25

8.2K 202 4
                                    

Pov. Nathan
Złapałem Olivie i położyłem na kanapie tak żeby mieć jej głowę na kolanach. Moja matka usiadła obok i zaczęła wachlowac ja gazetą. Hugo otworzył okno.
-Liv, hej-Smyrałem jej policzek. - Liv otwórz oczy.
Minęła już chyba z piętnaście minut odkąd zemdlała.
-Może powinniśmy bjechac do szpitala?
Może mama ma rację może lekarz powinien zbadać Olivie, martwiłem się nie na żarty.
Poczułem jak Liv rusza twarzą
-Liv? Słyszysz mnie? - powoli odzyskiwała świadomość.
-Na? - Jekła-Nie dobrzeee
Zrobiła się zielona, chwyciłem ją i w tempie światła zaniosłem do łazienki, na szczęście Liv zaczęła wymiotować jak byliśmy nad sedesem.
Od piętnastu minut wypruwaał sobie wnęczności, ja masowałem ja po plecach.
-Nathan nie powinieneś tehi oglądać. - Liv oparła głowę o mój bark. Pocałowałem ją we włosy i przytuliłem.

No cóż wieczorem uparła się że pójdzie na dyżur zawiodłem ją więc do szpitala.
-Jesteś pewna że dasz sobie radę? - Pytam Olivie kiedy siedzimy pod szpitalem w samochodzie.
-Tak dam radę. Dziękuję za troskę.
Uśmiecha się do mnie, i dotyka ręką mojego ramienia.
-Wracaj do domu, w razie czegoś będę do ciebie dzwoniła ok?
-Dobrze gdybym się gorzej czuła zadzwonię do ciebie.
Olivia schyla się po swoją torebkę, potem siada a ja sięgam ręką do jej twarzy. Powoli schyla się w jej stronę i całuję.
-Olivia trzymaj się.
Kiwa głową całuję mnie jeszcze raz przelotne w usta, otwiera drzwi i wysiada. Uśmiecham się do niej a ona przykłada dłoń do ust całuję i macha w moją stronę.
Odpalam silnik dopiero po tym jak Olivia wchodzi do szpitala, odjeżdżam z parkingu i kieruje się najpierw do jubilera. Muszę kupić Olivi obroczke bo tamtą moja matka w złości wyrzuciła do kominka.
Wjezdzam pod najlepszy sklep w Stanach, wychodzę z samochodu i wchodzę do sklepu. Za ladą stoi młoda kobieta
-Dzień dobry.
Zza drzwi wyłania się właścicielka.
-Witam Pana Panie Salwator, w czym mogę pomóc.
-Potrzebuje obrączki dla żony z grawerem. Cena nie gra roli.
-Zrozumiałam. Zapraszam
Reka zaprasza mnie do innego pomieszczenia.

Pov. Olivia
Nie czuje się najlepiej, ale dziś mam dyżur z Isabel, Benem. Więc w razie czego nie jestem sama, pomogą mi.
Przebrania w swój strój, w windzie spotykam Isabel.
-Laska co jest?
-Co coś się stało?
Podchodzi i zgarnia włosy z mojej twarzy.
-No trochę źle się czuję. Ale dam radę.
Wymuszam uśmiech. Wychodzimy z windy i od razu słyszymy głos ratownika
-Karetka!
Ruszam więc w stronę karetki.
Przyjełam dwudziestoletniego chłopaka, miał wypadek na skuterze spadł z niego. Ma złamaną rękę, idę na rezonans głowy bo ten debil nie założył kasku. Boję się że może mieć krwiaka.
-Hej masz mój rezonans?
-Elo ten tego chłopaka ze skutera.
-Tak
-Mam patrz.
-No to chłopak ma więcej szczęścia niż rozumu.
-Nie miał kasku?
-Nie.
-To warto mu pogratulować.

Wychodzę i idę do sali gdzie jest. Chłopak leży na łóżku uśmiechnięty.
-No i co?
-Masz szczęście. Nie masz żadnego krwiaka ale gdybyś się gorzej poczuł to daj znać pielęgniarek.

Wychodzę z sali.
-Olivia!
Słysze moje imię i odwracam się.
Do szpitala wchodzi Sam z jakąś łaską trzymając się za brzuch. Z wachaniem podchodzę do niej.
-Co się dzieje?
Jest cała zapłakana i trzęsie się
-Ollii... Błaaaggam... Cciiee.... Raaatujj... Mojjjee.. Ddzziieccjka.... Aaaaa
Kszyczy i zwija się z bólu.
-Wózek, - Krzyczę do ratownika.
Pomagam jej usiaść na wózku, i zabieram na salę.
Delikatnie pomagam położyc się na łóżku.
-Sam musisz się uspokoić. Co się stało tylko uspokuj się.
-Byłam w kawiarni i nagle zaczął mnie boleć brzuch tak strasznie i poszłam do łazienki. No i z oacYłam krew. Olivia błagam ratuj.
-Kajra.-Wołam pielęgniarek. - Zrób wlot, podaj je leki rozkurczowe sole i leki uspokajające pobierz krew do badań.
-Sam proszę cię uspokuj się. Zaraz zrobię Ci USG. Tylko musisz się uspokoić Proszę to będzie dobre dla ciebie i dziecka.
Łapie mnie za reke i ściska.
Opieram jej ciało o łóżko, pielęgniarka podaję leki uspokajające. Będę musiała ja zbadać. Widzę jak oczy kleją jej się. To dobrze będę miała chwilę na przemyślenie tego.

