3. Czyli czego NIE robić w szkole

2.5K 197 89
                                    

Zu z uśmiechem słuchała kolejnej opowieści z życia Saki. Opcje były dwie: albo życie Yoshikawy było tak dziwne, albo niebieskowłosa miała niezwykle bujną wyobraźnię. Jednak Zakuro nie przeszkadzały te historyjki, które urozmaicały jej drogę do szkoły. Po wczorajszym filmie obydwie były tylko w połowie przytomne, ale szczęśliwe i wygadane jak nigdy przedtem. Saki wybrała komedię romantyczną, którą sama obejrzała już dziesięć razy. I tak płakała razem z Zu. W mieszkaniu nastolatki sypały się żarty, wyznania i chipsy, a nawet memy, dzięki czemu przyjaciółki się nie nudziły.

Dzisiaj jednak dzień nie zapowiadał się kolorowo: padał deszcz, a koleżanki były niewyspane. W dodatku Zu miała iść dzisiaj jeszcze do pracy po szkole.

To będzie ciekawy dzień... myślała Zakuro już od samego rana.

I faktycznie już od przekroczenia progu szkoły zaczęło się robić coraz to ciekawiej. Mianowicie, Saki pomyliła szafki i przez dobre dziesięć minut starała się włamać do „swojego sejfu". Nawet starała się go otworzyć magicznym: „sezamie, otwórz się!", ale nie podziałało. Dopiero, gdy właściciel szafki uświadomił jej, że to nie jest „jej szafa do Narnii", dziewczyna zorientowała się, którą szafkę powinna otwierać od początku.

Potem Zakuro, wchodząc do klasy potknęła się o próg i runęła jak długa na ziemię, nawet nie podpierając się rękami. Po prostu padła na twarz. Jakby tego było mało, nie w swojej klasie, bo pomyliła sale. Na szczęście miała tam paru znajomych, więc nie wyszła na totalną idiotkę. Tylko na pół idiotki.

W dodatku przez wszystkie lekcje przyjaciółki dostawały nagłych ataków głupawek, śmiały się z tylko sobie znanych powodów.

Ale największy przełom dnia miał miejsce na lekcji matematyki.

Saki w pewnym momencie przyłożyła linijkę do głowy Zu i przez chwilę trwała w takiej pozycji, uważnie się na czymś skupiając.

- CO ty wyprawiasz?! - huknęła wreszcie Zu, aż w całej klasie zapadła cisza. Nawet nauczyciel popatrzył uważnie na dwie koleżanki.

- Ja... - Saki z trudem powstrzymywała śmiech. - MIERZĘ TWOJĄ CIERPLIWOŚĆ!

Sala ryknęła śmiechem, niektóre osoby ukryły twarz w dłoniach, by przykryć rozbawienie. Polały się łzy śmiechu, a Zu i Saki zwijały się ze śmiechu. Jednak panu Sakuramiemu, który był także wychowawcą tej klasy nie do końca spodobało się to zachowanie.

- CISZA! - huknął swoim barytonem.

Wśród jego wychowanków zapadło milczenie, jedynie Saki wciąż cicho chichotała. Pan Sakurami głęboko odetchnął.

- Bardzo się cieszę, że panny Yoshikawa i Nishimiya mają dzisiaj dobry humor. - powiedział. - Ale nie życzę sobie, by takie zachowania miały miejsce na lekcji matematyki, z której, nie ukrywajmy, panna Yoshikawa nie jest najlepsza! - zgromił przyjaciółki wzrokiem. - Jeśli jeszcze raz coś takiego się wydarzy, będziecie musiały się ROZSIĄŚĆ.

Saki momentalnie spoważniała i spojrzała zdenerwowana na nauczyciela. Przesiadka do innej osoby oznaczałaby dla niej koniec porządnych notatek z lekcji. Yoshikawa wstała z miejsca, aż przewróciła krzesło.

Zaczyna się... pomyślała Zakuro i ze zmieszaniem obserwowała poczynania jej przyjaciółki.

- Proszę Pana, tak nie można! - krzyknęła zdenerwowana Saki. - To, że się śmiejemy na lekcji to absolutnie nie usprawiedliwia, żeby nas przesiadać! Nie zgadzam się!

- Yoshikawa, usiądź proszę. - pan Sakurami był wyraźnie zirytowany.

- Nie! Ja jeszcze nie skończyłam! Ja mogę się kłócić! To była groźba, proszę Pana! To jest niedopuszczalne!

- Yoshikawa, ostrzegam cię...

- Nie, to ja Pana ostrzegam!

- Saki-chan, tylko pogarszasz sytuację... - Zu próbowała cicho zainterweniować.

- No ja ją naprawiam właśnie! - oburzyła się Saki. - I wie Pan co? Ja to mam gdzieś, co mi Pan każe! Ja nie jestem psem, żeby robić to, co mi każą!

- Yoshikawa! - nauczyciel poczerwieniał ze złości. - Marsz do dyrektora!

- Ale...

- A od następnej lekcji siedzicie osobno! - wrzeszczał pan Sakurami. - Już! - huknął na Saki.

Dziewczyna zamilkła, wzięła torbę i pomaszerowała do dyrektora. Nauczyciel przez chwilę jeszcze dyszał wściekły przy tablicy, po czym napił się wody i zwrócił do uczniów:

- Róbcie zadania ze strony 36, a ja idę do naszej odważnej panny Yoshikawy wyjaśnić parę rzeczy.

I wyszedł, zostawiajac klasę, która była kompletnie cicho.

~*~

- Według informacji, które dostałam od Pana Sakuramiego... - zaczęła nauczycielka japońskiego na początku lekcji. - Yoshikawa ma usiąść w pierwszym rzędzie, a Nishimiya ma się przesiąść do ostatniej ławki, do Bokuto.

Co kurwa?

Zu spojrzała na nauczycielkę, jak gdyby szukając jakiegoś potwierdzenia, że to tylko jakiś żart, ale pani Fujima już zaczęła pisać temat na tablicy. Dziewczyny poszły więc do swoich ławek niczym męczennice i usiadły na nowych miejscach.

Zu usiadła w ostatniej ławce pod oknem, obok Bokuto, tak jak kazała jej nauczycielka. Pech chciał, że w tej sali ławki były podwójne. Zakuro odsunęła się więc możliwie jak najdalej od chłopaka. Pracowała wręcz na skraju ławki.

Gdy pani Fujima prowadziła już lekcję, Zu usłyszała głos Kōtarō:

- Wiesz, że jesteśmy w tej samej klasie od roku? Nie musisz się przecież mnie bać, nie gryzę. Przecież mnie znasz, co nie? - posłał jej jeden ze swoich najszerszych uśmiechów.

Szesnastolatka prychnęła tylko cicho, ale pogardliwie.

- Ciężko zapomnieć o osobie, która zmusiła cię do samotnego robienia projektu. - syknęła.

Bokuto podrapał się po karku.

- A... no tak...

- O i może jeszcze ci przypomnę, jakie dostaliśmy oceny za zrobienie tego projektu „wspólnie"? - spojrzała na niego zirytowana. - Dwie piąteczki wleciały do dzienniczka! Ziuuuum! - dodała przesłodzonym tonem.

- Ja... wiem, że nie wyszło to wtedy fajnie...

- No teraz to się tłumacz. Już po fakcie. Sprawa zamknięta, do widzenia, proszę sędziego. - odwróciła wzrok w stronę okna. - Tylko zmarnowałam cenne godziny z mojego życia.

Bokuto chciał coś jeszcze powiedzieć. Coś dodać, żeby Zakuro nie była taka wściekła. Ale nie wiedział co. Po prostu miał pustkę w głowie. Nie wiedział, co ma zrobić, co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że Zu od zeszłorocznego projektu go nie znosi. Cóż, zostawił ją z tematem samą. Miał wtedy dużo treningów i całkowicie zapominał o umówionych spotkaniach. W końcu Zu zrobiła wszystko sama i od tego czasu nigdy się do niego nie odezwała. Bokuto to rozumiał, ale nie chciał, by była na niego aż tak wrogo nastawiona. Wszyscy w klasie go lubili. Oprócz Zakuro. Próbował ją przeprosić, pisał do niej... Ale dziewczyna kompletnie go olała. Nie wiedział, że zwykły projekt może tak kogoś obrazić.

Przez resztę lekcji żadne z nich się nie odzywało. Jednak Bokuto w duchu postanowił zarobić sobie na wybaczenie Zu. W końcu teraz, gdy byli na siebie skazani do końca roku, miał do tego doskonałe warunki.

Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OCWhere stories live. Discover now