Prolog

2.8K 126 79
                                    

Spadałem w dół, a w oddali widziałem płonące lasy.
Wszędzie roznosiły się krzyki ludzi.
A ja spadałem, widząc kątem oka wysoki budynek, z którego zapewne skoczyłem.
Byłem coraz bliżej zderzenia się z ziemią..
~to wszystko twoja wina~
Słyszałem szepty, a z moich oczu leciały łzy.
Aż nagle, zapanowała ciemność.
Usłyszałem tylko uderzenie ciała o chodnik, poczułem ból.
Uchyliłem lekko powieki, na ulicy panowało zamieszanie.
Widziałem policyjne światła..
Powoli wstałem obolały z ziemi.
Przede mną leżał stos zakrwawionych, spalonych ciał.
Krzyknąłem przerażony kiedy jedno z nich wyciągnęło w moją stronę rękę.
~mogłeś..nas..ocalić~
Po czym ponownie zapanowała ciemność..

Otworzyłem gwałtownie oczy, cały roztrzęsiony. Byłem spocony i nie wiedziałem czy nadal śnię.

-Japierdole - wstałem i ruszyłem do toalety.

Przemyłem twarz wodą i popatrzyłem w lustro. Wyglądałem okropnie, miałem szczęście, że to był tylko koszmar.
Nadal lekko się trzęsąc wróciłem do pokoju i usiadłem na łóżku opierając się o ścianę. Zapatrzyłem się pusto w przestrzeń zbierając myśli. Kiedy w końcu nieco się uspokoiłem wziąłem telefon do ręki i napisałem do Kirishimy.

Siema, masz dzisiaj czas?

Już po trzech minutach dostałem odpowiedź.

Jasne, możemy spotkać się za godzinę na siłowni.

Stwierdziłem, że to dobry pomysł, więc odpisałem szybkie "ok" i odłożyłem telefon.

Podszedłem do szafy, otworzyłem ją i wyciągnąłem jakieś ubrania. Ponownie skierowałem się do toalety i ogarnąłem się pobierznie.
Kiedy byłem już gotowy zszedłem po schodach do kuchni i przygotowałem sobie śniadanie. Zjadłem w spokoju i spakowałem swoją torbę. Wrzuciłem strój do treningu, ręcznik, butelkę z wodą i jeszcze parę mniej istotnych rzeczy.
Założyłem buty i wyszedłem z domu, zamykając go na klucz. Skierowałem się w umówione miejsce. Była dość wczesna godzina więc na ulicach nie było wielu ludzi. Gdy zbliżałem się do celu z daleka widziałem już czerwone włosy przyjaciela. Podbiegłem w jego stronę i przywitałem się. Razem weszliśmy na siłownie i poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się, rozmawiając o błahych sprawach i wyszliśmy będąc już gotowymi na trening. Wszedłem z nim na salę i zacząłem się rozgrzewać. Kiedy byłem już pewny, że moje ciało jest dobrze rozciągnięte i nie grozi mi żadna kontuzja podszedłem do bierzni i ją włączyłem. Po chwili dołączył do mnie Eijiro.

-O czym tak myślisz? - spytał kiedy już obaj truchtaliśmy koło siebie.

-Wiesz, miałem dzisiaj dziwny sen. Śniło mi się, że popełniłem samobójstwo skacząc z jakiegoś wysokiego budynku. Kiedy spadałem widziałem lasy całe w ogniu, takie jak te, gdy w tamtym roku zaatakowała nas Liga Złoczyńców. Tyle że to ja byłem sprawcą pożaru. Słyszałem też krzyki ludzi, a później uderzyłem o ziemię. Kiedy się "ocknąłem" przede mną leżała cała sterta spalonych zwłok. Jedna z nich powiedziała, że mogłem ich ocalić. - popatrzyłem na niego czekając na reakcję.

-To i tak tylko sen - powiedział cicho wzruszając ramionami - nie powinieneś się przejmować.

-Niby tak, ale wiesz.. - biegliśmy chwilę w milczeniu.

Była połowa października, a od następnego tygodnia uczniowie UA mieli przeprowadzić się do dormitorium. Po powrocie do domu musiałem spakować wszystkie potrzebne rzeczy, bo jutro nie będę miał raczej czasu. Byliśmy już drugi rok w tej szkole, a sytuacja z Ligą Złoczyńców uspokoiła się. Mimo to, nauczyciele chcą zadbać o nasze bezpieczeństwo i mieć na nas oko. To w sumie dobrze..
Rozmawiając już o jakiś nieistotnych bzdurach typu gierki i plotki, ruszyliśmy w stronę kolejnych urządzeń.


♪♪♪

Po jakiejś godzinie męczącego treningu, cali spoceni wróciliśmy do szatni. Wyjąłem z szafki ręcznik i jeszcze parę innych rzeczy, po czym skierowałem się w stronę pomieszczeń z prysznicami. Wszedłem do kabiny i puściłem chłodną wodę. Starając się nie zmoczyć zbytnio włosów, opłukałem ciało i już po 15 minutach wracałem do przebieralni. Usiadłem na ławce czekając aż Eijiro wróci. Kiedy go zobaczyłem, zarzuciłem na siebie bluzę i założyłem torbę na ramię.

-Możemy iść - powiedział biorąc swoje rzeczy.

Wstałem i obaj wyszliśmy z siłowni. Gdy szliśmy już chodnikiem wzdłuż ulicy, Kirishima pokazał palcem w stronę kawiarni i powiedział..

-Popatrz, Kaminari! Czy tam nie siedzi przypadkiem Yaoyorozu i Jirou?

-Gdzie? - spytałem zaciekawionym głosem rozglądając się dookoła. - Ejj z czego się śmiejesz debilu?

Śmiał się jeszcze chwilę, a gdy przestał popatrzył na mnie rozbawiony.

-Naprawdę tego nie widzisz? Twoja reakcja jest bezcenna. - zachichotał a ja nie serio wiedziałem o co mu chodzi. - Naprawdę nic do żadnej z nich nie czujesz?

-Ja?! Nie! Do kogo? Co? Niee! - prychnąłem chowając ręce do kieszeni. Dotarło do mnie, że on po prostu chciał zobaczyć jak zareaguje na wiadomość o dziewczynie, która troszkę mi się podoba. Tak naprawdę nikogo w tej kawiarni nie było.

-Jestem twoim przyjacielem od dawna. Przecież widzę jak ci się oczy swiacą, kiedy widzisz Jiro. Od razu się rumienisz i uśmiechasz.

-Ja po prostu ją... lubię - mruknąłem oburzony - nic więcej.

Eijiro pokręcił głową i nic już mi nie odpowiedział. Doszliśmy do przejścia dla pieszych, gdzie nasze drogi się rozchodziły. Pożegnaliśmy się więc i każdy ruszył w swoją stronę. A ja nadal zastanawiałem się nad tym, co mi powiedział. Może faktycznie ma rację?

__________________
W książce sprawdzone są jedynie pojedyncze rozdziały, z góry przepraszam za wszelkie błędy. Kiedyś może zabiorę się za korektę.

♪Kamijirou♪║ChanceWhere stories live. Discover now