Rozdział 21

81 4 0
                                    

***pov Monica***

-Macon..?-zająknęłam się-ale.. jak to..?-popatrzyłam na nich ze zdziwieniem, nie dowierzając w ich słowa

-tak Macon moje słońce.....już od dawna powinnaś tam pojechać, naszym zdaniem teraz jest najlepszy moment-Anto podszedł wolnym krokiem do Eriki by przytulić ją od tyłu

-nie wiem co powiedzieć..-wszystkie wspomnienia we mnie uderzyły jak nigdy 

-może "kocham was"?-powiedziała uśmiechnięta Erika, wtulając się bardziej do męża

-kocham was-krzyknęłam przytulając ich 

-dobra koniec tych czułości, sio pakować się bo samolot na nas czekać nie będzie-roześmiany Anto to połączenie jest tak absurdalne. Co do czego dochodzi potrafi dać każdemu w kość.

Po krótkiej wymianie zdań wyszli z mojego pokoju bym mogła się w spokoju zabrać za pakowanie. Pakując to co inne rzeczy nie dowierzałam, że powrócę do najukochańszego miejsca w tak absurdalnym momencie jak tym. 

***

Zmęczona pakowaniem zeszłam na dół do salonu w którym zastałam naszą grupkę osób rozmawiających i śmiejących się ....można nazwać, że "moją drugą rodziną".

-z czego się tak śmiejecie, może też bym się z wami pośmiała?

-o Monia, skończyłaś się pakować?

-tak i może to być dziwne ale było to trudniejsze niż może się wydawać-usiadłam na kanapie pomiędzy Marcelo a Anto

Resztę czasu którego i tak było mało spędziliśmy na rozmowie. Śmialiśmy się jakby to było nasze pierwsze spotkanie po latach. Nie wspominaliśmy żadnych złych sytuacji, kłótni czy innych bzdet. Korzystaliśmy z danych nam chwil które dostaliśmy w swoim gronie.

-dobra zbieramy się, bo za pół godziny musimy być na lotnisku-jak zwykle Anto umie zepsuć sytuacje

-Antoine ma rację-Erika poszła w kroki Anto wstając i żegnając się z każdym po kolei, powinna zrobić to samo

Po dużej ilości przytulasów pobiegłam po swoją walizkę która czekała na mnie gotowa w pokoju. Chwyciłam jeszcze tylko torbę podręczną w której miała słuchawki, dokumenty, ładowarkę, telefon jak inne mnie ważne rzeczy. 

U podnóża schodów natknęłam się na Marcelo.

-daj pomogę tobie-zabrał moją torbę bez zgody i ruszył na dwór by schować ją do bagażnika.

-DZIĘKUJE-krzyknęłam z myślą, że usłyszy

-gotowa?-usłyszałam koło siebie głos Eriki

Spojrzałam na nią przestraszona, ostatni zaczęłam się chyba do wszystkich skradać, bo nie usłyszałam jak podchodzi.

-jak nigdy-powiedziałam pewna chwytając ją za rękę

-no to ruszamy

Wyszłyśmy pewnym krokiem przed budynek, gdzie zastaliśmy gadających chłopaków. Gdy podeszłyśmy bliżej chłopcy spojrzeli na nas ucinając swoją rozmowę.

-gotowe?-pokiwałyśmy obie ochoczo głowami spoglądając katem oka na siebie

-ruszajcie bo się jeszcze spóźnicie-Marcelo wystawił dłoń do pożegnania

Obie się ostatni raz pożegnaliśmy, po czym ja usiadłam z tyłu a Erika z przodu a Anto za kierownicą.

***pov Leo***

Siedziałem wtulony w żonę, oglądając jej ulubiony serial gdy przeszkodziło nam nagłe wbicie Neymara do domu.

-zakończyłem wszystko co było pomiędzy nami.....-wstałem powoli do niego podchodząc

Dwa problemy z głowyWhere stories live. Discover now