XLXII

374 17 0
                                    

Przemieszczałem się po okolicy Kumogakure. Chciałem sprawdzić, czy w pobliżu wioski nie znajdują się jacyś obcy ninja...i miałem rację. Był to oddział anbu z liścia. Usłyszałem jak jeden z nich powiedział, że czcigodny Danzo poszukuje zwoju ożywienia zmarłych, o którym kiedyś powiedział mi sam Mędrzec Sześciu Ścieżek.

Naruto: Przeklęty Danzo...

Wyszeptałem, jednocześnie zmieniając swoją pozycję. Z początku chciałem ich szpiegować, aby zaprowadzili mnie do tego zwoju, jednak nie mogłem pozwolić, aby ktoś ktokolwiek poznał jego położenie i w jakiś sposób powiadomił przywódcę korzenie. Odpieczętowałem swoje ostrza Kiby i powolnym krokiem wyszedłem z ukrycia, mówiąc.

Naruto: Dzięki głąby za wpadnięcie na trop tego zwoju. Na wasze nieszczęście nie będziecie w stanie się do niego zbliżyć.

Drużyna ANBU odskoczyła i przyjęła formację. Także wyciągnęli swoje bronie i przyjęli pozycje do ataku. Jeden z nich wtedy się odezwał.

ANBU: Uchiha Naruto, co ty tutaj robisz?

Naruto: To samo co wy. Ten zwój nie trafi w łapska Danzo.

ANBU: Radzę Ci się stąd jak najszybciej oddalić, inaczej będziemy musieli Cię zabić.

Naruto: Z odrobiną szczęścia może się wam to uda...ale to może.

Jeden z członków korzenia rzucił we mnie kilkoma kunaiami, które odbiłem z łatwością swoim ostrzem. Uśmiechnąłem się do nich szeroko i ruszyłem z niewiarygodną szybkością w ich stronę. Kilku z nich uniknęło mojego ataku, jednak pozostali ruszyli na mnie. Zablokowali oni swoimi broniami mój atak, a siła była tak duża, że powstały wtedy iskry, które z każdym zetknięciem się metali powstawały. Wiedziałem, że chcą tylko zająć mnie na jakiś czas, aby ich kompani mogli wyprowadzić jeden potężny atak.
Odskoczyłem od nich i podrzuciłem swoje miecze w taki sposób, że zaczęły się kręcić. Złożyłem wtedy kilka pieczęci i warknąłem.

Naruto: Raiton: Rairyu no Tatsumaki!

Wokół mnie w tamtym momencie zaczął formować się ogromny smok natury błyskawic. Uśmiechnąłem się szeroko, a wtedy ogromny smok ruszył w ich stronę. Ci jednak zareagowali jak należy. Pośród nich znalazło się trzech ninja, którzy panowali nad wiatrem. Złożyli oni wtedy kilka pieczęci i warknęli jednocześnie.

Anbu: Fuuton: Furyuu no Jutsu!

Powstał wtedy przeogromny smok wiatru, który zderzył się z moim smokiem, powodując ogromną eksplozję, która zniszczyła pobliskie drzewa. Musieli to także usłyszeć strażnicy w wiosce i już pewnie kierują się w tę stronę. Musiałem to niestety zakończyć jak najszybciej, choć chciałem się jeszcze z nimi pobawić. Aktywowałem zatem swojego mangekyou , który zaczął niebezpiecznie wirować. Spojrzałem na całą grupę shinobi, przymknąłem na chwile powieki, a kiedy je otworzyłem, to z moich ust zostały wypowiedziane.

Naruto: Genjutsu: Mangekyou Sharingan!

Moi przeciwnicy padli wtedy na ziemię z bardzo głośnym krzykiem. Z mojego oka spłynęła pojedyncza kropla krwi, która spłynęła po moim policzku. W tym czasie także dezaktywowałem moje dojutsu i udałem się do jaskini, w której miał znajdować się zwój do całkowitego ożywienia zmarłych. Już po wejściu napotkałem na trudności. Przede mną znajdowała się przeogromna bariera, której celem jest powstrzymanie kogokolwiek przed zdobyciem tego zwoju

Naruto: Kurwa, będzie ciężko przejść przez tą barierę.

Kurama: Naruutooo...

Usłyszałem basowy głos mojego kompana. Przymknąłem swoje powieki i po chwili znalazłem się pod jego klatką. Ten spoglądał na mnie swoimi wielkimi, czerwonymi ślepiami

Naruto Uchiha. Zbawca świata/ ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now