05:𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐣 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐭𝐚𝐤𝐢𝐦, 𝐣𝐚𝐤𝐢𝐦 𝐣𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦

253 29 26
                                    

Po tamtej, jakże bolesnej rozmowie, Minghao opuścił mieszkanie swojego, chyba już byłego, partnera. Sam nie wiedział, czy jest na niego zły, czy może mu po prostu przykro.

To prawda, związek z Wenem był trujący. Po pewnym czasie mężczyzna nie pozwalał mu nigdzie samemu chodzić, z nikim rozmawiać. Był strasznie zaborczy. Nieraz robił awantury o to, że Hao spojrzał na jakiegoś chłopaka. Z każdym miesiącem ta relacja coraz bardziej przytłaczała bordowowłosego, który nie potrafił jej skończyć. 

Junhui był jedyną osobą, która się nim zainteresowała. Pomimo tego, jaki był zazdrosny i porywczy, zawsze się o niego martwił. Jego wszystkie czyny były motywowane troską o jego dobro. Kochał go, a ta miłość niszczyła ich obu. 

Xu po prostu chciał być czyjś, a Jun chciał mieć kogoś. Dopasowali się, ale jakim kosztem?

Następnego dnia młodszy postanowił odwiedzić swojego byłego chłopaka, jednak drzwi do jego mieszkania były zamknięte. Pukał i pukał, ale nikt mu nie otwierał, co sprawiło, że serce Hao chciało wyskoczyć mu z piersi. Gdy zbiegał po schodach, by poszukać szarowłosego, zatrzymała go jakaś dziewczyna.

- Jesteś Minghao, prawda? - zapytała się brunetka o zatroskanym wyrazie twarzy. - Jun poprosił, bym ci to przekazała - wręczyła dwudziestodwulatkowi kopertę, po czym cofnęła się do swojego mieszkania. 

Chińczyk usiadł na schodach i trzęsącymi się dłońmi począł otwierać kopertę. Podświadomie wiedział, czego ma się spodziewać, przez co wykonywał swoją czynność bardzo wolno. Gdy tylko ujrzał niezbyt ładne pismo, poczuł, jak zaczyna go coś piec pod powiekami.

Musiałem odejść, nie mogłem się dłużej wahać. Wyciąłem z myśli moje fantazje i uciekłem, nim trucizna zacznie się rozprzestrzeniać. Muszę odejść.
Chociaż chciałbym powiedzieć "kochaj mnie takim, jakim jestem", nie mogę.

Nie znikam na zawsze. Kiedyś wrócę, jako lepsza osoba. Obiecuję.

twoja trucizna
twój Jun

Xu miał ochotę podrzeć tę kartkę, podeptać i wyrzucić do kosza, by następnie udawać, że nic się nie stało. To niemożliwe. Myślał, że Junhui tylko się tak zgrywa, a tu proszę. Nie żartował.

- Nienawidzę cię - szepnął bordowowłosy, składając list na cztery i chowając go do tylnej kieszeni spodni. Nawet nie wiedział, co ma dalej zrobić. To już był naprawdę koniec.

Największym lękiem Minghao było zostanie ponownie samym. Wierzył, że dzięki Junowi nie musi się już o to martwić, jednak się mylił.

- Niech ktoś mi powie, co mam zrobić - szepnął Chińczyk, chowając twarz w dłoniach.

Wiedział, że nic nie trwa wiecznie, a mimo to wciąż nie był zdolny pozwolić mu odejść. Okazało się, że miłość, którą chciał go obdarować, ostatecznie przyniosła mu więcej cierpienia.

KONIEC

_________________________________________

Dobrneliśmy do końca tego ficzka. Jak tam wasze wrażenia? Mi się osobiście nawet nawet podobało. Zwłaszcza zadowolona jestem z tego pomysłu, moim zdaniem jest całkiem ciekawy. Lubie pisać książki i oneshoty na podstawie tekstów piosenek.

Za wszelkie błędy w składni w tym pożegnaniu przepraszam, ale przyjaciółki na maksa mi na tv jopping odpaliły i nie słysze własnych myśli.

Życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku! Zdrówka, uśmiechu na twarzy i samych powodzeń!

Do zobaczenia w 2020! ♡♡♡

ғᴇᴀʀ − junhaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz