Rozdział. 18

35 3 0
                                    

O tym ja zalałam piwnice
i o rybich truposzach.

Na schodach od piwnicy na których stała Les, Ben i Flin zaczeła się zbierać woda.
A ja jako totalny nie udacznik oraz przy okazji dziecko pana mórz to nic nie czułam że jest mokro .
-Glonojadzie coś ty zrobiła!-usłyszałam znajomy głos.
To był Nicholas cały i zdrowy. Już chciałam pobiec mu na przeciw, ale poczułam jakby ktoś lub coś przymało mnie za kostki.
-Ja? Ja tylko chciałam tak jak reszta, cię znaleźć. - odparłam usiłując oderwać stopy do podłogi. Niestety nie skutecznie.
-Reszta, jaka reszta? Ty wariatko ty tu sama jesteś. - krzyknął chłopak idąc w moją stronę.
Rozejrzałam się. Rzeczywiście trujka naszych znajomych wbiegła z powrotem na parter.
Wody cały czas przybywało.
Teraz sięgała mi już do szyji.
Nicholasowi udało się wbiec na schody.
-Pomocy! - krzyknęłam.
-Nie ruszaj się. Zaraz cię jakoś z tąd wyciągne. - odparł chłopam poczym zaczął nerwowo szukać jakiegoś sznurka (a przynajmniej na to mi wyglądało). - Dobra wiesz co, pora na plan B.
Chłopak po tych słowach rzucił się w stronę dzwi.
-Co nie, nie zostawuaj mnie tu.
Woda zaczeła napływać mi do ust. - Pomocy!
I koniec.

A nie co... a no tak potomkowie Posejdona mogą oddychać pod wodą. Popatrzyłam więdz w dół, żeby zobaczyć co nie dawało mi uciec. No i w tym samym momencie tego porzałowałam.
Do okoła moich nóg wiły się cztery małe rybie szczątki.
A przyznaję się w tamtym momencie był to (i dalej jest) dla mnie nie za przyjemny widok.
-Jasny gwint. Co tu się w ogule odwala? - pomyślałam.
Stwierdziłam że mószę to jakoś zatrzymać. Pytanie brzmiało JAK?
-Nie mogę tego zastanowić, bo jak? Korka żadnego też nie wyciągne bo nie ma. - myślałam - No ok mam plan, dość głupi, ale w ciąż plan.
Zamknąłam oczy i zaczełam szeptać.
-Cześć tato to znowu ja. Słuchaj bo tak jagby.... twoja pomoc coraz bardziej zalewa pokój w którym jestem, a jaśli tak dalej pujdzie to niedługo zaleje też moich przyjaciół. Więc no... umm.
Nawet nie zdążyłam zareagować kiedy nagle od mojej lewej strony woda zaczeła coraz bardziej falować. I tak coraz bardziej i bardziej.
Za dzwi dobiegł mnie głos mojego kuzynostwa.
Zaczęłam przeczówać co się święci. Wody było prawie po sufid i w tedy się przypływ zatrzymał. Udało mi się wydostać z objęć martwych
zwierząt i podpłycąć do sufitu.
-Dzwi! - krzyknęłam
-Co? - odkrzyknął Beniamin.
Woda zaczeła coraz bardziej falować. A od wysadzenia drzwi przez ciśnienie wody dzieliły mnie tylko sekundy.
-Słuchajcie mnie jak policze do trzech to uciekacie gdzieś i się chowacie. - powiedziałam w tym samym czasie chwytając się największego szczebla drabiny umocowanej przy ściabie.
-Dobra chłopaki. Raz, dwa, trzy. - krzyknęłam,a zaraz po wypowiedzeniu słowa ,, trzy" drzwi od piwnicy wystrzeliły do tyłu od uderzenia przez fale. A co się tyczy Bena i Nicha to znowu mnie nie posłuchali i zostali przytrzaśnięci resztkami świerkowych dzwi.
-Chłopaki! - krzyknęłam rzucając się w strone gdzie przedtem stały dzwi.
-Co się stało? - powiedział Ben wyczołgując się z pod desek. - A gdzie Nicholas?
-Nie wiem. - odparłam podając rękę rzeby pomudz mu wstać.
-Powiem w ten sposób. - zaczął Nicho znowu wychodząc z cienia.
-Przestań wychodzić z cienia. - powiedziałam z przekorą w głosie.
-Nie! Chodziło mi o to, że co ty sobie myślałaś prubójąc zamienić nas w utopców?
-O co ci znowu chodzi? - ja chyba nigdy go  nie zrozumiem.-Poza tym po co oplotłeś mi kostki rybimi trypami?
-Jakimi trypami? - chłopak zdawał się nie wiedzieć o czym mówię.
Już chciałam coś powiedzieć, ale nagle dobiegły nas krzyki na  parteryerze.

Trzy Światy [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now