17. Czyli niespodzianka!

1.8K 155 80
                                    

Nishimiya przeciągnęła się leniwie na łóżku. Przetarła oczy, założyła okulary na nos i spojrzała na zegarek.

- No to jeszcze pięć minut... - powiedziała do siebie i zamknęła oczy.

Po chwili jednak zerwała się z łóżka jak oparzona i popędziła do łazienki. 17 maja. Przecież dzisiaj Bokuto miał mecz! Obiecała mu, że przyjdzie. A była już parę razy świadkiem jego słynnego „emo-mode". Był to dość ważny mecz, grali przeciwko liceum Aoba Josai. Drużynie Akademii Fukurodani bardzo zależało na wygranej i wszyscy byli niesamowicie zmotywowani.

Zu błyskawicznie zaliczyła łazienkę, zrobiła sobie śniadanie i puściła się pędem do szkoły z tostem w buzi. Nie często zdarzało jej się iść do szkoły w takim pośpiechu, więc miała parę przeszkód w postaci słupów, krawężników i... kilku innych słupów.

~*~

- Shirofuku-san, widziałaś gdzieś może Zu-chan? - pytał po raz setny Bokuto.

Menedżerka bezradnie rozłożyła ręce.

- Nie, przykro mi. - widząc zawiedziony wyraz twarzy Kōtarō zaraz jednak dodała: - Ale jestem pewna, że przyjdzie! Pewnie będzie na trybunach!

Humor Bokuto niejako się poprawił i chłopak wrócił do rozgrzewki. Miał zamiar zademonstrować Zu nie tylko dopracowany atak po prostej, ale też inną zagrywkę, której jeszcze nie użył w żadnym meczu. Ale żeby to zrobić musiał mieć pewność, że jego przyjaciółka patrzy!

Niestety na trybunach siedziała tylko Saki, która energicznie machała do drużyny.
Wkrótce rozpoczął się mecz. Bokuto podszedł do sędziego wraz z kapitanem drużyny przeciwnej.

- Powodzenia. - odezwał się.

- Wzajemnie. - odparł Oikawa, ale jego uśmiech wręcz krzyczał, że jest pewny swojej wygranej.

Obie strony boiska zapełniły się zawodnikami. Kōtarō ostatni raz rzucił okiem na trybuny, ale gdy nie znalazł tam Zu, prychnął tylko pod nosem i zwrócił wzrok na piłkę.

- Bokuto-san, wszystko w porządku? - zapytał Akaashi, widząc wyraz twarzy kapitana.

- Jasne, że tak! - prychnął. - Po prostu skupmy się na meczu i go wygrajmy!

Serwował przeciwnik. Drużyna Fukurodani odebrała z łatwością zagrywkę i oddała atakiem. Bokuto uderzał ze złością w piłkę, która co chwilę lądowała na boisku przeciwnika. Co chwilę zerkał na trybuny, ale wciąż nie mógł dostrzec swojej przyjaciółki. Jego ataku były coraz to słabsze. Kapitan drużyny zaczął trafiać w bloki, wybijać na auty, aż w końcu po prostu... Wpadł w swój emo-mode!
Zaczął się krzątać po boisku, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Trener poprosił o przerwę. Posadził Bokuto na ławce rezerwowych.

- Bokuto...

- Nie ma jej. - oznajmił przygaszony chłopak. - Obiecała, że przyjdzie.

Drużyna była w rozterce. Z jednej strony potrzebowali swojego Asa, ale z drugiej... w takim stanie był bezużyteczny. Zaczęli się głowić nad jakimś innym rozwiązaniem, myśleć, kogo wypuścić na boisko zamiast Bokuto. Przerwa chyliła się ku końcowi, a oni nie wiedzieli co zrobić.

Nagle wszyscy usłyszeli trzask otwieranych drzwi tak głośny, że zmarłego by obudził.
Na salę wpadła zdyszana Zu.

- Oto przybyłam! - krzyknęła, stając na baczność i starając się uspokoić oddech.

Oceniła sytuację, podbiegła do odpoczywających zawodników i zanim ktokolwiek zdołał zareagować, porządnie przyłożyła wstającemu Bokuto z pięści w żołądek. Chłopak pisnął i zwinął się z bólu.

Zaczęło się od focha... - Bokuto Kōtarō x OCWhere stories live. Discover now