four

2.3K 247 605
                                    

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie jestem duszą towarzystwa. Chwila rozmowy z nieznajomym chłopakiem z plaży i teraz siedziałem zamknięty w swoim nowym mieszkaniu od dwóch dni. Odechciało mi się zwiedzać, a zakupy wydawały mi się być zbyt nudne, więc wychodziłem tylko na te obrzydliwe śniadania do baru na przeciwko. W przerwach pomiędzy drzemkami, a drzemkami na parapecie przy oknie trochę pisałem i czytałem i nie mogę powiedzieć, że straciłem całe dwa dni. Zaczynałem się tu trochę dusić, więc postanowiłem, że wyjdę wieczorem na spacer bo czas się dotlenić.

Założyłem najgrubszą bluzę jaką tu ze sobą przywlokłem i ciepłą czapkę. Wiatr tutaj był okropnie denerwujący i naprawdę tęsknie za ciepłym, włoskim powietrzem.

Zamknąłem dom i zbiegłem po schodach. Robiło się tu ciemno bardzo wcześnie, więc nie musiałem narzekać na słońce, które przez siedzenie od dwóch dni w domu było dla mnie jak oślepienie.

Latarnie przyjemnie oświetlały uliczki, a matki wolały swoje dzieci na kolację. Czułem się tu trochę obco, ale z drugiej strony podobało mi się jaki panował tutaj klimat. Codziennie była masa ludzi na dworze, a dzieci zamiast siedzieć i grać na tabletach i laptopach po prostu ganiały po podwórku i bawiły się jak za starych czasów. Nie jestem pewien czy oni w ogóle wiedzą co to jest telewizor, bo jak na razie żadnego tutaj nie widziałem. Co prawda mało wychodziłem, ale to nie zmienia faktu, że miejsce jest jakby przestarzałe. Tak, jakby ktoś zatrzymał ich w czasie i już nie odmroził. To było w porządku, bo ja mogłem odpocząć od tych wszystkich medialnych szczurów i zakłamanych celebrytów. Obrzydlistwo.

Usiadłem na ławce przy lini, która oddzielała plażę od miasta i podziwiałem widoki. To będzie jedyne za czym będę tęsknił wyjeżdżając stąd. Może ewentualnie się tu przeprowadzę i sprowadzę tu chłopaków.

Usłyszałem krzyk i zerwałem się jak przestraszony królik. Co do...To miejsce doprowadzi mnie do skraju wytrzymałości.

Wstałem i rozejrzałem się skąd dochodzi ten straszny odgłos. Zerknąłem na dzieci, które wybiegły z jednej z uliczek i przyjrzałem się im.

- Światłonośny wyszedł z domu! Ewakuacja! - dzieci krzyczały i biegły najszybciej jak mogły, a ja stałem zdziwiony. Nie wyglądały jakby się bawiły. One były przerażone.

Wszedłem szybko w uliczkę, z której wybiegły te mały potworki i rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Może to jednak była zabawa? Zabiję je za to, że tak mnie wystraszyły. Naraziły mnie na zawał przez swoje wygłupy.

Chciałem wrócić z powrotem na ławkę podziwiać widoki, ale usłyszałem ciche chlipanie i pociąganie nosem. Zaraz się zesram ze strachu. To miejsce jest nawiedzone i słyszę duchy czy to moja wyobraźnia tak na mnie działa?

Podszedłem bliżej źródła dźwięku i ujrzałem chłopaka, siedzącego na jednym z ganków kamienicy. Miał na sobie poszerzane spodnie w nogawkach i beżowy sweter. Jego krótkie loki były potargane, a twarz miał schowaną w rękach. Zrobiło mi się go szkoda, bo to przed nim najprawdopodobniej uciekały dzieci. Odchrząknąłem, a chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi zapłakanymi, zielonymi oczami. Od razu go poznałem. Chłopak z plaży.

- Harry? Wszystko w porządku? - wiem jak głupie jest to pytanie, tym bardziej kiedy widzisz, że nie jest, ale naprawdę nie miałem pomysłu jak zacząć rozmowę.

- Um, tak. - otarł swoje łzy i wstał ze schodków. Chciał już wejść do środka, kiedy złapałem kawałek jego swetra.

- Poczekaj. - zatrzymałem go, a chłopak odwrócił się do mnie i zmieszany czekał aż coś powiem. - Obiecałeś mi ostatnio coś ciepłego do picia. Nie myśl, że o tym zapomniałem. - uśmiechnąłem się do niego, a jemu najwyraźniej zrobiło się głupio. Może przez to, że ostatnim razem uciekł bez słowa?

E.R.O.D.AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz