Quinze

1.1K 162 86
                                    

króciutki rozdzialik, aczkolwiek wiele się w nim dzieje i uznałam, że nie ma sensu skupiać się na zbędnych opisać, na nie przyjdzie czas w późniejszych rozdziałach~ 

***

W ogrodzie nie było już żadnych róż, a słodki zapach, który zawsze unosił się w powietrzu, zniknął tak samo jak moje marzenie o wolności. Okazało się, że to co brano i powszechnie uważano za anioła, było jedynie diabłem w jego przebraniu.

Bestia powinna wiedzieć, jakie to dla mnie trudne, w końcu nigdy wcześniej go nie opuszczałem. Jeśli mnie zechce, zmienię w sobie wszystko, dosłownie wszystko, ponieważ właśnie teraz zdałem sobie sprawę z tego, że go potrzebuję. Był kimś ważnym w moim życiu, dlatego nie chciałem znowu odczuwać pustki po stracie, kogoś tak cennego.

- Bestio, gdzie jesteś? - spytałem rozglądając się uważnie po ogrodzie.

Było ciemno i chłodno, ale nie miało to dla mnie jakiegoś większego znaczenia, w końcu nie byłem słaby. Trochę deszczu miałoby mnie powstrzymać? Oh, nie bądźmy śmieszni.

- Bestio! - krzyknąłem nieco głośniej rozglądając się na wszystkie możliwe strony.

Gdzie on jest? Dokąd mógł iść? Uciekł? Nie. Bestia nigdy by nie zostawiła tego miejsca, tego ogrodu. Ogrodu, w którym nie było już praktycznie żadnych róż.

Otchłań ciemności, demony przeszłości i ból przyszłości zdominowały te miejsce, pozbawiając je życia. Gdzie zwierzęta, które niegdyś tutaj były? Czemu tak późno zrozumiałem, że nie tylko chwile są ulotne na tym świecie.

- Bestio! - znowu to samo, nic poza głuchą ciszą mi nie odpowiedziało. Czyżby jedyne co tutaj było to... pustka? - Bestio, gdzie jesteś?! - krzyknąłem zdzierając gardło, ale nie interesowało mnie to. Nie interesowało mnie to tak jak wiele innych rzeczy.

Westchnąłem cicho upadając na kolana, chciałem płakać, ale nie miałem czym. Łzy już dawno wykorzystałem na opłakiwanie swojej matki nad jej grobem.

- Myślałem... Po krótkiej analizie twojego charakteru myślałem, że nie wrócisz - usłyszałem ochrypły głos Bestii.

Od razu zerwałem się z miejsca i spojrzałem na niego. Leżał obok mnie, choć mógłbym przysiąc, że wcześniej go nie było.

- No tak... - szepnąłem. - Dobrze widzi się tylko sercem, najcenniejsze jest niewidoczne dla oczu - uśmiechnąłem się delikatnie rozumiejąc dlaczego wcześniej go nie zobaczyłem. Przetarłem twarz dłońmi i wyprostowałem się. - Nigdy tak naprawdę nie znasz prawdziwej jakości czyjegoś charakteru, dopóki droga nie staje się wyboista.

- Oj, Shoto - usłyszałem ciche prychnięcie. - Kiedyś byłeś bardziej, a teraz... jesteś o wiele mniej bardziej - powiedział na co wywróciłem oczami. Czy on naprawdę ma ochotę teraz używać jakiś durnych cytatów z bajki? - Cieszę się, że chcesz spędzić ze mną trochę czasu, choć zostało mi go naprawdę niewiele.

- Nie mów tak - klepnąłem go lekko. - Będziesz żył długo.

- Czemu tak myślisz? - zapytał i spojrzał na mnie.

- Ponieważ w każdej bajce dobrzy bohaterowie żyją długo i szczęśliwie.

- Ale życie to nie bajka, Shoto - zaczął jednak przerwał, kiedy przyłożyłem mu palec do ust.

- Cśśś, pozwól mi żyć w przekonaniu, że tak jest - powiedziałem szeptem.

Bestia westchnęła cicho i kiwnęła głową, na co ją przytuliłem.

- Zdałem sobie sprawę z tego, że chciwość, która była moją bronią, stała się moją smyczą - odezwał się. - I stało się to tak szybko, że nawet nie zdążyłem tego zauważyć.

- Wiem - powiedziałem cicho. - Zawsze każdy zdaje sobie z czegoś sprawę dopiero wtedy, kiedy jest już za późno - szepnąłem. - Przepraszam, Bestio. Mówię przepraszam, bo nie jestem godzien, by powiedzieć ci cokolwiek innego. Wiem, że moje słowa niczego nie zmienią, ponieważ są to tylko słowa. Zbitka liter, która nie ma dla nikogo jakiegoś większego sensu. Jest mi przykro, że to wszystko kończy się nim w ogóle zdążyło się zacząć...

Tak wiele chciałbym ci wciąż powiedzieć.

- Bestio... - spojrzałem na niego. Jego klatka piersiowa już nie unosiła się miarowo, oddech był o wiele słabszy, oczy pozostawały podobnie jak usta zamknięte. - Bestio!

Tak bardzo chciałbym cię przeprosić na swój własny sposób i zrobić to.

- H-hej Bestio! - pisnąłem.

Zrobić to, co powinienem był zrobić już dawno.

- Proszę, nie umieraj i otwórz oczy!

Ale oczywiście tego nie zrobiłem, ponieważ byłem upartym głupcem. Wybacz mi.

- Bestio - poczułem łzy na swoim policzku.

Myślę, że gdziekolwiek jesteś, albo i pojawisz się tam zaraz, to wybaczysz mi.

- Naprawdę cię kocham - szepnąłem i złączyłem nasze usta.

Mój pierwszy pocałunek, który był tylko zetknięciem się moich warg z czyimiś ustami, moje pierwsze wyznanie miłości, mój pierwszy płacz z powodu straty ukochanego.

Właśnie wtedy, kiedy wyznałem mu miłość ostatni płatek róży, który trzymał się na łodydze, poddał się i dał ponieść wiatru, wraz z moimi łzami i bólem.

Przytuliłem się do ciała Bestii, zupełnie poddając. Wyglądałem żałośnie, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Właściwie to ja byłem żałosny. Żałosny jak mało kto.

- Wzruszające, a jak bardzo obrzydliwe! - usłyszałem męski głos, który spowodował gęsią skórkę na moim ciele. - Nie no ja bym tego nawet kijem przez szmatę nie dotknął, naprawdę to to kochałeś? - spytał, a ja od razu poderwałem się na równe nogi.

- Książę Izuku... - szepnąłem widząc zielonowłosego, który się zaśmiał.

- Piękny... Mam cię!

Bestia z różanego ogrodu |Bakugou x Todoroki|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora