Rodział 5 (19.02.2020)

411 15 0
                                    

Zobaczyłam mamę i mojego brata.. mojego nie trzeźwego brata stojących na przeciwko siebie a wokół nich mnóstwo odłamków szkła, najpewniej po jakiejś szklance, która została rozbita przez mojego brata. W tym momencie Kuba chwycił za kolejną i już chciał rzucić ją w stronę mojej mamy.

- PRZESTAŃ ! - krzyknęłam zanim Kuba zdążył zrobić to co zamierzał. Spojrzał się na mnie i leciutko uśmiechnął po czym wziął rozmach chcąc rzucić naczyniem tym razem w moją stronę, jednak przeszkodziła mu w tym moja mama, która chwyciła jego rękę , przez co szklanka nie poleciała w moją stronę. Na co Kuba odepchnął matkę. Ta straciła równowagę i uderzyła głową o kant stolika.

Odrazu chciałam rzucić się na pomoc mamie, jednak w tym momencie zauważyłam, że brat rzucił szklankę w moją stronę. Przyznam, że refleks miałam niezły wiec w idealnym momencie udało mi się chwycić szklankę zanim ta rozbiła się na mojej twarzy. W tym momencie Kuba wyszedł z domu trzaskając przy tym drzwiami.

Nie zastanawiając się długo podbiegłam do nie przytomnej po upadku mamy i starałam się zrobić coś by się obudziła. Po paru minutach zaczęła kontaktować dzięki czemu mogłam sprawdzić stan jej głowy, którą uderzyła o stolik. Nie powiem, bo miała ogromne szczęście, że uniknęła jakichkolwiek ran w miejscu uderzenia. Przeniosłam ją więc do jej pokoju, zakryłam kocem po czym udałam się do mojego pokoju by odpocząć i przemyśleć wszystko co się stało.

***

Obudziłam się dość wcześnie. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w stronę pokoju mojej mamy by sprawdzić jak się czuje. Jeszcze spała wiec uznałam, że nie będę jej budzić a w tym czasie zrobię coś ze swoim wyglądem. Wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się w coś wygodnego gdyż nie miałam dzisiaj żadnych planów i uczesałam włosy w luźnego warkocza. Udałam się do kuchni i zaczęłam przygotowywać herbatę. Jednak po mojej głowie ciagle chodziły myśli czy Kuba wróci i co zrobi. Nie ukrywam, że okropnie się bałam.

- dzień dobry, kochanie - wyrwała mnie z zamyśleń moja mama, która weszła w tym momencie do kuchni

- dzień dobry, mamo, jak się czujesz ? - zapytałam trochę zdezorientowana jej nagłą obecnością

- dobrze - powiedziała z uśmiechem po czym usiadła przy stole

- a... - zaczęłam mówić jednak w tym momencie przerwała mi mama

- zapomnijmy o tym co się wczoraj stało dobrze ? - powiedziała najwyraźniej wiedząc o co chciałam zapytać

- emm dobrze - odpowiedziałam nie zbyt zadowolona tym faktem, że mama tak po prostu chciała o wszystkim zapomnieć

Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy tak jeszcze około pół godziny, po tym mama wstała od stołu, umyła kubek i uznała, że musi zbierać się już do pracy. Ja przekonywałam ją na różne sposoby by sobie dzisiaj wzięła wolne, odpoczęła po wczorajszym zdarzeniu i abyśmy w końcu spędziły trochę czasu ze sobą. Nie mogę zaprzeczyć, że odkąd tata nie żyje mama nie ma dla mnie nawet chwili pracując od rana do samej nocy. Brakowało mi wspólnych chwil, rozmów i wszystkiego co do tej pory robiłyśmy razem.
Jednak nie udało mi się jej przekonać i już pare minut później zostałam sama.

Resztę przedpołudnia spędziłam na czytaniu by zapomnieć o wszystkich problemach, które pojawiły się ostatnimi czasami w moim życiu. Nie powiem bo Był to skuteczny sposób.

W samo południe usłyszałam pukanie do drzwi. Odrazu pomyślałam o szkopach. Jednak stwierdziłam - teraz i tak nie mam nic do stracenia-
i żwawym krokiem podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętą twarz Alka. Nie mogło mi się teraz trafić nic lepszego. Spotkanie kogoś mi bliskiego było mi teraz bardzo potrzebne. Przywitaliśmy się po czym razem weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.

- To ja zrobię herbaty - powiedziałam na co Alek skinął głową a ja udałam się w stronę kuchni

- co cię do mnie sprowadza Aleczku ? - powiedziałam przynosząc pełne dwa kubki herbaty

- aleczku ? - zdziwił się lekko - podoba mi się - dodał z uśmiechem na twarzy

- a wiec ... - powiedziałam oczekując odpowiedzi

- a No tak - powiedział jakbym wyrwała go z zamyśleń - miałem przekazać Ci, że mamy dzisiaj zbiórkę i prawdopodobnie jakąś akcje - dodał, na co oboje się do siebie uśmiechnęliśmy

- o której ?

- w sumie .. - spojrzał na zegarek - to za godzinę - dodał z uśmiechem

- słucham ?!! - prawie krzyknęłam dławiąc się przy tym herbatą - i dopiero teraz mi o tym mówisz ?! - po czym wybiegłam w stronę swojego pokoju. Przebrałam się w coś ładniejszego ale zarazem wygodnego, mówię tutaj oczywiście o spodniach i poprawiłam warkocza.

Wychodząc z pokoju w przedpokoju ujrzałam stojącego już ubranego Alka

- a wiec chodźmy - powiedział

- a herbata ? - powiedziałam gdyż wybiegając zostawiłam prawie pełny kubek na stole

- swoją wypiłem - powiedział - i twoją w sumie tez - powiedział lekko zawstydzony na co ja tylko się uśmiechnęłam przewracając przy tym oczami. Wyszliśmy z mieszkania po czym udaliśmy się na miejsce spotkania.
Po drodze na nasze szczęście nie wydarzyło się nic szczególnego oprócz minięcia paru szkopów. Jednak mimo tego obyło się bez pokazywania dokumentów.

Miejscem spotkania okazał się dom Rudego. Gdy dotarliśmy już pod same drzwi, Alek zapukał w charakterystyczny sposób i wtedy otworzył nam Tadeusz. Zaprosił nas do środka gdzie znajdowała się już spora grupka harcerzy. Po przywitaniu się ze wszystkimi usiedliśmy a Zośka zaczął mówić. Okazało się, że będziemy dzisiaj malować na murach znak polski walczącej oraz napis obrażające Niemców. Po tym zostaliśmy przydzieleni do trzyosobowych grup. Ja akurat byłam w niej z Alkiem i Pawłem. Ucieszyłam się z tego powodu bo i z tym i z tym miałam bardzo dobre relacje.
Godzinę później wszystko zostało już wyjaśnione. Każdy wiedział z kim jest w grupie i gdzie będzie wykonywał swoje zadanie.
Następnie wzięliśmy każdy po jednej puszce farby i po pare pędzli po czym grupkami zaczęliśmy wychodzić z mieszkania Rudego.

Gdy byliśmy już na miejscu, Paweł stał trochę dalej od nas wypatrując ewentualnego nie bezpieczeństwa w postaci szkopów natomiast ja i Alek momentalnie wyciągnęliśmy puszki i zaczęliśmy pisać i malować na murach.
Kończyłam pisać już ostatni wyraz gdy usłyszałam Pawła, który dawał nam znak, że czas się zmywać.
Już chciałam rzucić się do biegu za chłopakami jednak poczułam bolesny uścisk w talii. Chciałam się wyrwać, jednak wtedy drugi szkop uderzył mnie w twarz co zabolało mnie tak mocno, że na chwile przestałam się wyrywać, nie mogąc do siebie dojść. Alek widząc to, że któryś z szkopów mnie złapał odrazu zawrócił by mi pomóc jednak drugi zaczął do niego strzelać wiec ten wbiegł w jakaś uliczkę. Bałam się, że mnie zostawi. Ja w tym czasie ponownie próbowałam wyrwać się Niemcowi jednak był on wyjątkowo silny przez co nie mogłam zrobić jakiegokolwiek ruchu.

- No widzisz, zostałaś sama, teraz pójdziesz z nami - powiedział jeden z Niemców wyraźnie zadowolony z tego co udało mu się dokonać.

Po czym Niemiec, który do tej pory mnie przytrzymywał zawiązał wokół moich ust chustę przez co nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku, po czym przerzucił mnie przez ramię i zaczął iść. Po chwili znaleźliśmy się w ciemniejszej, wąskiej uliczce gdzie Niemiec ściągnął mnie z siebie i chwycił od tył powodując ponownie to, że nie mogłam zrobić żadnego ruchu. Natomiast drugi zaczął się do mnie zbliżać...

STONES ~ kns Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz