Rozdział 21.

172 21 29
                                    

Macie no macie ♥

Komuś obiecałam, więc wstawiam :D

Zbliżamy się do końca!

xxxx

Wiecie jakie jest najgorsze uczucie? Czekać na coś z wiedzą, że to i tak się nie wydarzy.

Xxxx

-Harry?- mruknąłem zaskoczony. Wszyscy patrzeliśmy na drzwi w szoku. A on tam stał, trzymając się pod sercem, w miejscu gdzie trafił go pocisk rok temu.

-Louis- podszedł do mnie, spotkaliśmy się w połowie drogi i od razu zgarnął w ramiona- Boże święty Louis- szepnął. Zamknąłem oczy. To były te ramiona, które pamiętałem. Te same perfumy, ten sam styl- Przepraszam cię za to wszystko, musiałem to zrobić.

Odsunąłem się od niego i wymierzyłem mu solidny policzek.

-Jak mogłeś kurwa mnie oddać?! Jak mogłeś kurwa tak bezczelnie mnie zostawić? Sprzedałeś mnie!

-Lou- mruknął, trzymając się za obolały policzek- Nie miałem wyjścia.

-Bzdura! Zawsze jest jest jakieś wyjście!

-On mi groził, że cię zabije!- warknął. Wszyscy, dosłownie wszyscy zamarli- Pogadajmy. Na spokojnie- szepnął.

Xxxxxx

Weszliśmy do domu. Ja szedłem pierwszy, Harry dreptał za mną, a Zayn trzymał Freddiego na barana.

-Pójdę go położyć- mruknął Mulat i zniknął w pokoiku naszego syna.

-A więc ty i Zayn?- uśmiechnął się krzywo, spuszczając głowę.

-To nie jest twoja sprawa Harry- westchnąłem, opadając na kanapę. Schowałem twarz w dłoniach- Czy możesz mi to wyjaśnić?

Westchnął głośno, siadając obok mnie.

-To zaczęło się ponad trzy lata temu. Poszedłem z Edem do klubu, tam byli jego znajomi. Potem poszedłem z nimi, do jakiejś jaskini? Chuj wie, co to było. Było tam ciemno. Ed był w jakiejś sekcie czy czymś... Nie wiem. Mieli księgę. Nie zagłębiałem się w to, ale wplątał mnie w to wszystko. Ludzie ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Pewnego dnia przyłapałem ich, jak mordują niewinne kurwa dziecko. On mnie zobaczył. Zagroził mi, że jak coś komuś pisnę, to on cię zabiję. Boże Lou, nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało!- zacisnąłem oczy.

-Pozwalałeś mu mnie gwałcić, Harry.

-Nie wiedziałem o tym.

-Mimo wszystko... Pozwoliłeś mu na to- spojrzałem prosto w zielone tęczówki.

-Przepraszam- szepnął- Dwa lata temu wysłał mnie do Kenii. Miałem odszukać jakiegoś tam szamana. Zajęło mi to rok, a i tak okazało się, że ten już nie żyje. Nie mogłem ci powiedzieć, zabronił mi. Powiedział, że się zamienimy. On przez rok miał udawać mnie, a ja byłem skazany na niebezpieczeństwo jako on. Zamieszkał tu, miał się tobą opiekować. Obiecał mi, że cię nie skrzywdzi, że będziesz bezpieczny. Zaufałem mu, w końcu to był mój brat do cholery.

-To się pomyliłeś- parsknął Zayn, wchodząc do pomieszczenia. Usiadł na moich kolanach i głaskał po policzku, w celu uspokojenia mnie.

-Wiem kurwa, wiem- mruknął, odwracając głowę- Gdy wróciłem, jeszcze przez półtorej miesiąca musiałem się ukrywać. Ale obserwowałem cię. Zobaczyłem, że się zmieniłeś, widziałem twój ból, gdy zobaczyłeś zdjęcia z klubu, gdy cię zdradziłem- przygryzł wewnętrzną stronę policzka- bo to byłem ja, niestety. Zdradziłem cię, jeden, jedyny raz. I wiem, że to było słabe, że to był twój brat, z którym teraz nie utrzymujesz kontaktu, ale to była chwila słabości. Jesteście tak podobni do siebie, potrzebowałem twojego ciała, tęskniłem za tobą, a nie mogłem jeszcze wrócić. Potem dostrzegłem, że on cię krzywdzi. Nie wiedziałem, że gwałci, ale widziałem, jak cię bije. Nienawidziłem go za to. Potem w końcu do cholery mogłem wrócić. Na stałe. Nie na dwa dni, jak do tej pory, żebyś nie nabrał podejrzeń. Ale i tak się domyśliłeś. Od razu przyniosłem kwiaty, zabrałem na spacer. Chciałem cię odzyskać, odbudować wszystko, co spierdoliłem. Zamierzałem się tej nocy przyznać, ale nie zdążyłem. To nie byli kumple Eda mnie zabili. Tylko jego wrogowie. Byli przekonani, że to on.

