3

508 38 9
                                    

Widziałem jedynie ciemność...

Otaczała mnie całkowita ciemność...

Czułem jakby miała zaraz pochłonąć mnie w całości...

Starałem się powoli oddychać, jednak mimo to czułem jakby moje ciało tworzyło jedność z podłożem na którym się znajdowałem, a moją twarz pokrywały już chłodne łzy, które bardzo szybko wypływały z moich oczu.

Śnieg był tak zimny, że czułem jakbym całkowicie został zamrożony.

Ból który czułem był nie do zniesienia, szczególnie gdy przez moje serce zaczęła przedzierać się wielka lodowa drzazga.

Po chwili wszystko ustało...

Moje powieki otworzyły się delikatnie i ujrzawszy światło poczułem ulgę oraz natychmiastowe ciepło.

To ciepło okryło mnie jak ciepłym kocem.

- Fubuki? Słyszysz nas? - powiedział ktoś, lecz nie słyszałem dość wyraźnie.

Uniosłem wzrok nieco do góry i po niedługim czasie ujrzałem całą swoją drużynę.

Wyglądali jakby byli bardzo zmartwieni tym co się stało...

Zmartwieni z mojego powodu...

- Przepraszam... - wyszeptałem i próbowałem podnieść się od razu z łóżka.

Znajdowałem się w szpitalu, a przynajmniej to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy.

- Nie przepraszaj nas! - krzyknął natychmiastowo Endou - Przecież to nie Twoja wina.

Nic nie odpowiedziałem...

Jednak postanowiłem wziąć na siebie całą odpowiedzialność z tego co się stało...

Moi przyjaciele nie powinni się w to wszystko mieszać...

- A poza tym czujesz się już lepiej? - zapytał Kidou podchodząc do mnie z drugiej strony łóżka.

- Tak - skinąłem głową.

Teraz nie czułem już żadnego bólu.

Cały ten ból, który na sobie czułem przez tamten czas jakby wyparował.

Po jakimś czasie do pokoju wszedł lekarz i kazał wszystkim wyjść.

Moja drużyna posłusznie wykonała to polecenie i żegnając się ze mną wyszła.

- Musimy Ci teraz zmierzyć temperaturę - odparł lekarz - Najwyraźniej poprostu zemdlałeś, więc jeśli nie będziesz miał stanu podgorączkowego to jutro pozwolimy Ci już opuścić szpital.

Po chwili mężczyzna zmierzył mi temperaturę, ale trwało to krótką chwilę.

Na całe szczęście była prawidłowa.

Lekarz wyszedł z pokoju i kazał mi jedynie odpocząć i nie wstawać z łóżka...

Ułożyłem się powoli na poduszce i przykryłem jedwabną kołdrą.

Zmrużyłem lekko oczy i postanowiłem spróbować zasnąć.

Dlaczego właściwie ujrzałem Atsuye?

To była jedyna rzecz o której teraz myślałem...

Ta myśl bardzo silnie trzymała się w mojej głowie...

Nie chciała uciec...

Nawet o tym nie myślała...

Nie ma pojęcia jak to boli...

Jak wtedy się cierpi...

Poczułem się tak jak wtedy po katastrofie mojej rodziny...

Nigdzie wokół mnie nie było śniegu, a jednak...

Moje ciało całkowicie pokrywało coś zimnego jak śnieg...

Wszystkie wspomnienia z Atsuyą po chwili zebrały się w jednym miejscu...

Każda z nich zaczęła robić okropne rany na moim delikatnym ciele...

Ciele które było już całkowicie pokryte wszelkimi ranami...

Jak pozbyć się tego bólu?

Jak go całkowicie zniszczyć?

Nie mam już pojęcia...

Nigdy nie będzie nikogo kto zastąpi mi Atsuye...

Czyżby teraz...

Czyżby teraz pozostało mi tylko to jedyne wyjście?

To o którym myślałem każdej swojej nocy bez mojego braciszka?

Czy to jest naprawdę jedyne wyjście?

Po chwili poczułem jakby w moje serce uderzył niewiarygodnie ostry lodowy kolec.

Serce całkowicie rozpadło...

Tak, teraz już wiem że mam tylko jedno wyjście...

Teraz już wiem, że muszę umrzeć...

Od początku miałem umrzeć...

Umrzeć tak jak on...

Jak Atsuya...

Ja...

Ja teraz tylko muszę umrzeć...

Wysłuchaj mnie... | Fubuki Shirou // Zawieszone //Where stories live. Discover now