem. W końcu Styles był dorosłym mężczyzną i nie mógł być przez cały czas tylko chroniony przed całym światem i traktowany jak mały książę z bajki.

- Odwal się Louis, nie znasz mnie i nie masz prawa wygadywać takich głupot o moim życiu i mojej rodzinie. Nie wiesz nic na temat mojego ojca, nie widziałeś go, nie rozmawiałeś z nim, nie wiesz co mi zrobił, więc przymknij się w końcu i nie wtrącaj w nie swoje sprawy, dotarło to do ciebie?! – pierwszy raz od dawna usłyszał podniesiony głos Harry'ego i był tym tak zszokowany, że nie zareagował od razu.

- Co proszę? Nie znam cię tak? To kto cię zna? Poczekaj chwilkę, już wiem, na pewno twoja mama. Doskonale zna swojego synka i wie o tobie wszystko prawda?! – sarknął przewracając oczami.

Słowik/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz