Massimo słynny playboy i mafioso pewnego dnia trafia do fantastycznego świata Wiedźmina i poznaje tam Geralta...
----------------------------------
To opowieść dla specyficznego grona odbiorców, żartobliwa i prześmiewcza. Łączy w sobie bardzo niety...
Pisanie nowej piosenki szło grajkowi niespodziewanie szybko. Nie sądził, że dwugodzinny spacer po lesistych wzgórzach tak go zainspiruje.
-E panienko! To nasza miejscówka!- brunet gwałtownie odwrócił się i spojrzał na parę meneli.
-Głuchyś jest?!-warknął drugi.
-Panowie wybaczą, ale nie uwierzę, że to miejsce jest waszą własnością.-zilustrował ich od góry do domu.
W tym samym momencie jeden z pijaków chwycił kamień i wycelował prosto w głowę biedaka. Na szczęście chybił, zatoczył się kilka razy i padł martwy na ziemię. Drugi zdążył uciec, ale po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów, zatoczył się i uderzył głową w głaz. Zdezorientowany Jaskier zaczął rozglądać się za swoim wybawcą, ale nikogo nie zauważył.
-Chyba na prawdę potrzebujesz jakiegoś miecza bo co chwila pakujesz się w kłopoty.- na te słowa zauważył wychodzącego zza krzaków Eskela.
-Musiałeś ich od razu zabijać?-spojrzał na trupa drapiąc się po głowie.
-Wolałbyś żeby cię okradli? To miejscowi bandyci, polowałem na ich od dawna.- odparł wiedźmin i schował łuk. -Co tu właściwie robisz?-dodał.
-Wyciszam się i piszę nowy tekst.- uniósł w górę swój skórzany notes. -On tam nadal siedzi?-zapytał po krótkiej ciszy.
-Kto? Aaaa ten cały Włoch... Wyszedłem dziś wcześnie rano, ale obawiam się, że tak. I szczerze? Wiem, że tamtego wieczora byłem nieco podchmielony, ale mnie też nie podoba się jego obecność. Z tego będą same problemy, a nie oszukujmy się Gerwant to magnes na kłopoty, podobnie jak ty, ale w większej skali.
-Miło, że chociaż ty tak uważasz.
-A i Lambert wrócił. Widziałem go jak leżał przy kominku.
-Annella już pewnie szykuje patelnię żeby obić mu ten pusty łeb. Tym razem mu nie odpuści.
Oboje na te słowa wybuchnęli gromkim śmiechem i zaczęli schodzić ze wzgórza w stronę targowiska.
-Zostawi go przy pierwszej lepszej okazji.-odparł wiedźmin.
Tymczasem w Kaer Morhen
Z samego rana Geralt i Lambert wybrali się na ćwiczenia na polu treningowym. Białowłosy zakazał brunetowi wychodzenia poza mury budynku, ale ten stanowczo zaprotestował i wyszedł aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Siedząc pod wysokim pachnącym drzewem rozmyślał o Laurze i o jej tajemniczym zaginięciu. Mijał 3 dzień pobytu w tym chorym świecie, a w kieszeni wciąż trzymał swojego Ajfona20xplus. Co z tego skoro nawet takiego urządzenie nie odbierało zasięgu. Był zdruzgotany i z bezsilności stawał się coraz bardziej nerwowy.
-E może spróbujesz?!- zawołał Lambert.
-Po co?- zapytał podchodząc do wiedźmina. -Nadal mam swoją spluwę, w każdej chwili mogę strzelić sobie kulkę w łeb, tylko czy faktycznie zginę czy tym razem trafię do świata mistycznych zwierząt.-odparł poirytowany.
-Przypomniałeś sobie coś istotnego?- zapytał gołodupiec chowając miecz i ocierając pot z wysokiego czoła.
-Moja kobieta, Laura zniknęła tajemniczo dwa dni przed tym jak tu trafiłem. Obawiam się, że to może mieć ze sobą jakiś związek.
-Hmm. Po co ktoś miałby porywać ludzi z innych wymiarów?
