"Koncertowo Wybuchowo"

109 8 9
                                    

Pisanie nowej piosenki szło grajkowi niespodziewanie szybko. Nie sądził, że dwugodzinny spacer po lesistych wzgórzach tak go zainspiruje.

-E panienko! To nasza miejscówka!- brunet gwałtownie odwrócił się i spojrzał na parę meneli.

-Głuchyś jest?!-warknął drugi.

-Panowie wybaczą, ale nie uwierzę, że to miejsce jest waszą własnością.-zilustrował ich od góry do domu.

W tym samym momencie jeden z pijaków chwycił kamień i wycelował prosto w głowę biedaka. Na szczęście chybił, zatoczył się kilka razy i padł martwy na ziemię. Drugi zdążył uciec, ale po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów, zatoczył się i uderzył głową w głaz. Zdezorientowany Jaskier zaczął rozglądać się za swoim wybawcą, ale nikogo nie zauważył.

-Chyba na prawdę potrzebujesz jakiegoś miecza bo co chwila pakujesz się w kłopoty.- na te słowa zauważył wychodzącego zza krzaków Eskela. 

-Musiałeś ich od razu zabijać?-spojrzał na trupa drapiąc się po głowie.

-Wolałbyś żeby cię okradli? To miejscowi bandyci, polowałem na ich od dawna.- odparł wiedźmin i schował łuk. -Co tu właściwie robisz?-dodał.

-Wyciszam się i piszę nowy tekst.- uniósł w górę swój skórzany notes. -On tam nadal siedzi?-zapytał po krótkiej ciszy.

-Kto? Aaaa ten cały Włoch... Wyszedłem dziś wcześnie rano, ale obawiam się, że tak. I szczerze? Wiem, że tamtego wieczora byłem nieco podchmielony, ale mnie też nie podoba się jego obecność. Z tego będą same problemy, a nie oszukujmy się Gerwant to magnes na kłopoty, podobnie jak ty, ale w większej skali. 

-Miło, że chociaż ty tak uważasz.

-A i Lambert wrócił. Widziałem go jak leżał przy kominku.

-Annella już pewnie szykuje patelnię żeby obić mu ten pusty łeb. Tym razem mu nie odpuści.

Oboje na te słowa wybuchnęli gromkim śmiechem i zaczęli schodzić ze wzgórza w stronę targowiska.

-Zostawi go przy pierwszej lepszej okazji.-odparł wiedźmin.

Tymczasem w Kaer Morhen

Z samego rana Geralt i Lambert wybrali się na ćwiczenia na polu treningowym. Białowłosy zakazał brunetowi wychodzenia poza mury budynku, ale ten stanowczo zaprotestował i wyszedł aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Siedząc pod wysokim pachnącym drzewem rozmyślał o Laurze i o jej tajemniczym zaginięciu. Mijał 3 dzień pobytu w tym chorym świecie, a w kieszeni wciąż trzymał swojego Ajfona20xplus. Co z tego skoro nawet takiego urządzenie nie odbierało zasięgu. Był zdruzgotany i z bezsilności stawał się coraz bardziej nerwowy. 

-E może spróbujesz?!- zawołał Lambert.

-Po co?- zapytał podchodząc do wiedźmina. -Nadal mam swoją spluwę, w każdej chwili mogę strzelić sobie kulkę w łeb, tylko czy faktycznie zginę czy tym razem trafię do świata mistycznych zwierząt.-odparł poirytowany.

-Przypomniałeś sobie coś istotnego?- zapytał gołodupiec chowając miecz i ocierając pot z wysokiego czoła.

-Moja kobieta, Laura zniknęła tajemniczo dwa dni przed tym jak tu trafiłem. Obawiam się, że to może mieć ze sobą jakiś związek.

-Hmm. Po co ktoś miałby porywać ludzi z innych wymiarów?

-Wierzysz w alternatywną rzeczywistość czy wehikuł czasu?

-Wszystko jest możliwe.- odparł wiedźmin.

Kilka godzin później.

Zbliżał się wieczór i pierwszy tutejszy koncert Jaskra. Grajek odebrał już swoją świeżutką lutnię. Była olśniewająca, dosłownie. Wygrawerowany motyl symbolizował ulotność słów piosenek, ale wieczne życie melodii.

-Witaj przyjacielu!- Jaskier po wejściu do gospody otrzymał owacje na stojąco, a pierwszą osobą, która podbiegła go uściskać była Annella

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

-Witaj przyjacielu!- Jaskier po wejściu do gospody otrzymał owacje na stojąco, a pierwszą osobą, która podbiegła go uściskać była Annella. Jego przyjaciółka z dzieciństwa. Brunetka z oczyma w kolorze butelkowej zieleni, długimi rzęsami i szczupłymi plecami. Nienawidzi całego społeczeństwa czarownic, a zwłaszcza zarozumiałej Yenneffer. Jest bizneswoman, a gospoda "PodTrykaczem" jest jej własnością.

-Stęskniłem się.- powiedział.

Scena wraz z całą gospodą była gotowa do rozpoczęcia zabawy. Lud zaczął się schodzić i zajmować miejsca. Nawet jego kuzyn przybył na to wydarzenie, chwilę po przybył Eskel z kolegami i nie spodziewanie zjawił się również Gerwant, Massimo przebrany za arystokratę i Lambert. Po tym ostatnim było widać, jego trzęsące się ze strachu galoty. W momencie, w którym zauważył swoją kochankę zaczął się dusić. Kobieta spojrzała na niego z oburzeniem, ale milczała aby nie popsuć koncertu Jaskra. Szybko sprawdziła tylko czy patelnie są na miejscu i schowała się za barem. Białowłosy z Włochem siedział schowany w rogu sali. Gdyby nie dygoczący Lambert śpiewak nawet by nie zorientował się obecności kumpla, ale nie zamierzał do niego podchodzić. Zaledwie kilka dni po tym wieczorze miał wyruszać z balladami na królewskie dwory m.in. króla Niedamira i Ethaina, który niezwykle cenił wrażliwość mężczyzny. 

Kiedy wybiła godzina 19:00 drzwi gospody zostały zamknięte, a zgromadzeni liczyli ponad sto osób. Po supporcie Annelli, na scenę wbił Jaskier i zaczęła się zabawa. Jego nowa lutnia wydawała jeszcze głębsze i piękniejsze dźwięki. Co chwila ktoś podchodził i rzucał mu do kapelusza tytułowego grosza. Po godzinie zabaw bard zaprezentował swoje dwie nowe ballady, które również okazały się bardzo podobać tłumom, lecz w trakcie śpiewu cały czas myślał o trzeciej, którą rozpoczął tego ranka. 

-Trzeba przyznać, że chłop ma talent.- odezwał się do Geralta Włoch.

Białowłosy przytaknął popijaąjc drugi już kufel Wyzimskiego Czempiona. Lambert cały czas wodził wzrokiem za swoją ukochaną, a Eskel z Coenem zabawiał dziewki pod sceną. Coen był kolejnym wiedźminem, który zjawiał się u nich dosyć rzadko, ale nie mógł odpuścić sobie zabawy. 

-Chyba musimy porozmawiać Lambercie.- nieoczekiwanie przy ich stole pojawiła się zielonoka. Wbijała morderczy wzrok w wiedźmina, a ten już wiedział co go czeka. Głośno przełykając ślinę podniósł się z miejsca i został pociągnięty za ucho do łazienki. Biedak nie zauważył, że jego kobieta w drugiej ręce trzymała sporych rozmiarów patelnię . Poczuł to, gdy tylko oboje zniknęli ludziom z oczu. 

Raz, drugi, trzeci... Za szóstym Jaskier przerwał grę aby móc zidentyfikować źródło hałasu, słysząc krzyki wiedźmina szybko zrozumiał co się dzieje.

-Hej, ale ja nie potrzebuję perkusji!-zawołał, a cała ludność wybuchnęła śmiechem. Eskel zaczął się dusić, nawet Gerwant zachichotał.

Zabawa trwała całą noc i może trochę dłużej...

_______________________________________________________________

Do następnego 🙏

~nieokreślona3000



563 Dni z GeraltemDonde viven las historias. Descúbrelo ahora