5.

36.3K 874 493
                                    

Szedł ze mną aż do samochodu. Nie odezwał się do mnie w ogóle. Jego kierowca otworzył nam drzwi. Siedziałam koło niego. Przytulał mnie i głaskał po plecach. To mnie uspokajało. Przy nim czuję się bezpieczniej. To dziwne nie znam go ale wiem że nic mi nie zrobi.

Jechaliśmy około 15 minut. Jesteśmy poza miastem. Podjeżdżamy pod wysoką bramę. Gdy ujrzałam co za nią jest moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki. To była ogromna willa z pięknym ogrodem który można zobaczyć wjeżdżając do posiadłości.

- Idziesz czy zostajesz w samochodzie? - zapytał. Nawet nie zauważyłam że zatrzymaliśmy się.

- Już idę.

Wchodzą od razu w oczy rzucały się ogromne schody, które prowadziły na piętro.

- Chodź dam ci jakieś rzeczy, żebyś mogła ubrać.

- Dziękuję. - i znów łzy zaczęły mi lecieć.

- Za co maleńka? - mówił do mnie tak zdrobniale, że poczułam się jak małe dziecko, które upadło i rozbiło sobie kolano a ktoś się nim opiekuje. Podbiegłam do niego i mocno się wtuliłam. Objął mnie swymi ramionami.

- Zostań dziś ze mną proszę.

- Skarbie nawet jakbyś nie poprosiła to bym został z tobą. Nie będę cię już spuszczał z oczu.

Pocałował mnie w czoło. To był mały gest ale moje serce zabiło mocniej.

Byliśmy w sypialni. Sadzę, że to jego sypialnia wszystko jest takie idealne jak on.

Wyciągnął koszulkę i mi ją podał. Pokazał gdzie jest łazienka. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Leżał na łóżku sprawdzając coś w telefonie. Był w samych bokserkach. Każdy jego mięsień jest idealnie wyrzeźbiony.

Chodzący bóg seksu.

- Idziesz czy nadal będziesz stać i się patrzyć na mnie?

Szybko się ogarnęłam i poszła na kanapę, która stała w rogu pokoju. Nie wiedziałam, że dłuższą chwilę stałam i się wręcz gapiłam na niego.

- Gdzie ty idziesz.

- No położyć się.

- Na kanapie? Chyba żartujesz. Śpisz ze mną w łóżku. - oznajmił.

- Co? - co raz częściej zaczyna mnie zadziwiać.

- Mówiłem ci, że jeszcze dziś będziesz spać w moim łóżku.

Niestety ale pamiętam. Tylko nie wiedziałam że ktoś mnie spróbuje zgwałcić,  uratuje mnie właśnie on, zabierze mnie do domu i będziemy spać w jednym łóżku.

- To idziesz czy mam cię zanieść.

Jeszcze chwilę stałam i przetwarzałam wszystko co mi powiedział. Kiedy tak myślałam wstał przerzucił mnie przez swój bark. Pisnęłam. Rzucił mnie na łoże i sam się położył koło mnie. Nadal pachniał bosko. Wiedząc, że i tak mnie nigdzie nie puści wtuliłam się w poduszkę.

I odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Byłam w łazience nagle ktoś wywarza drzwi. W mich staje Aaron koło niego leży ktoś cały we krwi.

- Teraz nikt ci nie pomoże. Będziesz tylko moja. A ten cały Vincent niech gryzie piasek.

Zaśmiał się szyderczy. Widząc Vincenta z zamkniętym oczami chciałam krzyczeć wyć z rozpaczy. Nagle Aaron wyciąga broń i celuje we mnie. Naciska spust i ......

Zrywa się krzycząc. Osoba śpiąca obok szybko wstaje i zdezorientowana rozgląda się szukając niebezpieczeństwa.

- Co się stało? Czy ktoś atakuje. Mała powiedz co się dzieje. - pyta ciągle nie wiedząc o co chodzi.

- Boże kochany Vincent ty żyjesz.

Mocna przytuliłam się do niego czując jego ciepło. Uspokajałam się przy nim.

- Czemu miałbym być martwy?

Uniósł do góry brwi.

- Miałam taki straszny sen. Jak leżysz na podłodze cały we krwi.

- Nic mi nie jest. Jestem cały i zdrowy. Nie martw się ja prędzej kogoś zabije niż ktoś mnie.

Powiedział to tak jakby miał wiele krwi na swoich ręka.

- Nawet tak nie mów. Jak zobaczę cię z bronią w ręku to wykręcę ci jaja. Zrozumiałeś?

- Ostro ale wole żebyś robiła z nimi co innego.

- Boże ty zboczeńcu jedno ci po głowie chodzi.

Położyłam głowę na podusze i próbowałam zasnąć. Co nie było takie łatwe. Po godzinie zasnęłam.

Szef mafii Where stories live. Discover now