-Wierzysz w alternatywną rzeczywistość czy wehikuł czasu?
-Wszystko jest możliwe.- odparł wiedźmin.
Kilka godzin później.
Zbliżał się wieczór i pierwszy tutejszy koncert Jaskra. Grajek odebrał już swoją świeżutką lutnię. Była olśniewająca, dosłownie. Wygrawerowany motyl symbolizował ulotność słów piosenek, ale wieczne życie melodii.
¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
-Witaj przyjacielu!- Jaskier po wejściu do gospody otrzymał owacje na stojąco, a pierwszą osobą, która podbiegła go uściskać była Annella. Jego przyjaciółka z dzieciństwa. Brunetka z oczyma w kolorze butelkowej zieleni, długimi rzęsami i szczupłymi plecami. Nienawidzi całego społeczeństwa czarownic, a zwłaszcza zarozumiałej Yenneffer. Jest bizneswoman, a gospoda "PodTrykaczem" jest jej własnością.
-Stęskniłem się.- powiedział.
Scena wraz z całą gospodą była gotowa do rozpoczęcia zabawy. Lud zaczął się schodzić i zajmować miejsca. Nawet jego kuzyn przybył na to wydarzenie, chwilę po przybył Eskel z kolegami i nie spodziewanie zjawił się również Gerwant, Massimo przebrany za arystokratę i Lambert. Po tym ostatnim było widać, jego trzęsące się ze strachu galoty. W momencie, w którym zauważył swoją kochankę zaczął się dusić. Kobieta spojrzała na niego z oburzeniem, ale milczała aby nie popsuć koncertu Jaskra. Szybko sprawdziła tylko czy patelnie są na miejscu i schowała się za barem. Białowłosy z Włochem siedział schowany w rogu sali. Gdyby nie dygoczący Lambert śpiewak nawet by nie zorientował się obecności kumpla, ale nie zamierzał do niego podchodzić. Zaledwie kilka dni po tym wieczorze miał wyruszać z balladami na królewskie dwory m.in. króla Niedamira i Ethaina, który niezwykle cenił wrażliwość mężczyzny.
Kiedy wybiła godzina 19:00 drzwi gospody zostały zamknięte, a zgromadzeni liczyli ponad sto osób. Po supporcie Annelli, na scenę wbił Jaskier i zaczęła się zabawa. Jego nowa lutnia wydawała jeszcze głębsze i piękniejsze dźwięki. Co chwila ktoś podchodził i rzucał mu do kapelusza tytułowego grosza. Po godzinie zabaw bard zaprezentował swoje dwie nowe ballady, które również okazały się bardzo podobać tłumom, lecz w trakcie śpiewu cały czas myślał o trzeciej, którą rozpoczął tego ranka.
-Trzeba przyznać, że chłop ma talent.- odezwał się do Geralta Włoch.
Białowłosy przytaknął popijaąjc drugi już kufel Wyzimskiego Czempiona. Lambert cały czas wodził wzrokiem za swoją ukochaną, a Eskel z Coenem zabawiał dziewki pod sceną. Coen był kolejnym wiedźminem, który zjawiał się u nich dosyć rzadko, ale nie mógł odpuścić sobie zabawy.
-Chyba musimy porozmawiać Lambercie.- nieoczekiwanie przy ich stole pojawiła się zielonoka. Wbijała morderczy wzrok w wiedźmina, a ten już wiedział co go czeka. Głośno przełykając ślinę podniósł się z miejsca i został pociągnięty za ucho do łazienki. Biedak nie zauważył, że jego kobieta w drugiej ręce trzymała sporych rozmiarów patelnię . Poczuł to, gdy tylko oboje zniknęli ludziom z oczu.
Raz, drugi, trzeci... Za szóstym Jaskier przerwał grę aby móc zidentyfikować źródło hałasu, słysząc krzyki wiedźmina szybko zrozumiał co się dzieje.
-Hej, ale ja nie potrzebuję perkusji!-zawołał, a cała ludność wybuchnęła śmiechem. Eskel zaczął się dusić, nawet Gerwant zachichotał.