🅒🅗🅐🅟🅣🅔🅡 🅣🅗🅘🅡🅣🅨 🅔🅘🅖🅗🅣

145 13 13
                                    

𝓦𝓲𝓮𝓵𝓴𝓪 𝓢𝓪𝓵𝓪

   Książę Daesai zaciekle walczył sam z Cesarzem i cesarską strażą. Nie chciał dawać za wygraną. Pragnął zwycięstwa i tronu. Chciał udowodnić SuMin, że jest w stanie zdobyć tron. Chciał zasłużyć na jej uczucie.

    W pewnym momencie zamachnął się mieczem i przebił się przez zbroję Cesarza. Togto zatoczył się do tyłu. Z jego ust pociekła krew. Wyciągnął rękę w stronę brata. Przetarł nią po jego twarzy. Jego ciało zaczęło robić się bezwładne. Zamknął oczy. Daesai wyrwał miecz z jego piersi, a on padł na ziemię.

    Gdy udało mu się wszystkich pokonać, nadal trzymając miecz, wyszedł z Wielkiej Sali. Wszyscy, którzy chodzili po pałacowym dworze, nagle zatrzymali się i ze strachem popatrzyli na Daesaia.

    W końcu widząc wyraz twarzy Księcia, wszyscy padli na kolana i się pokłonili.

    Sanggung Yeon obawiała się o życie Księcia Buyantu. Kiedy Daesai dostrzegł chłopca, nie poruszył się, co zdziwiło wszystkich zebranych. Spodziewali się, że zabije chłopca, by pozbyć przeciwników do tronu.

    On jednak dumnie przeszedł obok dworzan i zatrzymał się przy Buyantu. Chłopiec zaskoczony cofnął się, ale Daesaia to nie zraziło. Wyciągnął do niego ręce i podniósł go.

- Od dzisiaj ja Książę Daesai po śmierci mojego brata zajmę się małym Księciem i uczynię pannę Oh SuMin Cesarzową tego narodu- wszyscy popatrzyli po sobie.- Dołączcie do mnie, a zbudujemy potężniejsze niż dotychczas imperium i zapoczątkujemy nową epokę.

    Jego słowa sprawiły, że wszyscy wstali na równe nogi, po czym kilka razy wykonali niepełny pokłon.

-Niech żyje Cesarz! Niech żyje! Niech żyje!

    Daesai uciszył ich gestem ręki. Dwóch eunuchów podeszło do drzwi od  Wielkiej Sali i je otworzyło.
W pomieszczeniu nie było śladów poprzedniego zdarzenia. Zupełnie jakby nic się nie stało, a to wszystko było tylko wytworem wyobraźni.

     Książę wszedł do środka. Ruszył naprzód. Zatrzymał się przed schodami prowadzacymi do tronu. Poklonił się, po czym z wielką gracją wstał. Wszedł po schodach. Popatrzył na wszystkich i usiadł na tronie.

-O wielki i miłosierny Buddo, od dzisiaj ja, twój uniżony sługa poprowadzę ten naród do wielkości- urwał na moment. - Użycz nam swojej pomocy, a już zawsze będę twoim dłużnikiem...

⛩⛩⛩

   Oh SuMin i Damahai wyruszyli od razu. Jechali dniami i nocami. Przerwy robili krótkie. Chcieli jak najszybciej znaleźć MiRan, a nawet musieli. Nie mogli pozwolić żeby jeszcze coś jej się stało.

   W końcu SuMin zdenerwowała się. Stwierdziła, że jeżdżenie w kółko jest bez sensu. Zsiadła z konia i bez słowa ruszyła w kierunku niewielkiej chatki. Damahaiowi nie podobał się jej pomysł, ale nic nie powiedział. Nie miał ochoty się z nią kłócić, dlatego również zszedł z konia i ruszył za nią.

   Gdy weszli do środka, przywitała ich starsza kobieta. Uśmiechnęła się ciepło, po czym mówiąc coś, czego nawet nie rozumieli, zaprowadziła ich do jakiegoś pomieszczenia.

    Był to zwykły pokój. Pusty, ale im to zbytnio nie przeszkadzało. Wzięli spod ściany maty ze słomy i rozłożyli je na podłodze.

Cruel Palace  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz