część ostatnia

29 7 6
                                    

Zegar spłonął w rękach Matt'a żywym ogniem.

Chłopak spanikowany próbował łapać w poparzone dłonie resztki zwęglonej, małej kukułki, jakby próbował złapać czas – a on mimo wszystko zawsze wymyka się przez palce.

Krzyczał, niemal wypluwając sobie płuca. Rzeczywistość zdawała się być iluzją. Wszystko pochłaniała miękka, matowa czerń.

Znajdował się sam pośrodku niczego, jakby jego świadomość dryfowała poprzez ciemność.

A z tej ciemności wyszedł Ptak o anielskich skrzydłach.

Wszystko zdawało się być jak sen. Matt poczuł, jak Ptak obejmuje go silnymi ramionami, jak otula go łagodnie skrzydłami.

Czuł błogość i szczęście. Jego równy, ciepły oddech muskał pióra Ptaka.

Spojrzał w górę, na anielską twarz...

I odczuł, jak jego ciało płonie. Widział jasne języki ognia liżące jego ręce. Płonął też anioł, a jego rysy ginęły w masie piór, łez i gorąca.

Błysk.

Otworzył oczy i rozpłakał się.

Był pod choinką, obok swoich bliskich. Dziadek zerował kolejny kieliszek wina, siostra podjadała pierniki, a matka siedziała obok niego, przed chwilą wręczywszy mu zegar, który teraz był już tylko wspomnieniem.

Zobaczył na jej twarzy przerażenie i zorientował się, że nadal ma na sobie zakrwawiony mundur, jest brudny od sadzy i wychudzony.

Przytuliła go. Poczuł jej ciepło tak realne, jak pióra anielskiego Ptaka.

— Mattie!

— Dziecko, co się...

Krzyki zlały się w jedno.

Boże, nareszcie koniec!

Zacisnął pięść i poczuł w niej maleńki, ciepły kształt.

Otworzył dłoń i ujrzał drobne, drewniane serduszko kukułki, bijące ledwo wyczuwalnym rytmem.

Ścisnął je mocno, a po jego brudnym policzku spłynęła łza.

Przytulił serce ptasząt, które spłonęły w mroku przeszłości.

« ptaki »Where stories live. Discover now