Usiadłam pod pomnikiem, tym słynnym, Kopernika, tym Twoim, kochany. W ręce trzymałam śrubkę, którą mi podarowałeś. Śmiałeś się, że to może nie jest romantyczne, ale wiedziałeś, że jestem sentymentalna, dlatego mi ją dałeś. A w torebce pluszowego kotka, którego Twoja mama nam przysłała z Pawiaka, często nas tak nazywała; 'Koty'.
Chciałabym iść koło Ciebie i oprzeć się o Twoje ramię, które zawsze dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Ostatni raz trzymałam Cię za rękę w szpitalu.
Tak Ciebie pełno dookoła, mam wrażenie, że przy mnie czuwasz. Widzę Cię tak wyraźnie i słyszę Twoje kroki.
Malutki, nigdy Ci nie mówiłam o swojej miłości, może dlatego, że Ty też nic o tym nie mówiłeś. I rozumiem, nie miałeś czasu o tym myśleć, bo byłeś zaabsorbowany swoją pracą. A może po prostu mnie nie kochałeś?
Dopiero zdałam sobie sprawę, co do Ciebie czułam i jak dużo dla mnie znaczyłeś. Byłeś moim słońcem, moim autorytetem moralno-duchowym, moją troską i radością. Kochany, teraz poznaję przez Ciebie, co to tęsknota, rozpacz i żal. Tak dużo mi dałeś, że sama nie wiem jak miałabym Ci się odwdzięczyć. Cała ta gama uczuć jaka płynęła w moją stronę wciąż zdaje mi się niewyobrażalna.
Dawniej nie myślałam o przyszłości, bo z tobą wydawało mi się to zbyt piękne i nawet nie śmiałam o tym myśleć.
A pamiętasz, kochany jak prowadzałam Cię do dentysty i mówiłam, że jeszcze mi kiedyś za to Twoja żona podziękuje, że jej mąż nie jest szczerbaty? Albo jak przychodziłeś do mnie taki zmarnowany, z rozterkami i dylematami? W twoich słowach często pojawiało się "sumienie" i "spokój wewnętrzny". Czasem miotały Tobą nawet okropne myśli i zastanawiałeś się czy człowiek ma prawo odebrać życie człowiekowi.
Chciałabym być znów twoją małą dziewczynką, choć taka się czuję duża... Było mi z Tobą dobrze, nadzwyczaj dobrze. Lubiłeś mi kłaść głowę na kolanach i po prostu ze mną rozmawiać, nieraz zasypiałeś, miałeś wtedy taki spokojny wyraz twarzy i czuprynę rozwianą w każdą stronę. Nie śmiałam jednak wybudzać Cię ze snu. Czekałam aż sam się ockniesz, a kiedy to robiłeś, śmiałeś się, że znów Ci się to przydarzyło.
Sześć lat po Twoim odejściu, otrzymałam list, od Twojej mamusi.
Napisała go, gdyż w końcu zdecydowałam się wyjść za mąż.
"17.08.1949 r.
Cieszę się dziecko moje, że spotkałaś kogoś, kto Ci odpowiada, z kim będziesz mogła dzielić radości i troski, i kłopoty codziennego życia...
Przyznam Ci się, że zawsze mnie serce bolało, widząc Twoje osamotnienie i wiedząc, że Syn mój jest tego przyczyną. Kocham Cię, żeś mu była miłą i kochaną. I teraz Bogu najwyższemu dziękuję, iż pozwolił Ci pójść normalną drogą każdej kobiety. I na tę właśnie drogę, przesyłam Ci moja Basieńko, moje najserdeczniejsze, najgorętsze, prawdziwe matczyne życzenia. Tulę Cię do serca i polecam Opiece Boskiej."
Ileż ten list wywołał u mnie emocji... Żyłam przeszłością, nie umiałam z niej uciec, choć nawet nie wiem, czy chciałam.
Mimo tylu lat, do ostatnich chwil trzymałam kontakt z Marylką, była dla mnie jak siostra, Twoje odejście nas do siebie mocno zbliżyło oraz przywiązało. I mimo tylu lat, do teraz mam na biureczku Twoją fotografię. Takiś był wtedy wesoły, wzięłam ją do ręki i przejechałam po niej delikatnie opuszkami palców, moje serce zmiękło, miałam Cię blisko serca jak nikogo innego. Od zawsze byłeś moją słabością. Kocham Cię, mój Złoty chłopczyku.

YOU ARE READING
Oczami ukochanej ~ kamienie na szaniec ✔
Historical FictionBasia Sapińska, wielka miłość, przyjaźń. Czy Alek zostanie dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem? "Alek to chodzący uśmiech i słońce, nie ważne, gdzie był, wraz z nim zawsze przychodziło światło." " (...)To opowieść o ludziach, którzy umi...