Po chwili poczułem delikatnie ciepło...
Co to właściwie było?
Takie ciepłe jak kubek gorącej czekolady, który popijałem kiedyś z Atsuyą obserwując gwiazdy przez nasze duże okno...
A może raczej jak ten puszysty kocyk, którym się przykrywaliśmy wieczorami...
Po jakimś czasie otworzyłem lekko swoje powieki i widząc jakieś obce pomieszczenie natychmiastowo się podniosłem.
- Wszystko w porządku? - zapytał Gouenji.
- Tak... - odparłem.
Czyli jestem chyba u niego.
Rozejrzałem się po pokoju, który wyglądał bardzo przytulnie.
Nagle blondyn podstawił mi kubek przed nosem i poczułem cudowny zapach, który na pewno już kiedyś znałem.
Wziąłem go do ręki czując jak jego ciepło przeskakuje na mnie.
- Dziękuję, Gouenji. - odparłem posyłając mu delikatny uśmiech.
- Nie ma za co. - powiedział, po czym zaczął się wypytywać czy jest już wszystko ze mną dobrze oraz czy dam radę wrócić do swojego domu.
Oczywiście czułem się już lepiej, a szczególnie po wypiciu tej przyszłej, gorącej czekolady.
Nim się obejrzałem wstałem na nogi i ruszyłem w stronę drzwi dziękując za wszystko przyjacielowi, który trochę się upierał abym został, bo martwi się o mnie.
Mimo to wygrałem i opuściłem jego dom z nadzieją, że szybko wrócę do własnego, czyli tam gdzie znajduje się moje łóżko na którym się położę, a następnie pokryje białą i ciepłą kołdrą.
Szedłem powoli czując, że śnieg już zaczął się topić.
- Skoro śnieg się topi to na mnie też już niedługo nastanie czas. - odparłem czując wielką ulgę.
Czując, że moje włosy trochę się roztargały zacząłem je poprawiać, a następnie idąc po krawężniku straciłem orientację w terenie i wpadłem na kogoś.
- P-Przepraszam... - powiedziałem z automatu, a potem poślizgnąłem się na zamarzniętym chodniku na ziemię.
Przetarłem delikatnie oczy czując jak do oczu napłynęły mi łzy.
- Wszystko dobrze? - zapytał obcy głos, który wydawał się być trochę zmartwiony.
Podniosłem lekko głowę do góry widząc jak jakiś brązowo włosy chłopak podaje mi rękę.
Korzystając z jego dłoni podniosłem się po jakimś czasie z ziemi.
- Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałem czując się temu winnym.
- Nic się nie stało. - odparł, po czym szybko dodał drapiąc się po karku. - To też trochę moja wina.
Chwilę staliśmy jeszcze tak nic nie mówiąc, a nasze włosy powiewały na chłodnym oraz bardzo delikatnym wietrze.
- Jak się nazywasz? - spytał czując, że jak nic nie powie to po między nimi nadal będzie cisza.
- Fubuki Shirou, a ty? - odpowiedziałem.
- Ja jestem Makoto. - odparł wpatrując się we mnie, po czym puścił mi jedno oczko.
Jego oczy były średniej wielkości, ale za to niebieskie jak może, włosy nie wyróżniały się swoim ułożeniem, a jego twarz była pokryta wielkim rumieńcem od samego początku.
- A tak poza tym to co tu robisz o tej porze? - zapytał zaciekawiony.
- Wracam od przyjaciela... - odparłem czując się trochę nieswojo.
Od zawsze byłem nauczony by nie rozmawiać z nieznajomymi nawet jeśli wyglądają przyjaźnie czy też są w podobnym wieku.
- Oh, rozumiem. Ja byłem na zakupach dla mamy. - powiedział podnosząc lekko torbę z drobnymi zakupami.
Wiedząc, że muszę już wracać pomachałęm mu ręką na pożegnanie i szybkim krokiem ruszyłem do przodu.
Chłopak lekko się zdziwił, ale mimo to rzucił do mnie kilka miłych słów i również poszedł w swoją stronę.
Nadal boli mnie po tym upadku...
Po każdym upadku...
Przecież każdy mój upadek nadal jest na moim ciele...
Każdy ból...
Nareszcie dotarłem do domu i pierwsze co zrobiłem to wziąłem prysznic, a po nim powędrowałem do łóżka z nadzieją na cudowny sen.
Przymknąłem szpary swoich oczu, aby spróbować zasnąć.
Chciałbym utonąć w głębokim śnie, albo zgubić się w jego zakamarkach.
Nim się obejrzałem zasnąłem czując jak pokrywa mnie ciepło kołdry.
Ciepło...
Tego właśnie pragnę...
YOU ARE READING
Wysłuchaj mnie... | Fubuki Shirou // Zawieszone //
Fanfiction"Ten ból... On całkowicie pokrywa moje rany... A rany pokrywają całe moje ciało... Serce przedziurawione na pół... Nogi przekute lodem... Nie zdołam się podnieść... Nie zdołam już nic zrobić... Nie zdołam nawet spojrzeć w Twoją stronę..." Zapraszam...