Rozdział 2 i 2/2 - Gorzki smak kawy

205 22 115
                                    

„To niemożliwe" – chciał powiedzieć Edgar, patrząc prosto w oczy Lukrecji, które w tym momencie przysłoniły jasne rzęsy. Jak...? Jak ta dziewczyna mogła mieć tylko dziewiętnaście lat i dopiero co zacząć studiować matematykę ekonomiczną? Przecież... Dobrze! Wyglądała młodo, ale nie nastoletnio. Miała szerokie, krągłe biodra, na których opinała się spódnica, ładne piersi i... Czy on właśnie o tym pomyślał? Uniósł momentalnie wzrok, wydając z siebie niezadowolony pomruk. Co się z nim działo? Ta myśl chyba wypełzła z najczarniejszej części umysłu. Musiał skupić się na czymś innym.

Właśnie spacerowali po Hyde Parku, mijając masę turystów oraz mieszkańców, którzy przyszli tutaj na zwykłą przechadzkę albo pobiegać. Początkowo Lukrecja i Edgar pragnęli usiąść w kawiarni, ale okazało się, że niestety zabrakło miejsc, a żadnemu z nich nie uśmiechało się czekanie. W takim wypadku wzięli kawę na wynos, aby skorzystać z ostatnich, nieśmiałych podrygów ciepłej jesieni.

Liście na drzewach zdążyły już pokryć się żółcią czy czerwienią. Czasami jakiś spadł leniwie z drzewa, a następnie na przystrzyżoną, już trochę ściemniałą, trawę. Niektórzy z turystów robili sobie zdjęcia naprzeciwko fontann, aby uchwycić swoją wizytę w Londynie i przy okazji właśnie skorzystać z tych widoków. Były ładne – Edgar musiał to przed sobą przyznać. Niestety nigdy nie przepadał za tak wilgotnym klimatem. Łagodny wiatr wdarł mu się pomiędzy materiał lekkiej, pikowanej kurtki, prześlizgnął przez guziki koszuli i nieprzyjemnie musnął skórę. Momentalnie schował głowę w niskim kołnierzu. Dłonie miał cały czas oparte na papierowym kubku z espresso doppio. Lukrecja natomiast wzięła zwykłe espresso, nie piła nigdy kawy z mlekiem po dwunastej, i teraz popijała, uporczywie odwracając wzrok od Edgara.

Pewnie odkryła, że coś się zmieniło, co wcale nie było takie trudne. Właściwie dziecinnie proste! Edgar nie odezwał się do niej od chwili, gdy wyjawiła mu, ile ma lat... I niestety, ta martwa cisza cały czas narastała, stawała z chwili na chwilę coraz gorsza. Życie naprawdę śmiało się ponownie z Edgara. Postawiło przed nim, przy nim, taką dziewczynę, której wygląd, charakterek, go nie odrzucał, a jednak uczyniło tak młodą... On chyba naprawdę wyczerpał już swój limit szczęścia.

— Zawsze mogło być gorzej — zaczęła Lukrecja, spuściwszy głowę. Uporczywie wpatrywała się w czubki swoich białych trampek. — Mogłam mieć siedemnaście lat, a to byłoby... bardzo, ale to bardzo niewłaściwie.

Edgar jednak nie umiał jej odpowiedzieć. W takim wypadku różnica byłaby jak teraz pomiędzy nią a Arnem... To takie dziwaczne. Myśl, że Lukrecja nie miała siedemnastu lat, wcale go nie pocieszała. Przecież właśnie tyle liczyła dopiero dwa lata temu! A z cztery wyglądała zupełnie jak dziecko, podczas gdy on był już mężczyzną. Wcześniej dostrzegał w tej dziewczynie coś delikatnego, hipnotyzującego, ale teraz? Nie umiał jej widzieć inaczej jak zwykłej nastolatki. Spotykał się z takimi często na wykładach, widział, że jeszcze nie dojrzały, marzyły o romansie rodem z „Dumy i uprzedzenia", wzdychały do „niegrzecznych chłopców" – to znaczy skończonych debili, którzy postanowili zaprzepaścić sobie przyszłość chlaniem tanich likierów na imprezach. Ale coś w Lukrecji, w sposobie bycia, jaki reprezentowała... Edgar rzadko spotykał się z dziewczynami, które w tym wieku tak łatwo „prezentowały się". Ona posiadała już swój styl, wiedziała, że „współczesne kanony urody" nie pasują jej, więc nie podążała za nimi ślepo. Miała zbyt dużo różu na policzkach na coś takiego, za mało przypudrowaną twarz, brak tuszu do rzęs... Odznaczała się, ale ze smakiem. Mimo to, twarz miała pokrytą młodzieńczymi skazami, chociaż czy także Edgarowi one czasami nie wychodziły? Zdarzało się, zwłaszcza po treningach czy basenie.

— Wiem, że niektórzy idealizują takie relacje. Osiem lat to sporo, nie zaprzeczę. Uważam jednak, że potrzebny jest do tego dystans, ale... — I zakończyła bardzo cicho. Teraz mówiła po angielsku, chyba dlatego że o wiele lepiej znała ten język. Może zdawała sobie sprawę, że Edgar niezbyt jej słuchał pogrążony we własnych myślach? Nie wiedział, czy powiedziała coś jeszcze pomiędzy tą wypowiedzą a poprzednią. Jednak to nie przeszkadzało mu, aby przytaknąć, upiwszy kolejny łyk kawy.

Słodkie jak Lukrecja [zawieszona na wieki]Where stories live. Discover now