ROZDZIAŁ 8

87 2 0
                                    

Maraton

Lou biegła na bieżni, zwiększajac tempo. Nate, po kilku minutach intensywnego sprintu, stwierdził, że idzie teraz po hantle.
Na bieżni obok trenował James. Pot, skapujący strużką z jego czoła, sugerował, że chłopak nie jest tu od pięciu minut. Był tutaj wcześniej, musiał widzieć jak wchodzę, pomyślała Louisa, obserwując kątem oka Portera. Mięśnie chłopaka pracowały miarowo. Chwila napięcia i rozkurcz. Wdech. Napięcie. Rozkurcz. Wydech. Napięcie. Rozkurcz. Wdech. James miał perfekcyjne tempo. Biegł dużo szybciej niż Louisa, a wyglądał o niebo lepiej niż ona. Lou oddychała niespokojnie. Krótkie, urywane oddechy sprawiały, że po chwili znacznie zaczęła tracić tempo.
- Masz złą strategię - odezwał się spokojny, stanowczy głos Jamesa
- Co - wdech - masz na myśli?
- Skupiasz się na tym, żeby biec jak najszybciej. Powinnaś się skupić na oddechu. To łatwe. Zobacz. Liczysz do trzech. 1. 2. 3. Wdech. 1. 2. 3. Wydech
Louisa zaczęła oddychać zgodnie z liczeniem Jamesa. Zaczęła odzyskiwać kontrolę nad tempem. Zwolniła nieco i gdy James przestał liczyć, sama w myślach odliczała do trzech.
- Często tu przychodzisz? - zagadnęła
- Z cztery razy w tygodniu. Czasem więcej. Ty chyba niezbyt często bywasz na siłowni.
O nie. Nie jest dobrze., pomyślała Lou. James ciągle jest w fitness clubie.
- Ja... Eee
- To nic złego. Dopiero zaczynasz. Ja też kiedyś zaczynałem. Poprostu trzeba się wszystkiego nauczyć.
- Racja.
- Z czasem będzie lepiej.
- Ej, Lou - odezwał się Nate, podążając w jej kierunku  - jest prawie 17. Zbieramy się. Zeskakuj z tej bieżni.
- Już idę! - odkrzyknęła mu - Poćwiczymy jutro razem? - spytała Jamesa
- Jasne. O 15 na tej sali.
- Do zobaczenia!
Louisa zeszła z bieżni i podbiegła do Nate'a, stojącego przy sprzęcie sportowym na środku sali. Chłopak uśmiechnął się, a Lou potargała mu włosy. Nate podniósł ją i przerzucił sobie przez plecy. Louisa wierzgała nogami i rękami, krzycząc żeby ją postawił. Nate postawił ją dopiero przy szatniach.
- Głupek! - wykrzyknęła, pokazując mu język i wchodząc do szatni.
                                  —
Następnego dnia Lou znów przyszła do fitness clubu. Tym razem bez Nate'a.
Była przed 15. Weszła do przebieralni i ubrała się w sportowy strój; tym razem postawiła na czarny stanik Adidasa i pasujące krótkie, przylegające spodenki oraz buty tej samej firmy. Związała włosy w koński ogon i spojrzała na siebie w lustrze. Wyglądała naprawdę dobrze. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. 15:07. Czas wyjść.
Lou weszła na salę. Przy wejściu do męskiej szatni czekał James.
- Już myślałem że nie przyjdziesz - powitał ją
- Nie przepuściłabym takiej okazji - odpowiedziała z uśmiechem - Od czego zaczynamy, trenerze?
Na twarz Jamesa wkradł się uśmiech. Trafiła w dziesiątkę.
- Zacznijmy od rozgrzewki i rozciągania.
Przez pierwsze pół godziny James i Louisa porządnie się rozgrzali i rozciągnęli. Następnie zrobili serie brzuszków, przysiadów i podciągnięć. Poszli potem na rowerki. W między czasie dużo rozmawiali, śmiali się i żartowali. Dobra atmosfera sprzyjała treningowi. Gdy przeszli na bieżnie James nagle spytał:
- Nate Grayson to twój chłopak?
- Yyy. Nie. My tylko się przyjaźnimy... Dlaczego pytasz?
- Wczoraj to wyglądało tak jakbyście byli parą... Tak pytam, z czystej ciekawości
- Między mną a Nate'm nic nie ma. Poza tym, mam po mojej prawej stronie niezłe ciacho - odpowiedziała zalotnie Lou, spoglądając na Jamesa
Porter znów lekko się uśmiechnął.
- Już tak nie czaruj, złotko. Przyspieszamy tempo!
- Tak jest, panie trenerze!
Zaczęli biec jeszcze szybciej. Louisa czuła się wolna i szczęśliwa. Ale wiedziała, że to tylko pozory. Cały czas toczyła się gra, w której musiała odnieść zwycięstwo. Biegła jak szalona, żeby wygrać ten maraton. I na razie była na prowadzeniu.

The Kiss List || ZakończoneWhere stories live. Discover now