ten

2.5K 261 938
                                    

Dzisiejszy dzień był niezwykle ciepły, a ja poczułem się o wiele lepiej. Kochałem gdy na dworze było wręcz gorąco, a ja mogłem wygrzewać się na słońcu. Postanowiłem, że dzisiaj po kościele wyciągnę Harry'ego na plaże. Musieliśmy zacząć gdzieś wychodzić, bo siedzenie ciągle w domu nie jest dobrym pomysłem.

Zapukałem do drzwi i przeczesałem po raz ostatni swoje włosy ręką. Nie lubiłem swojej urody, ale mimo tego zawsze starałem się coś poprawić, wmawiając sobie, że nadal jest szansa, aby dobrze wyglądać.

Harry otworzył mi drzwi, ubrany w czarne spodnie i białą, falbankową koszulę z krótkim rękawkiem. Uśmiechnął się do mnie i wyszedł przed dom, zamykając drzwi na klucz.

- Dzień dobry, Louis. Gotowy na przeżycie naszego spotkania z Bogiem?

- Brzmisz jak te babcie, które stoją na ulicach z wózeczkami i proszą, aby z nimi porozmawiać o stworzeniu świata. - powiedziałem gestykulując, a chłopak się zaśmiał.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Lubię tam chodzić. - zapadła niezręczna cisza, a my szliśmy obok siebie wzdłuż uliczki.

- Chciałbyś gdzieś ze mną wyjść? Dzisiaj? Na plażę? - zapytałem szybko i popatrzyłem na chłopaka. Nogi trzęsły mi się jakby były z waty, a Harry patrzył na mnie zdziwiony. - No wiesz, dwóch chłopców, robiących chłopięce rzeczy? - gdy to powiedziałem, wydało mi się to najgłupszą rzeczą na świecie.

- Ja nie umiem pływać... - powiedział, a ja popatrzyłem na niego zaskoczony.

- Mogę cię nauczyć jeśli chcesz. To proste.

- Zrobiłbyś to? Wiesz, zawsze chciałem się nauczyć, ale trochę bałem się, że mogę zacząć się topić. - zachichotał śmiesznie, a ja uśmiechnąłem się do niego. Czasami zastanawiam się jak ludzie mogli odsunąć go od siebie tak bardzo, kiedy on nawet nie zrobił nic złego.

Przed kościołem...

Nigdy nie widziałem tyle ludzie w jednym miejscu na tej wyspie. Chyba każdy musiał lubić się modlić skoro zebrała się tu większość mieszkańców. Nigdy tego nie rozumiałem, bo nie miałem dobrej wyobraźni. Nie potrafię wyobrażać sobie rzeczy i naprawdę ciężko jest mi „odczuć" Boga.

Harry był zdenerwowany bardziej niż zawsze, a ja wiedziałem, że to przez tych wszystkich ludzi, którzy na nas patrzą. Poprawiał co chwilę swoją koszulę i patrzył w ziemię, unikając spojrzeń dzieciaków i wściekłych matek. Złapałem jego twarz i podniosłem ją do góry.

- Harry przyszliśmy tu żeby się pomodlić, prawda? Nie jestem w tym wszystkim obeznany, ale z tego co wyczytałem Bóg nie patrzy na to kim jesteś tylko jak mocno kochasz. Przyszedłeś tu dla niego, nie dla tych wszystkich ludzi, więc miej ich w dupie. - chłopak uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.

Weszliśmy do kościoła i zajęliśmy miejsce w trzeciej ławce od przodu. Jak już być w tym miejscu to na całego. Wszystko wydawało mi się takie poważne i zdecydowanie zbyt poważne. Harry kleknął, a ja razem z nim. Czułem się niekomfortowo, ale robię to dla chłopaka, który nie mógł przestać się uśmiechać. Po chwili msza zaczęła się, a ja jedyne na czym się skupiałem to szczęśliwy Harry. To było piękne jak tak małe rzeczy sprawiały, że chodził cały uśmiechnięty. Był jedyną osobą jaką znałem, która tak doceniała każdy najmniejszy detal i to było w nim piękne.

Siedzieliśmy obok siebie kiedy ksiądz wygłaszał kazanie, a Harry ciągle na mnie zerkał. Czułem to, bo jego głowa latała między mną, a ławką co chwilę.

- Gapisz się. - szepnąłem, a on zarumienił się lekko.

- Przestań być taki piękny to może przestanę. - nie wiem, który z nas był teraz bardziej czerwony. Czy ja naprawdę flirtuję z Harrym w takim miejscu? Spłonę w piekle jeśli ono naprawdę istnieję.

E.R.O.D.AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz