Rozdział II

17.4K 692 404
                                    

Pov. Satoru
Powoli zacząłem otwierać zmęczone oczy. Byłem w malutkim pokoju. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie,że zostałem sprzedany.
Starałem się poruszyć,ale poczułem,że mam skrępowane ręce. Spojrzałem w tamtą stronę-kajdanki.
Wziąłem głęboki oddech i się rozejrzałem. Skromnie urządzony pokój z oknem,w których są kraty,a ja leże w łóżku okryty kołdrą. Była noc.
Kręciło mi się w głowie przez co zwymiotowałem- o dziwo w miskę,która leżała tuż obok łóżka. Czyżby przewidzieli mój stan?
Chwila moment!! Przecież leże na plecach,a ponad to jestem umyty i ubrany! Może mnie czymś zaszprycowali? Westchnął po czym opadłem na poduszki zrezygnowany.

Obudziło mnie szturchanie w ramię,lekko otworzyłem oczy. Stała przede mną ta sama osoba,która się o mnie targowała. Miał na twarzy lekki uśmiech. -Dzień dobry.
Patrzyłem na niego w osłupieniu,nie słysząc ode mnie odpowiedzi zdenerwował się uderzając mnie z całej siły brzuch. Zacząłem kaszleć krwiąc dysząc. -DZIEŃ DOBRY-wysyczał przez zęby. Wymamrotałem mu coś na kształt odpowiedzi,ten zadowolony pogłaskał mnie po głowie.
-Zapewne zastanawiasz się kim jestem. Otóż cię kupiłem za sowitą sumę,więc jestem twoim właścicielem. Nazywam się Takashi Sato. Masz się mnie zawsze słuchać,inaczej czeka cię kara,ale patrząc na ciebie wątpię,żebyś stawiał mi opór. Nie oczekuję niczego więcej od ciebie,niż posłuszeństwa. Zwracaj sie do mnie panie. Zrozumiano?
- T-Tak panie... -wydukałem szeptem.
-Grzeczny chłopiec. Widzę,że nawet nie próbowałeś uciekać. Będzie nagroda. Chodź coś zjeść.
-Co to...?-spytałem tępo
-W sensie? -zirytował się
-Jedzenie....jaka karma...?
-Słucham...? Nie będzie żadnej karmy. Poza tym musisz spojrzeć na siebie.

Zaczął mnie rozbierać,od razu się spiąłem zamykając oczy i szybciej oddychając.  - P-Proszę... n-nie... b-błagam...j-ja...nie chcę!!--panika wzięła nade mną górę,ale poczułem siarczyste uderzenie w policzek.
Bez dalszych oporów ściągnął ze mnie wszystko po czym pociągnął przed wielkie lustro. Cały się trzęsłem,bałem się otworzyć oczy. -patrz.-czuć,że był mocno zdenerwowany.
Posłusznie uchyliłem powieki i zamarłem. Zobaczyłem kompletnie nie znaną mi osobę. Była bardzo wychudzona,blada jak ściana,oczy miała podrążone,a twarz zapadniętą. W dodatku miała owinięty bandaż przez cały tors. Dotknąłem lustra i sapnąłem z niedowierzaniem. Czy to ja? Badałem wzrokiem każdy milimetr swojego ciała nadal w wielkim szoku.

Pov. Takashi
Obserwowałem  wszystko z boku bacznie się przyglądając i analizując każdy jego ruch. W pewnym momencie go do siebie odwróciłem. Widziałem w oczach chłopaka rozpacz.
-Spójrz na mnie.
Posłusznie wykonał polecenie.

Pov. Satoru
Dopiero gdy zobaczyłem jego niebieskie oczy wróciłem do rzeczywistości. Zdałem sobie sprawę,że nie przyglądałem mu się nawet. Był ode mnie wyższy o ponad głowę,dobrze zbudowany,a włosy blond. Przy nim wyglądałem jak pomyłka tego świata.
-Jak się nazywasz?-zapytał Sato
-śmieć...szmata...kurwa...-zacząłem cicho wymieniać.
-Chodzi mi o imię. -jego twarz była nadal poważna.
-Um....Satoru...panie...-wydukałem po chwili zawahania.

Pov. Takashi
Zaprowadziłem chłopaka do salonu. Był strasznie wolny,co chwilę podpierał się o ścianę. Stwierdziłem,że wieczność mu to zajmnie,więc zaniosłem go tam i usadowiłem na krześle. Grzecznie się zapytałem co by chciał zjeść,ale ten odpowiedział,że nic.
Jestem ciekawy skąd wziął się u niego taki wstręt do jedzenia. Skoro nie chciał jeść,to może zaczniemy od koktajli? Też mają w sobie sporo witamin. Nie mogę pozwolić mu się odwodnić,bo mi padnie.

Po zrobieniu napoju usiadłem na fotelu i poklepałem swoje kolano. Nie wiedział o co chodzi,więc go po prostu przyciągnąłem powodując u niego cichy jęk spowodowany bólem.
Przysunąłem mu jak małemu dziecku kubek ze słomką. Posłusznie zaczął pić robiąc co chwilę przerwy.
Tak swoją drogą...nie korzystał z łazienki od dwóch dni...czy on coś pije albo je? W sumie jest bardzo słaby,że nie może chodzić...

Gdy wypił całość odłożyłem szkło na stół i go oparłem o siebie. Zesztywniał. Chyba nie zaznał w swoim życiu choć odrobiny czułości,skoro reaguje strachem na wszystko co mu się robi.
Włączyłem telewizor i okryłem wciąż nagiego chłopaka wcześniej przygotowanym kocem. Wolną ręką złapałem jego kościstą dłoń. Po kilku minutach usłyszałem cichy,równomierny oddech. Zasnął.

Zostań ze mną [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now