-Jakim cudem żyjesz?- mruknął Zayn. Przytaknąłem, też się zastanawiałem.

-Kula, która mnie postrzeliła, była tuż pod sercem. Na sali operacyjnej, Ed był pierwszy. Nie wiem, jak wszedł, kto go wpuścił, ani jak go nie zauważyłeś. Był tam. Słono zapłacił, żeby lekarze poinformowali cię o mojej śmierci.

-No ale pogrzeb i to wszystko? Harry, widziałem trumnę, widziałem cię w niej, zanim cię spuścili w dół.

-Bo tam byłem. Miałem podany specjalny lek, przez który byłem nieprzytomny kilka godzin. Gdy już mnie spuścili do grobu, leżałem i czekałem, aż to wszystko się skończy. Byłem obolały, powinienem leżeć w szpitalu. Gdy już wszyscy poszli, słyszałem wszystko, co do mnie mówiłeś. Płakałem tam razem z tobą. Cierpiałem, jak ty. Nienawidziłem siebie, nienawidziłem, że cię w to wpakowałem, że cię skrzywdziłem. Byłeś moim wszystkim Lou- po moim policzku spłynęła łza. To wszystko bolało- Potem w końcu poszedłeś, a mnie wykopali. Przez dwa tygodnie leżałem w szpitalu. Anonimowo napisałem do Zayna, nie pisząc kim jestem. Prosiłem tylko, żeby się tobą zaopiekował.

-Ty go ściągnąłeś...

-Tak. Dla ciebie. Przepraszam za wszystko Louis.

-Czy ty do cholery myślisz, że to coś zmienia?- prychnąłem-Potrzebowałem cię, Hazz. Byłeś moim mężem. Schrzaniłeś.

-Właściwie, nadal nim jestem- szepnął. Zayn zagryzł wargę. Niestety, Harry miał rację- Przynajmniej jeszcze. Louis, wiem, że zjebałem, ale możemy to naprawić...

-Nie, Harry- szepnąłem- Nie możemy. Chcę rozwodu.

-Ale-

-Słuchaj. Jesteś moim przyjacielem, mimo tego co zrobiłeś. Zawsze nim będziesz. Ale nasze małżeństwo jest skreślone. Nie było prawdziwe. Nie skoro mnie sprzedałeś. Zrobiłeś to dla pieniędzy Harry. Obaj dobrze to wiemy, nawet jeśli nie powiedziałeś tego na głos. Są dla ciebie zbyt ważne. Nasze małżeństwo od początku było na straconej pozycji. Ty kochałeś pieniądze, a ja Zayna. Dobrze wiesz, że gdyby on nie odszedł, to my nie bylibyśmy razem, a przynajmniej nie po ślubie... Kochałem cię, ale to nie był ten rodzaj miłości. Od zawsze coś mnie łączyło z Zaynem. Ja też nie byłem fair, bo cię zdradziłem z nim. Miałem z nim krótki romans. I cieszę się, że żyjesz, ale ja nie mogę z tobą być. Po prostu nie mogę, bo jest on. A ja go kocham.

-Rozumiem- mruknął- Oczywiście, dam ci rozwód. Po tym co zrobiłem, jestem ci to winien. Nie będę stał wam na drodze, bo nie mam prawa, ale ja się nie poddam Louis. Wbrew temu, co sobie myślisz, nie zrobiłem tego dla pieniędzy. Nie sprzedałem cię i nigdy pieniądze nie będą ważniejsze od ciebie. Będę walczyć. Już cię straciłem, najwyżej przegram starcie. Ale ja się nie poddam Louis.

Zaśmiałem się cicho.

-Cóż. Życzę ci powodzenia Harry. Oczywiście w znalezieniu kogoś innego, bo z nami koniec. Wybrałem Zayna. Zawsze wybiorę Zayna. Ale możesz wpadać, jak często chcesz. Do mnie, do Freddiego. Ale nie odzyskasz mnie.

-Mimo wszystko będę próbować. 

Sprzedany|| L/ZWhere stories live. Discover now