15. Czyli armagedon

1.7K 140 13
                                    

- Yoshi-chan, czemu Zu-chan dzisiaj nie ma? - zapytał Bokuto.

- Nie wiem, nie mówiła, że nie przyjdzie. - odpowiedziała Saki zgodnie z prawdą. Od wczoraj nie otrzymała żadnej wiadomości od Zu. Zaczynała się niepokoić, ale postanowiła po szkole do niej zajrzeć.

- Och... - Bokuto przygaszony usiadł w swojej ławce.

Odkąd dowiedział się o tym, że Nishimiya wyznała komuś miłość, zaczął się nadmiernie interesować tożsamością tej osoby. Jednak Saki za Chiny ludowe nie chciała zdradzić, kim był ten chłopak. Podejrzewała, że energiczny siatkarz chce zamienić parę słów z wybrankiem Zu. Szczególnie, że na ostatnim treningu, po pamiętnej rozmowie, grał nie z radością czy pasją, lecz wściekłością.
Dzisiaj rano wrócił ten energiczny, pogodny Bokuto, jednak z powodu nieobecności przyjaciółki był niespokojny i starał się czegoś dowiedzieć.

Zadzwonił dzwonek na lekcję. Pani Fujima weszła do klasy, przywitała się i usiadła przy biurku.

- Dzisiaj musicie popracować w grupach. Yoshikawa, widzę że nie masz pary, przesiądź się na dzisiejszą lekcję do Bokuto. - nakazała, a Saki usiadła obok sowy i za piórnikiem wyciągnęła telefon.

- Ty słuchaj, co ona gada, a ja muszę wypełnić pewną misję. - szepnęła.

Kōtarō wysłuchał więc, co pani Fujima miała do powiedzenia i zapisał polecenie. Po tym zwrócił wzrok na telefon Saki, która właśnie coś na nim stukała. Odczytał wiadomości:

Do: Fanatyczka czekolady
Zu-chan, czemu cię nie ma?"

„Od: Fanatyczka czekolady
Nie mam zamiaru nigdzie dzisiaj wychodzić"

„Do: Fanatyczka czekolady
Ale przecież wczoraj miałaś taki dobry humor!"

„Od: Fanatyczka czekolady
No i chuj! Spieprzył mi się! Dupa blada! Nie ma kurwa nigdzie nie wychodzę! Będę topiła swoje smutki i żale w kubku pierdolonego kakao!"

„Od: Fanatyczka czekolady
..."

„Od: Fanatyczka czekolady
Ale możesz mi przynieść zapas chusteczek jak skończycie lekcje"

„Do: Fanatyczka czekolady
Okej"

Bokuto spojrzał na nią pytająco. Saki westchnęła i wyłączyła komórkę.

- Pójdę do niej po szkole. - szepnęła.

- Co się stało?

- No źle się stało! - jęknęła. - Nie chcę ci nic mówić bez jej wiedzy, ale wiedz, że kiedy Zu-chan jest wściekła, smutna i przygnębiona w jednym... To dopiero jest prawdziwy armagedon! - machnęła ręką i zabrała się za zapisywanie polecenia.

Bokuto spojrzał w sufit i westchnął w myślach. Chciałby pocieszyć swoją przyjaciółkę, tak jak ona to robiła po jego zawalonych kartkówkach... Ale najzwyczajniej w świecie nie wiedział, jak postępować z dziewczynami w takim stanie. Postanowił zostawić to zadanie profesjonalistce.

~*~

Zu zwlekła się z kanapy i owinięta w gruby koc poszła otworzyć drzwi. Saki wpadła przez nie jak burza do środka i omiotła spojrzeniem pobojowisko, jakim stał się salon Zakuro.

- Matko i córko! - złapała się za głowę.

Rzuciła na stół dziesięć zakupionych paczek chusteczek i zabrała się za zbieranie rozrzuconych wszędzie papierków, pudełek po ciastkach i butelek coli.

- S-Saki-chan... - wyłkała Zu.

- Zamknij się! - odparła szybko i pociągnęła ją za rękę. - Leżeć i spać! Ja się tu wszystkim zajmę! - rozkazała, a Zu (o dziwo!) zrobiła to bez jakiegokolwiek sprzeciwu.

Wydmuchała spuchnięty, czerwony nos jeszcze trzy razy i już po chwili do uszu Saki dotarł jej miarowy, trochę spokojniejszy oddech. Odetchnęła cicho i zabrała się za sprzątanie. Okazało się, że nie tylko salon był w nieładzie - w kuchni leżały nie pozmywane naczynia, łóżko Zakuro nie było pościelone, a sama Zu... wyglądała jak siedem nieszczęść!

Saki uprzątnęła wszystko i po zakończonej misji wstawiła wodę na herbatę. Z jednej z półek Zu ściągnęła rumiankową i za chwilę zaparzyła ją. Wyjęła z torby tabliczkę czekolady, zupkę chińską i pocky, po czym postawiła to wszystko na stole, a sama usiadła na fotelu. Wprawdzie, gdy z tym wszystkim stanęła sama przy kasie, ekspedientka popatrzyła na nią, jakby spadła z księżyca, ale dziewczyna zbyła to zwykłym: „Dzień dobry, spieszę się" i uniknęła zbędnej konwersacji.

W takim stanie widziała Zakuro tylko raz, w zeszłym roku. Kiedy umarł jej chomik. Niestety, został on w rodzinnej mieścinie, przez co Zu nie mogła przy nim być. Wtedy po raz pierwszy Saki doświadczyła „fazy chmury burzowo-gradowej Nishimiyi Zakuro".
I szczerze? Nie miała ochoty doświadczać jej ponownie. Dlatego od razu przed przybyciem zaopatrzyła się w potrzebną amunicję, by w razie potrzeby zacząć strzelać do niej z makaronu z zupki chińskiej.

W pewnym momencie Nishimiya westchnęła cicho, ziewnęła i usiadła na kanapie. Spojrzała na stół i na Saki, po czym... rozpłakała się. Łkała jak głupia, pociągając co chwilę nosem.

- Spokojnie, bo się tymi glutami udławisz. - uśmiechnęła się Yoshikawa i podała jej kolejną chusteczkę i kubek z herbatą.

- M-mam t-ta-ką ocho-otę... - płakała Nishimiya.

Wytarła nos, oczy i wzięła łyk herbaty. Po chwili trochę się uspokoiła.

- Czyli co? Ćpamy rumianek? - zapytała, starając się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej jakiś grymas, którego sama nie potrafiła określić.

- Jak dla mnie bomba. - zacmokała Saki. - Co pierwsze? - wskazała na stół.

- Pomyślałaś o wszystkim. - rzekła Zakuro zachrypniętym głosem i otworzyła paczkę czekoladowych pocky.

- Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za te korki. - Yoshikawa poczęstowała się jednym.

Po chwili milczenia Zu znów się odezwała:

- No wyznałam.

- No i co?

- No i jesteśmy kolegami. - uśmiechnęła się smutno. - W pewnym sensie, może to nawet lepiej? Pewnie jednak to nie było to, co myślałam. Żałuję tylko, że kiedy już się zebrałam na tę odwagę... - łzy znów zaczęły płynąć po jej policzkach. - Wszystko się spaprało...

Saki wstała i przytuliła przyjaciółkę.

- Zu-chan, nie martw się! - powiedziała. - Jestem pewna, że znajdziesz kogoś sto razy lepszego!

- Zamknij mordę, nie oczekuję już żadnych pierdół miłosnych. - odwzajemniła uścisk szatynka.

- Jeszcze zmienisz zdanie... - mruknęła Saki. - Ale nie teraz o tym! Jemy!

Zu zaśmiała się niemrawo i pozwoliła swojej przyjaciółce się sobą zająć. Saki bardzo się to spodobało. Mogła odwdzięczyć się Zu za to, co dla niej zrobiła.

A Zu po prostu nie miała siły się sprzeciwiać.

Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OCWhere stories live. Discover now