Rozdział 20

1.8K 172 19
                                    

Czas upływał zdecydowanie zbyt szybko jak na gust Zayna. Jeszcze nie dawno w ogóle nie był w ciąży, ciesząc się swoim powoli płynącym życiem, a teraz brakowało mu już tak nie wiele do tego aby urodzić.

I mimo tego, że był już w ósmym miesiącu ciąży jego córka wciąż pozostała bez imienia oraz odpowiednio przygotowanego pokoju. Za to musiał przyznać, że Liam bardzo dobrze zadbał o jej wyprawkę, kupując jej tyle ubranek i zabawek, że najprawdopodobniej starczyłoby dla trojaczków.

Nie mogli wiecznie nazywać jej po prostu dziewczynką, czy kochaniem więc ostatnimi czasy to właśnie znalezienie idealnego imienia stało się głównym celem dla przyszłych rodziców. I o ile Liam co chwilę wysyłał Malikowi coraz to nowe propozycje, tak Zaynowi po prostu nic nie pasowało. To zbyt skomplikowane, to zbyt oklepane, to zbyt egzotyczne, a to brzmi jak dla psa. Nie mógł znaleźć idealnego środka, imienia które idelanie brzmiało by na jego ustach oraz takie które dumnie prezentowałoby się na jej wszystkich dokumentach.

-Zayn, proszę cię to daj chociaż jedną jedyną propozycję? - Liam powoli tracił do tego cierpliwość. Jemu naprawdę na tym nie zależało i zgodziłby się naprawdę na wszystko co brunet by zaproponował, ale on tego jednak nie robił.

-Podoba mi się Felicite. -Malik burknął, kładąc dłoń na swoim podbrzuszu gdy mocne kopniaki dziewczynki znów stawały się nieznośne. Payne spojrzał na mężczyznę pełen nadziei, jednak jego moment nadziei został bardzo szybko przerwany. -Ale zawsze kojarzyłoby mi się z siostrą Louisa.

-Co w tym złego?

-To, że wypowiadając to imię powinienem myśleć jedynie o naszej córce? -zapytał jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą na całym świecie spoglądając na Liama w taki sposób jakby ten niespełna rozumu.

-Czy z Aleciem też miałeś takie problemy? - szatyn oparł się o kuchenną wyspę sprawdzając przy okazji godzinę na swoim zegarku. -Od dobrej godziny stoimy w tym samym beznadziejnym punkcie, Zayn.

-A może to przyjdzie dopiero jak ją zobaczymy?

-A jeśli nie? -Liam naprawdę chciał mieć to już za sobą.

Ciężarny mężczyzna już otwierał usta, aby zacząć podawać argumenty do tego dlaczego takie wyjście mogłoby być dobre, gdy drzwi jego mieszkania się otworzyły, a przez nie wpadła dwójka rozanielonych dzieci z brudnymi od lodów buziami oraz trzymający się za ręce Harry z Louisem. Zayn zmarszczył brwi widząc Emily witającą się uprzejmie z nim oraz Liamem, ponieważ był pewien, że gdy mężczyźni zabierali Aleca na wycieczkę, to nie było ani słowa o jego przyjaciółce.

-Cześć!

Louis uśmiechnął się do nich szeroko, kładąc na blacie dwa małe pudełka pełne najlepszych czekoladowych lodów, jakie tylko były dostępne w okolicznych sklepach. I to nie była wina Zayna, że praktycznie się na nie rzucił, to była wina dziewczynki upierdliwie okupującej jego macicę.

-Więc jak się nazywa moja bratnica? -Harry uśmiechnął się do bruneta, jednak wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie udało im się niczego znaleźć. -Jezu święty, naprawdę?

-Nie znam bardziej wybrednej osoby, przysięgam. -Liam ponownie westchnął, tym razem czując się jednak odrobinę lżej, gdy nie był już sam w tej sytuacji.

-Nie przesadzajmy, nie może być aż taki wybredny skoro poszedł z tobą do łóżka. -Tomlinson wzruszył ramionami śmiejąc się krótko gdy Payne uderzył pięścią w jego odkryte ramię.

Zayn wywrócił oczami pakują do buzi łyżkę pełną lodów, czując się atakowany.

-Gdybyście wy mieli dać teraz imię swojemu dziecku bylibyście tacy sami. - zwrócił się do całej trójki, otrzymując tym samym od Liama jedno z najbardziej urażonych spojrzeń w historii.

-Przepraszam bardzo, ale ja dokładnie to teraz robię! I nie jestem taki upierdliwy!

Warga Zayna zadrżała delikatnie, a oczy zeszkliły się, gdy spojrzał na Liama.

-Naprawdę jestem taki uciążliwy?

Payne mentalnie strzelił sobie liścia. Znowu to zrobił, znowu doprowadził Zayna do płaczu największą na świecie pierdołą, mimo że wiedział jaką pękniętą skorupką ostatnio był. Wstał i podszedł do bruneta zamykając go w uścisku w momencie gdy przyzwyczajony Harry jedynie im się przyglądał, a Louis wyglądał na mocno zszokowanego.

-Nie jesteś, ale naprawdę bardzo chciałbym już mówić do niej po imieniu. -ułożył dłoń na jego okrągłym brzuchu mając wrażenie, że uczucie poruszającego dziecka nigdy mu się nie znudzi.

°°°

-Więc Liam się do ciebie wprowadza?

Starsza kobieta uśmiechała się patrząc w oczy swojego wnuka tym swoim wszystko wiedzącym spojrzeniem i Zayn naprawdę miał ochotę powiedzieć jej aby przestała go odczytywać, ale nie chciał aby Payne uznał jego rodzinę za jakichś psycholi wierzących w nieistniejące rzeczy i zjawiska.

-Tylko na jakiś czas. -wzruszył ramionami, jednak jego słowa jakby nie dotarły do ani jednej osoby w tym pomieszczeniu.

-I Liam będzie teraz mógł co wieczór oglądać ze mną żółwia ninja! -Alec podskoczył podekscytowany na kolanach szatyna, będąc naprawdę szczęśliwym tą całą sytuacją, najprawdopodobniej najbardziej ze wszystkich.

-A gdzie będziesz spać skarbie? -Trisha nałożyła każdemu po kawałku ciasta, nie ukrywając sympatii jaką obdarzyła Liama od razu gdy tylko go poznała.

-Na kanapie. -odpowiedział bez żadnego namysłu, na co matma Zayna spojrzała zaskoczona na swojego syna. -Chcę tylko pomóc Zaynowi, żeby nie musiał się za bardzo przemęczać po porodzie i mam nadzieję, że ty... -wskazał na chłopca zajadającego się swoim ulubionym ciastem. - mi w tym pomożesz.

-Zawsze wam pomagam!

lonely dad || ziam ✔Where stories live. Discover now