-Iren Selon słucham.
Musze zadzwonić do rodziców.
-To ja Olivia,Sam jest w szpitalu misicie przyjechać.
-Coo? Co się stało?
-Zaczeła krwawic i bardzo boli ja brzuch.
-Dobrze zaraz bedziemy
Wciskam czerwoną słuchawke kącząc rozmowę. Muszę jeszcze zadzwonić do Nathana to jego dziecko i powinien wiedzieć, w głębi serca chciałabym żeby nie chciał tu przyjeżdżać ale muszę zadzwonić.
Wybieram jego numer i dokładam słuchawke do ucha.
Odbiera po pierwszym sygnale.
-Olivia? Ci się stało? - Pyta w jego głosie słyszę troskę i obawę.
-Źle się czujesz?
Macham ręką i strzelam sobie w czoło przecież on tego nie widzi.
-Nie, nie jest inny problem. Bo. No..
Nie wiem jak mu to powiedzieć.
-Liv? Co jest? - słyszę szuranie więc pewnie ubiera się.
-Nathan! Sam jest w szpitalu..
Milczy.
-Nath? Słyszysz mnie? Chodzi o dziecko..... Możesz tu przyjechać?
-Li...... Dobrze będę. Za dwadzieścia minut ok? Ale wiedz że nie będę tam z nią siedział.
-Twoja obecność będzie dla niej ważna.
-Do zobaczenia żono.
-Mężu..
Uśmiechnęłam się sama do siebie, zgasiłam telefon i włożyłam go do kieszeni.
-Pani doktor mam wyniki tej pacjentki w ciąży.
-Daj. Dziękuję.
Biorę od niej dokumenty.
Jej wyniki są złe a nawet u kobiety w ciąży bardzo złe. Nie wiem czego wynikiem może to być. Siadam przy komputerze i sprawdzam wpisy od jej lekarza. No nie powiem za dobrze to to nie wygląda.
Sprawdziłam wszystko i gadałam z Isabel o stanie Sam ta stwierdziła że jej zdaniem nie ma dużych szans na to żeby Sam powstrzymała swoją ciąże. Nie wiem jak ja jej to powiem. Wychodzę z gabinetu i idę do sali w której leży Sam.
Łapę z klamkę.
-Olivia!
Odwracam się i widzę rodziców i Nathana.
-Olivia co się dzieje?
Wzdycham.
-Nie jest dobrze.
Patrzę na rodziców, tata wygląda na zmartwionego.
-Olivia? - na głos Nata podnosze głowę
-Nathan ona może stracić to dziecko.
Czuje jak po policzku spływają lzy, czuję otaczające mnie ramiona mojego męża.
-Musimy do niej iść.
Odrywam się od Nata chociaż było mi tak dobrze.
Prowadzę ich do sali, Sam leży na łóżku trzymając się za brzuch.
-Olivia i co?
Matką siada obok niej, tata też a ja stoję z Natem przy nogach jej łóżka.
-Zrobię Ci USG, potem Ci wszystko powiem. Jeśli Chcesz możeecie zostać.
-Tak zostańcie.

Nie chce mówić jej prawdy, boję się jestem pewna że Sam się złamie.
-Olivia i co?
Łapę ja za rękę i ściskam.
-Sam posłuchaj..... Twoje badania.. Są złe..
-Czy ja.. Stracę to dziecko?
-Strasznie mi przykro ale niestety możesz poronic.
Pierwszy raz w życiu widziałam jak moja siostra płaczę.
-Zostawcie mnie samą z Olivią.
Wszyscy wychodzą a ja siadam obok niej.
-Przepraszam za tamtą noc.... Ja nie chciałam żebys straciła swoje dziecko....
-Sam.. Daj spokój
-Nie.. Okłamałam was.
O czy ona mówi?
-To nie jest dziecko Nathana..
Teraz pewnie patrzę na nią jak na idiotke.
To nie jest dziecko Nathan..

Siedzę w aucie i jadę do domu z Nathanem, z Sam rozmawiał psycholog. Na mojej nodze leży dłoń Natha. Cały czas się usmiecham, Nathan nie jest ojcem jej dziecka. Czyli on może mnie nie zdradził.
-Oli nie martw się.
Parkuję pod domem i otwiera mi drzwi. Wysiadam i biorę męża za reke. Dochodzimy do drzwi i tam zostaje do nich docisnieta.
Bierze mnie na ręce i niesie na górę do sypialni, gdzie bez ceregieli zrzuca  z siebie ubrania.

Wyczerpana, szczęśliwa, spełniona leżę w ramionach Nathana.
Nagle dzwoni telefon Nathana, chce po niego sięgnąć ale ten mnie upszedza i odbiera.
-Halo..... Tak przykro mi...... Jutro tam przyjadę..... Dziękuję.. Dobranoc...
-Nath?
Odkłada telefon i przytula mnie.
-Sam poroniła.
-Nath.-dotykam jego policzka..
-Szczeże nie byłem gotów na ojcostwo.
Kurwa no tak nie powiedziałam mu
-Nathan Sam to dziecko....


Pytanie..
Napisałam DWA OSTATNIE roźdzały..
Mam je wstawić dziś czy jeden jutro i pojutrze?..

😪😪

Fallen love(ZAKOŃCZONA) Where stories live. Discover now