28.

17.2K 448 3
                                    

Pov. Evelyn
Siedzimy z Vincentem i czekamy na nasze zamówienia. Od dzisiejszego poranka Vin jest jakiś dziwny. Miał pomóc mi zrobić śniadanie, ale nie przyszedł. Kiedy go wołałam, nie odzywał się. Myślałam, że coś mu się stało. A on sobie leżał i wyglądał jakby odleciał, a świat by dla niego nie istniał. Moje myśli przerywa kelner, który przynosi nasze zamówienie. Spożywamy już swoje posiłki i Vincent chce coś powiedzieć, ale podchodzi do nas …
Pov. Vincent
Evelyn nie odzywa się do mnie cały czas, podczas gdy siedzimy i czekamy. Myśli o czymś, a ja nie chcę jej przerywać. Otrzymujemy posiłek i zaczynamy jeść, kiedy podchodzi do nas jakiś facet i mówi do Evelyn tak jakby mnie nie było.
- Witaj Evelyn. Dawno cię nie widziałem.
- Hej. Ja ciebie też dawno nie widziałam, Conor. Zmieniłeś się od ostatniego spotkania.
On nie wygląda na takiego, jakiego opisywała go Evelyn. Jest dobrze zbudowany i wygląda bardzo dobrze.
- To jest mój narzeczony Vincent.
Na razie nieoficjalny, ale poczekajmy jeszcze trochę.
- Witaj, Conor Brown.
- Vincent Moore.
Wymieniliśmy się uściskami dłoni.

-Narzeczony, powiadasz. A gdzie pierścionek?
-Musiałam pewnie zostawić u ciebie, Vincent.
-To możliwe, kochanie.
Nie wiem, czy widział w tym jakiś podstęp, ale oby nie. Evelyn i tak będzie moja. Nie oddam jej temu dupkowi.
- Mogę się dosiąść do was?
- Tak, pewnie.
Odpowiedziała mu Evelyn nie pytając mnie o nic. Cóż, nie można odmawiać ludziom, którzy mają (chyba) dobre zamiary. Od 15 minut ten cały Conor pyta o życie Evelyn. Moja osoba w ogóle go nie interesuje. Miał być to obiad, gdzie jestem tylko ja i mój skarb. Ale nie, przyszedł jakiś facet zabierając całą uwagę mojej partnerki. Nagle dzwoni telefon, idę go odebrać trochę dalej od nich. Dzwoni Tommy.
- Słucham, Tommy.
- Szefie, dzwonił Mark. Mówił, że wysadzono jeden z magazynów z bronią w północnej części miasta.
- Nie wierzę, wzięli się za skład, gdzie aktualnie prawie nic nie było. To musi być ostrzeżenie, aby uważać. Zaraz będę. Czekajcie wszyscy w konferencyjnej.
- Dobrze szefie.
Odkładam telefon do kiszeni marynarki i podchodzę do mojego słoneczka.
- Skarbie, musimy jechać. Mamy zaraz ważne spotkanie.
- Dobrze, już się zbieram. Przepraszamy Conor, ale obowiązki wzywają.
- No dobrze. Miło było cię zobaczyć, a ciebie poznać. Do zobaczenia wkrótce.
„Oby nigdy więcej” dodaję w myślach. Wychodzimy kierując się do samochodu. Evelyn oddycha z ulgą.
- Nie mogłeś szybciej powiedzieć, że mamy jakieś spotkanie?
- Ale my naprawdę jedziemy do magazynów. Ktoś wysadził arsenał. Na szczęście nie było tam dużej ilości broni.
- A ludzie?
- Nie było tam nikogo. Gdy nie ma znacznej ilości broni, arsenał nie jest chroniony.
- To dobrze, że nikomu się nic nie stało. Wiesz kto to zrobił?
- Nie kochanie, ale dziś rano ktoś dzwonił i kazał mi uważać. Później dowiedziałem się, że w nocy ktoś zastrzelił dziewięciu moich ludzi, którzy mieli odebrać towar. Był tam list, gdzie byłaś pokazana ty, jak chodzisz po swoim biurze. Zdjęcie zostało zrobione wczoraj. Wysłałem do ciebie Tommy’ego, aby cię pilnował, kiedy ja załatwiałem sprawy związane z tym towarem, który zniknął.
- O Boże, czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię martwić tym wszystkim. Nie mogę pozwolić, aby stała ci się krzywda. Nie przeżyłbym tego ja ani ten skurwiel.
- Będę uważać, nie martw się.
- Dobrze kochanie, a teraz musimy jechać do magazynów omówić wszystko.
Odjeżdżamy spod restauracji i jedziemy prosto do magazynów, gdzie pewnie wszyscy już na nas czekają, gdyż zostali poinformowani przez Tommy’ego.
Po 10 minutach dojeżdżamy na miejsce.

Szef mafii Where stories live. Discover now