"Zagrożenie" część II

738 40 12
                                    

Cała trójka udała się do gabinetu szefa, każde miało jakieś przemyślenia na temat, czego może od nich chcieć. Jednak najbardziej zaniepokojona była Alice, wiedziała kim jest Jay, poznała go wcześniej, w innych okolicznościach. Jay Halstead to policjant, detektyw, pracuje w wydziale dochodzeniowym. Jeśli zjawił się w remizie to znaczy, że dzieje się coś poważnego.

- Wejdźcie. - powiedział szef widząc nadchodzących strażaków. - Jay ma dla nas ważne informacje.

- Hey! - przywitał się z cała trójka - Jestem tu w sprawie ostatnich pożarów. Główny wydział dochodzeniowy straży pożarnej przekazał mi informacje, że kilka z wezwań się łączy. Między innymi pożar mieszkania Alice i ostatnie wezwanie, które zdarzyło się w mieszkaniu Johna Novaka, a jak mówił mi komendant Boden to twój ojciec. - zwrócił się do dziewczyny

- Kiedy nim jeszcze był nazywał się Jan Wrzesień, czyli John September. Widzę, że nie tylko ja, nie chciałam się tak nazywać. - wyjaśniła ponuro. 

- Zmiana tożsamości to standard, jeśli ma się coś na sumieniu. - Jay pokazał dziewczynie zdjęcie - To znaleźliśmy pod łóżkiem, w miejscu, gdzie znalazłaś swojego ojca.

 Dziewczyna miała dosyć tego epitetu "twój ojciec, twojego ojca", strasznie ją to dobijało. Nie zareagowała, bo jednak bardziej interesował ją cel wizyty detektywa. Na zdjęciu była mała butla tlenowa, która mogła wystarczyć na kilkadziesiąt minut oddychania. Była umieszczona w stelażu pod łóżkiem dokładnie w tym samym pokoju gdzie leżał... On. 

- Znaleźliśmy jeszcze kilka pudełek- podał jej kolejne zdjęcie- W nich druty, śruby i inne rzeczy które mogły złożyć do konstrukcji bomby lub zapalnika.

- I co w związku z tym? - Alice nie miała pojęcia, co chciał jej przez to powiedzieć policjant.

- Okay, powiem bez ogródek. Myślimy, że John Novak, jest odpowiedzialny za te podpalenia. Myślimy również, że jego motyw jest bardziej oczywisty, niż nam się wszystkim wydaje. 

- Co masz na myśli? - zapytał kapitan Casey.

- Alice. - stwierdził - Ty jesteś powodem tego wszystkiego. Nie wiemy jeszcze jak, ale wiedział kiedy przylatujesz i gdzie będziesz pracowała. Ten pierwszy pożar był w dzień przed twoja pierwszą zmianą. Drugi kiedy byłaś pierwszy dzień w pracy. Trzecim było podpalenie twojego mieszkania, a czwarte to jego dom.

- Ale co ja mam z tym wspólnego? Przecież nie wiedział, kto przyjedzie na miejsce? - To się nie skazali w całość, Alice  potrzebowała więcej dowodów.

- To jest kolejna zagadka. Rozwiążemy ją. Na razie przyszedłem was ostrzec. Jeśli Novak planuje coś jeszcze, ty będziesz na jego celowniku. - stwierdził Jay.

- Okay. Nawet gdyby, to co z tego? - dziewczyna ostentacyjnie oddała mu zdjęcia -  Jeśli się ze mną skontaktuje od razu dam wam znać. Nie ma już żadnego elementu zaskoczenia. - Mimo, iż Alice się nie bała i nie widziała powodów by ktokolwiek powinien się bać, to reszta zebranych nie miała już takiej pewności. Porucznik analizował cała rozmowę i doszedł do tych samych wniosków co Jay. Casey natomiast, wierzył tylko w część dowodów,  w te które mówiły o Novaku jako sprawcy podpaleń. Ale nie był przekonany czy na pewno będzie chciał skrzywdzić Alice. W końcu to jego córka. Boden mimo wszystko był obiektywny. Już na wstępie podjął decyzję, która nie spodoba się młodej stażystce.

- Dobrze. Dziękuję Ci Jay za poświęcony czas, liczę na informacje jeśli coś znajdziesz. - Detektyw potwierdził, że da znać o postępach, a potem pożegnał się z wszystkimi i wyszedł. - Mimo, iż też nie wyciągam pochodnych wniosków,  jestem tu by zapewnić moim strażakom bezpieczeństwo. Dlatego Alice, jesteś uziemiona.

- Co takiego? Szefie, ale... - to był cios dla dziewczyny, liczyła bardziej na przemowę w stylu "Będziemy się osłabić i wspierać,  możesz na nas liczyć..." A nie na koniak i karę.

- Alice - komendant podniósł głos, aby wymusić subordynacje - Nie możesz brać udziału w akcjach, koniec kropka. Wchodząc do budynku pełnego pułapek narażasz nie tylko siebie!  Dopóki nie złapią tego człowieka będziesz pomagała tylko na zewnątrz, przy wozach. Jeśli nie osobiście przywiąże cię do 81. - Byłoby to dosyć zabawne sformułowanie, gdyby nie powaga z jaka komendant wypowiedział te słowa.

Niezręczną ciszę przerwał alarm.

" Karetka 61, Ekipa ratunkowa 3, Wóz 81. Wypadek wieku pojazdów. 191 S Union Avenue"

Wszyscy ruszyli do wozów,  Alice także. Szef zawołał za nią, ale odparła "To nie pożar, tylko wypadek. To raczej nie jego sprawka!"  i pobiegła dalej.

Na miejscu zastały trzy samochody i ciężarówka. Kelly był już ze swoimi ludźmi w gotowości, a Matt i jego zaczynali organizacje pracy.

- Alice ty ze mną, sprawdzamy stan poszkodowanych. Cruz zajmij się kierowaniem samochodów, dopóki nie zjawi się policja. Kidd, zajmij się poszkodowanymi z chodnika. - Każdy zajął się swoją robotą. Z dwóch pierwszych samochodów, poszkodowani wyszli samodzielnie. Z trzeciego, przy którym pracował Severide i Capp były problemy. Kobieta z mężczyzną, utknęli w aucie, ona przygnieciona przez dach, on zablokowane nogi. Kobieta nie dawała oznak życia, to też Severide zdecydował o szybkim przecięciu dachu i wyjęciu jej pierwszej. Mężczyzna na wiadomość, że będzie musiał poczekać,  zaczął krzyczeć i histeryzować. Brett musiała podać mu coś na uspokojenie. Po kilku minutach oboje byli w kartkach i zmierzali do szpitala. Ekipy zabrały się za sprzątanie.

Nagle otrzymali kolejne wezwanie.

" Wóz 81, Ekipa ratunkowa 3" Pożar budynku. 6011 Wellington Street"

- Dzielnica bogaczy. Będzie zabawa. - skomentował Cruz. Alice dopiero w wozie dowiedziała się co miał na myśli. Strażacy nie lubią gasić pożarów domów w bogatych dzielnicach. Tutaj zawsze większą rolę grają pieniądze i drogocenne rzeczy, nie życie i zdrowie ludzkie.

Na miejscu był już wóz 51. Herrmann wstępnie ocenił pożar i sam budynek oraz przygotował hydranty. Severide i Casey postanowili przeszukać razem budynek. Piętrowy,domek jednorodzinny, z zewnątrz niczym się nie wyróżnia, za to w środku wyglądał jak labirynt. Zaraz za drzwiami strażacy poprosili o pomoc. Oczywiście Alice była pierwsza przy drzwiach.

- Hej! - krzyknął Matt - Ty jesteś uziemiona. Wracaj.

- Kapitanie proszę. Przecież tutaj nie mógł dotrzeć, za wysokie progi. - stwierdziła dziewczyna. Było to logiczne, więc Matt zgodził się, aby została. Dym robił się coraz gęstszy. Kelly z swoimi ludźmi poszli w stronę piwnicy, Casey i Alice mieli przeszukać piętro. Na parterze nikt się nie odezwał. Kiedy byli już na schodach, Alice usłyszała wołanie dziewczynki z salonu, kapitan zdążył zniknąć na piętrze, krzyknęła by za nim, ale i tak by nie usłyszał. Postanowiła sama to sprawdzić.

- Straż pożarna!!! Jest tu kto? Odezwać się!!! - krzyczała, a jej głos został zduszony przez maskę tlenową. Na pierwszy rzut oka, nikogo tam nie było, zawołała jeszcze kilka razy, a potem zdecydowała pójść do Kapitana. Kiedy stanęła na samym środku pokoju,  poczuła jak grunt usuwa się spod jej stóp. Nagle cała podłoga zawaliła się do środka. Jeden wielki huk wypełnił cały dom, a dym i płomienie buchnęły z okien. W eterze rozszedł się sygnał alarmowy, strażaka w potrzebie.

No dałam radę! Jest nowa część. :) 

Uf, ale łatwo nie było.

Ten rozdział byłby bardzo długi, wiec podzieliłam go na dwa. Tak, że będzie trzecia część rozdziału "Zagrożenie".

Dla kogo by tu tym razem dedykacja a tak...

Dla Imisiek :)

⭐ i komentarze mile widziane :)

Dziękuję za uwagę :) 

Chicago Fire- Exchange girlWhere stories live. Discover now